Reklama

Kobieta motyl

31/01/2019 00:00

Moda i nieprzemijająca uroda kaliszanek

Czy świat ludzi z upływem wieków zmienia się, czy też wręcz przeciwnie - zawsze w swoim zrębie pozostaje taki sam? Brakuje jednoznacznej odpowiedzi. Jedno jest pewne, mimo przemijających mód i poglądów, kaliszanki wciąż pragną się podobać. I te zalotne i tajemnicze, nieurodziwe i pozornie pospolite, a jednak często zachwycające; wszystkie w jakiś sposób są piękne. Bez kobiecej urody czas miniony i obecny utraciłaby większość ze swoich powabów

Kobieta gotycka to tajemnica i  mistycyzm. Wysmukła niczym katedra o małych różanych ustach, trochę ascetyczna, a jednak zmysłowa, mimo że wszelkie krągłości ciała ukryte są w zakątkach aksamitnej sukni. Taką kobietę można zawsze wielbić i nigdy nie zrozumieć. Nic dziwnego, że jej rysy nadano najważniejszej kobiecie chrześcijaństwa Madonnie. I dziś Maria wyobrażona na średniowiecznym poliptyku Mistrza z Gościszowic z kolegiaty zachwyca rzeczywistą urodą. Czy do tego ideału zbliżała się pierwsza sławna z pobożności kobieta mieszkająca nad Prosną św. Jolanta, księżna kaliska.? Niestety wszystkie znane portrety władczyni powstały w wyobraźni artystów. Najdawniejsze mieszkanki grodu żyją tylko na kartach dawnych dokumentów. Mijają kolejne epoki. Wskazówka zegara zatrzymuje się na osiemnastym stuleciu.

Święte w rokokowym buduarze…
Wiek ten przynosi wizerunek pięknych dam sportretowanych pod postacią zalotnych świętych. To nie są rzeczywiste postacie, ale idealne wyobrażenia kobiecości. Jedno z nich pokazuje obraz umieszczony w zwieńczeniu bocznego ołtarza kaliskiej bazyliki. Św. Helena, odziana w najmodniejszą suknię prosto z Paryża, jest tak wytworna jakby całe życie spędziła na dworze Ludwika XVI. Ascetyczna cesarzowa żyjąca w IV w. byłaby zapewne bardzo zdziwiona, widząc siebie w tak delikatnej postaci. Tylko wielki drewniany krzyż w jej rękach przypomina, że dla chrześcijańskiego świata pozostaje ważną osobistością. Malowane męczennice tych czasów tylko dla pozoru trzymają narzędzia swej okrutnej męki. W pacyfistycznym wieku XVIII damy były torturowane najwyżej w chorobliwych rojeniach markiza de Sade. Ich bieluchne rączki zamiast czaszek i krzyży chętniej dzierżyły najnowszy francuski romans jak choćby „Nową Heloizę” Jana Jakuba Rousseau.

…i rzeczywiste
kobiety
W przeciwieństwie do nich pani kasztelanowa Marianna Zbijewska (zm. 1782 r.), znana z portretu reprodukowanego w katalogu zabytków powiatu kaliskiego, nie była pięknością. Malarz pokazał kobietę w średnim wieku. Ozdobą tej wydawałoby się pospolitej twarzy o perkatym nosie pozostają jednak mądre ciemne oczy, w których kryje się skarga na upływ czasu. Jego działanie zmienia powoli zalotną dziewczynę w stateczną matronę. Ostatnie blaski wieku średniego ożywia wewnętrzny urok, płynący z doświadczeń i braku złudzeń. To uroda niedostępna pięknej, ale często bezmyślnej młodości. Portretowana dama chyba wiele przeżyła, bo i życie ówczesnych kobiet do łatwych nie należało. Liczne i bolesne porody, częsta utrata dziecka - oto zwyczajne koleje losu. Pod pewnym względem uboższym dziewczynom może nawet lepiej się wiodło. Bogate także w sprawach miłości nie były paniami swojego losu. Tylko tym, które nie miały nic, wolno było kochać równie biednego wybranka…
Mimo strojnej w koronki francuskiej sukni, kasztelanowa sprawia wrażenie osoby energicznej i umiejącej zarządzić rodzinnym majątkiem. Nie zapomina jednak przy tym, że przede wszystkim jest kobietą i na swój sposób stara się być zalotna. Dłonie, pewnie spracowane, bo przecież tyle trzeba zrobić w mężowskim dworze, ściskają z gracją niewielki bukiecik kwiatków. Śnieżnobiała cera - efekt nałożenia wielu warstw pachnącego pudru - bardzo w tym czasie modna koronkowa „obróżka” wokół szyi oraz tzw. duży dekolt i wycięcie nadające sylwetce kształt osy - oto elementy osiemnastowiecznego seksapilu. Wizerunek Marianny Zbijewskiej jest jednym z najstarszych obrazów rzeczywistej kobiety związanej z naszym miastem.
Do buduarowego ideału zbliżają się dwie nieznane panie z obrazu „Suplikacje do św. Józefa”. Płótno przedstawia okoliczną szlachtę i mieszczaństwo wznoszące prośby do Cieśli z Nazaretu. W sportretowanych damach można się zatem domyślać zamożnych mieszkanek Kalisza lub okolic. Zwracają uwagę jasne muślinowe sukienki i delikatna cera z lekko zaróżowionymi policzkami. Ówczesne elegantki dla uzyskania takiego efektu przecierały lica serwantką z koziego mleka, a naturalny rumieniec pojawiał się dzięki działaniu wyciągu z poziomek. Szkoda, że malarz Godzki, autor wizerunku, uważny obserwator, nie mógł przedstawić bardziej ukrytej części kobiecego ubioru - aksamitnych pantofelków. W połączeniu z szeleszczącą od nagromadzonych tkanin suknią i wachlarzem takie buty sprawiały, że ówczesne damy poruszały się niczym baletnice. Roztańczonym krokiem żegnały świat, którego kresem były rozbiory Polski oraz śmierć królowej Francji i mody -  Marii Antoniny.
Wszystko dla pań
W różnorodnej galerii kobiecych portretów pojawiają się panie z czasów Księstwa Warszawskiego. Czy kaliszanki tych czasów były tak odważne, że na gołe ciało nakładały suknie z delikatnych, niemal przezroczystych jak firanka materiałów? Jest też smutna i czarna sukienka z okresu powstania styczniowego, kiedy polskie miasta zmieniły się w wielki magazyn żałobnej mody.
Zbliża się koniec XIX w.; wizerunek miasta i kobiety ulega kolejnej przemianie. Eleganckie sklepy nęcą bogactwem kreacji i luksusowych towarów.  Otwarcie w 1902 r. kolei pozwala kaliszankom na sprowadzania strojów jeśli nie z Paryża, to przynajmniej z Warszawy i zagranicznego niemieckiego Wrocławia. Włosy upięte w charakterystyczne cebulowe koki są skrywane w monstrualnych kapeluszach. Ileż to razy, a więc bezskutecznie, będzie napominać elegantki miejscowa gazeta „Kaliszanin”, prosząc o zdejmowanie nakrycia głowy w teatrze, aby nie przysłaniać widoku sceny innym widzom. Znamienne, że prasa, krytykująca kobiecą próżność, napędza jednocześnie koniunkturę, umieszczając na swoich łamach anonse firm produkujących kosmetyki i pierwsze konfekcyjne stroje. Dzięki nim ówczesne panie mogły się poczuć bardziej atrakcyjne.
 
Nie każdy jest dżentelmenem
Bardziej poważna jest kwestia kobiecej zależności od świata mężczyzn. „(…) skromnie i dobrze wychowana dziewica rumieni się sama przed sobą, rozmawia ze swoimi przyjaciółkami jakby mężczyzna był w ich towarzystwie” - zalecał „Kaliszanin” z 1884 r. Ale panie nie chcą już tak żyć. Podejmują pierwsze samodzielne prace i próbują własnych sił na polu literatury i sztuki. To nie zawsze podoba się panom. Nieznana, ale z pewnością męska i niechętna „emancypowaniu się”, ręka z pocz. XX w. dopisała na egzemplarzu „Kaliszanina” obok tekstu kobiety: „nadobna autorko – dziś już zapewne stara babo”. Aż trudno uwierzyć, kiedy tyle się słyszy o minionej galanterii tamtych czasów, czasów, które ponad piękno pierwszej młodości bardziej ceniło kobiecość w pełni rozkwitłą.

Moda i piękno nie przemijają nigdy
Patrząc na kaliszanki epoki stringów, śmiało plotkujące w kawiarniach (rzecz nie do pomyślenia przed stu laty) i prezentujące swoje opalone na solarium ciała, trudno nie dostrzec nici wiążącej z dawnymi czasami. Jedno jest pewne, w pełni wyzwolona i upodobniona do mężczyzny dama utraci swą najważniejsza broń w odwiecznej walce płci – kobiecość, czyli zdolność uwodzenia już tylko nominalnych panów świata.
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do