Reklama

Kochajmy się jak bracia

10/01/2021 07:00

Nasza znajomość rodzimych, czyli związanych z Kaliszem, Piastów sprowadza się najczęściej do dwóch dżentelmenów – wspomnianego Mieszka i jego prawnuka - Bolesława, zwanego Pobożnym. Ale między pradziadkiem a prawnukiem żyły sobie jeszcze dwa pośrednie pokolenia. Ale powiedzieć, że żyły sobie zgodnie to chyba nie powiedzieć jednak prawdy. Przyjrzyjmy się choćby dwóm gentelmanom.

Urodzony w roku  1141, no może – jak utrzymują niektóre źródła, 3-4 lata później, Odo był najstarszym synem Mieszka III, zrodzonym z pierwszej żony księcia – Elżbiety węgierskiej. Ale tatko, przynajmniej w mniemaniu Odona, faworyzował raczej jego przyrodnie rodzeństwo z drugiej małżonki – Eudoksji. No i się zaczęło. Wnet Odon przyłączył się do ogólnopolskiego powstania przeciw władzy Mieszka III a spór zakończył się wypędzeniem tegoż z kraju. Kronikarz Wincenty Kadłubek tak, załamując zapewne ręce, o tym napisze: „Jako najzaciętszy wróg usiłuje usunąć korzeń własnego pnia, na własną głowę sprowadza pożar, z zaciętością wielką nastając na zgubę ojca”. A ja – co tam – dorzucę własny w tej kwestii rym: To syn wyrodny, a niechaj skona/Przeklinał Mieszko swego Odona. A niech tam sobie ludzie mówią – pomyślał zapewne wtedy Odon, który uzyskawszy dla siebie wymarzoną dzielnicę usadowił się niezwłocznie w Poznaniu. 
Minęły kolejne dwa lata i papa Mieszko powrócił jednak do kraju. Dochodzi wtedy do porozumienia pomiędzy ojcem i synem, na mocy którego Mieszko zostaje zwierzchnim księciem wielkopolskim i ponownie przejmuje władzę w Poznaniu  a Odon zostaje władcą terytoriów położonych w południowej Wielkopolsce nad rzeką Obrą (choć jest też trop, że tego Poznania to tak łatwo synalek nie odpuścił). Czy decydowały wówczas argumenty rozumu, rodzinnych sentymentów czy siły – trudno rozstrzygnąć. 
Wygląda jednak na to, że Odo statkuje się już wtedy, poślubia zacną Wyczesławę, dzięki której dorabia się teścia Jarosława Halickiego o wielce intrygującym przydomku Ośmiomysł no i trójki dzieci: Władysława zwanego Plwaczem – ten da w przyszłości „popalić” stryjowi, Odona (imię po tatusiu) i Ryksy. Uruchamia mennicę a urzędowe papierzyska legitymuje pieczęcią z napisem „Odo Dux” (Odo książę).W sierpniu 1193 r. los uszczęśliwia go jeszcze w inny sposób – młodo umiera jego młodszy – a wiemy, że średnio przezeń lubiany – brat Mieszko Mieszkowic i w ten sposób Odon przejmuje za zgodą Mieszka III również Kalisz. Tą niewątpliwą nobilitacją nie cieszy się jednak długo – do lepszego świata odchodzi niespodziewanie już pół roku później. Dzielnicę nad Obrą objął w zastępstwie bardzo małoletniego wtedy syna księcia Odona wujek (najmłodszy syn Mieszka Starego) Władysław a Kalisz – cóż było począć – na stare lata przejął ponownie sam Mieszko. Który powładał tu i pożył jeszcze lat dziewięć (nie na darmo miał przydomek: Stary) i w 1202 r. udał się w niebiesia, gdzie zapewne do dzisiaj próbuje rozstrzygać spory pomiędzy zwaśnionymi braćmi. 
Ale nie myślcie Państwo, że w Kaliszu i okolicach zapanował już spokój i wewnętrzna, czyli rodzinna harmonia. Najmłodszy Mieszkowic – Władysław, żeby potomnym się nie myliło, nazwany Laskonogim, też nie miał łatwego życia i spokojnego panowania. A ponieważ owo życie zaczęło się dla niego ok. 1161 – mamy więc i drugi – okrągłorocznicowy – pretekst by i o jego sukcesach, porażkach i kłopotach napisać. 
Zaczyna się nie najciekawiej. Jako nastolatek, na skutek wspomnianego buntu przyrodniego braciszka Odona został, razem z ojcem i starszym rodzeństwem, wypędzony z kraju. Do Wielkopolski powrócił w 1181 ale z Odonem do końca pozostawał w stosunkach – nazwijmy rzecz delikatnie – oziębłych. Był najmłodszym, piątym synem Mieszka (w dodatku z drugiego małżeństwa księcia) więc teoretycznie miał niewielkie szanse na odegranie poważniejszej roli w sukcesji. Ale w latach dziewięćdziesiątych los zaczął mu sprzyjać. Młodo  wówczas poumierali jego starsi bracia – włącznie z wspomnianym Odonem, a tylko ten ostatni pozostawił synów. W tym równie ambitnego jak tatuś, wspomnianego Władysława zwanego Odonicem (Odowicem) lub Plwaczem. Ale, póki co, ten był jeszcze dzieckiem, więc chwilowo jedynym następcą Mieszka Starego był nasz Laskonogi. Dorastającego bratanka próbował odsunąć od należnego mu dziedzictwa, no i zaczęły się międzywładysławowe (m.in.) spory. W kolejnych latach Laskonogi – walczący nie tylko o Wielkopolskę ale i o Pomorze i – przede wszystkim – Małopolskę z Krakowem, był skonfliktowany nie tylko z bratankiem Odonicem ale jeszcze z kilkoma ważnymi postaciami z tamtych czasów, także z przedstawicielami hierarchii kościelnej. O szczegółach tych waśni można by napisać całkiem sporą księgę, na usprawiedliwienie Władysława można powiedzieć, że podobne (a czasem jeszcze bardziej krwawe), nieporozumienia rodzinne były przecież udziałem większości ówczesnych władców. No i fakt drugi – z niektórymi z adwersarzy Laskonogi się godził (przykładem Henryk Brodaty) lub przynajmniej udawał, że się godzi. Z Leszkiem Białym zawarł nawet tzw. układ na przeżycie ale któremu to Leszkowi wkrótce potem wraże siły skutecznie i na zawsze przerwały ablucje w gąsawskiej łaźni. Podróżujący z Gąsawy do Biskupina mogą oglądać, utrwalone w białym kamieniu, ostatnie chwile tego Piasta.
Sam Władysław – żeby nie było – w tejże Gąsawie oczywiście się nie pojawił, zresztą ogólnie odwaga i inne cnoty rycerskie nie były jego mocną stroną. Miał za to kontrowersyjne czasem pomysły. Jak choćby wtedy, kiedy w ramach walk o Łużyce wysłał wojsko na Lubusz – na czele oddziałów kroczyła wtedy… czarownica, która czerpiąc wodę sitem miała „załatwić” im  zwycięstwo. Chyba swą robotę spartaczyła – wyprawa zakończyła się dotkliwą porażką i dopiero jakiś czas później Niemców z Lubusza wygnał Henryk Brodaty. Z kolei w sporze Władysława z Konradem Mazowieckim (bo i z nim nie mógł się jakoś dogadać) kluczową rolę odegrały możliwości obronne naszego miasta. Konrad sprzymierzył się z walczącym ze stryjem w Wielkopolsce wspomnianym Odonicem i korzystając z pomocy ruskiej usiłował zdobyć należący do Laskonogiego Kalisz. Władysław (jak zwykle?) zajęty był pilnie czymś innym i  nie mógł przyjść grodowi z pomocą. Na szczęście obrońcy i obwarowania grodu na Zawodziu wytrzymały i Konrad musiał się wycofać. A Laskonogi mógł odetchnąć.
Władysław ożenił się z Łucją, córką Jaromara I, księcia rugijskiego. Małżeństwo okazało się bezdzietne choć winą za ten stan rzeczy nie można chyba obciążać władysławowego libido. Według źródeł  liczący blisko siedemdziesiąt lat Władysław miał zostać zamordowany w sierpniu a może w listopadzie 1231 r. w Środzie Śląskiej a jego zabójczynią była... broniąca się przed zakusami i gwałtem pijanego amanta siedemnastoletnia dziewoja. Zresztą – sam zacny kronikarz Jan Długosz zapisał, że poddani Władysława pogardzali nim z powodu „rozpusty i wszeteczeństw”. Nie wiadomo, gdzie został pochowany – być może w Raciborzu a może nieco bliżej nas –  w klasztorze benedyktynów w Lubiniu. Należy podejrzewać, że w mowie pogrzebowej nie wspomniano o okolicznościach zejścia „dzielnego” władcy. 
A co z, dziwnym nieco, przydomkiem? Władysław był mężczyzną mającym ponoć problem z chodzeniem (niesymetrycznym rozstawienie stóp, silną osteoporozę). Być może musiał więc posługiwać się laską. A może owa ksywka związana była inną z cechą fizyczną – książę był wysoki i miał ponoć długie, chude nogi.
Na koniec (odwróćmy na chwilę porzekadło) jednak kropla miodu w beczce dziegciu. Mimo przedstawionych wyżej „dokonań” Władysław Laskonogi ma wśród niektórych historyków  dobrą opinię. Wynika ona stąd, że książę próbował konsekwentnie (choć nie zawsze skutecznie) bronić swej władzy monarszej i swych,  przyznajmy uczciwie, przysługujących mu racji i uprawnień w różnych sporach. 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do