Reklama

Konstytucyjna ulica

28/02/2021 06:00

Dla współczesnych kaliszan spory ruch na ul. 3 Maja – głównie samochodowy ale, zwłaszcza w targowe wtorki i piątki tudzież giełdowe niedziele, także pieszy – jest oczywistą oczywistością. Tymczasem kiedyś... 

  Projekt wytyczenia ulicy łączącej Przedmieście z istniejącym już od 40 lat placem św. Mikołaja (Nowym Rynkiem) powstał dopiero w 1911 r. a liczącą około pół kilometra ulicę wytyczono tuż przed I wojną. Powstała ona kosztem części pobernardyńskich ogrodów i prywatnych pól i posesji. Na ten ogród (a nie na fabrykę Repphana – jak czasami fantazjujemy my – przewodnicy) miała widok z okien bocznego, nieistniejącego dziś, skrzydła „pałacu” Puchalskiego panna Marysia Wasiłowska, czyli późniejsza Maria Konopnicka. Decyzja o  wytyczeniu ulicy, zwanej na samym początku Nowo-Babiną rodziła się w bólach. Kwestionował ją m.in. anonimowy felietonista Gazety Kaliskiej (cykl tych felietonów nosił ciekawy tytuł: Wczasy kaliskie 1911-1913; obrazy z czasów transformacji) wytaczając argumenty w postaci sporych kosztów – wybrukowania, oświetlenia, odszkodowań dla wywłaszczanych właścicieli okolicznych nieruchomości (przymusowo wywłaszczono z 350 sążni) itp. Protestował też oczywiście dozór kościelny (zabrany Ogrójec i część ogrodu) choć nawiasem – gospodarzami kompleksu kościelno-klasztornego nie byli wtedy już bernardyni a jeszcze nie jezuici.  

  Ale daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia. Zaprojektowany „skrót” przebito, nadając mu w konsekwencji, jeszcze przed zakończeniem wojny, nawiązującą do naszej Konstytucji, nazwę 3 Maja (o przychylność próbującego zjednać sobie wtedy Polaków niemieckiego okupanta do tego rodzaju nazywniczych inicjatyw było wtedy łatwiej – na tej zasadzie w  1917 r przemianowano, w obecności kosynierów z konnej banderii z Majkowa nazwę ulicy Nowoogrodowskiej na Kościuszki). 

  „Konstytucyjna” ulica stopniowo się zabudowywała, obsadzono ją drzewami i oświetlono a w 1926 r. przystąpiono do jej brukowania. Ale wcześniej (3 maja 1919 r.) położono kamień węgielny pod budowane w latach 1920-22 przez Zarząd Miasta przy wsparciu Skarbu Państwa dwie szkoły, jak je wówczas nazywano, powszechne. Jedna, przeznaczona dla chłopców, otrzymała imię Konstytucji 3 Maja (oczywiste nawiązanie do nazwy ulicy), druga, dla dziewcząt – Konstytucji Marcowej (a może było odwrotnie? – czy ktoś z Sz. Czytelników mógłby to doprecyzować?). Po obu ich stronach postawiono też (myślenie holistyczne) dwa domy dla nauczycieli. W tym czasie był to największy zespół budynków szkolnictwa powszechnego (bo jest jeszcze wspólna sala gimnastyczna jako łącznik) w Kaliszu. W czasie II wojny w jednym ze wspomnianych domów  znajdował się, otoczony złą sławą, niemiecki urząd pracy (Arbeitsamt), w którym zapadały decyzje o wywozie kaliszan „na roboty” do Niemiec. Aby tym „szczęśliwcom” nie przyszło do głowy wycofać się z tak za nich zaprogramowanej zawodowej kariery, zatrzymywano ich w pobliskiej olejarni. Budynek ten (z adresem 3 Maja 10) był wcześniej częścią, sięgającego aż do Babinej, kompleksu młynarskiego Hamburgera. 

  Jeszcze bardziej tragiczne perspektywy mieli Polacy (głównie kaliszanie) aresztowani między marcem a majem 1941 r. i przetrzymywani wtedy we wspomnianej sali gimnastycznej. Większość z nich trafiła do obozów koncentracyjnych, w których przecież zdecydowanie nie wszystkim  udało się przeżyć do końca wojny. Z liczby 254 wówczas  wywiezionych, po zakończeniu wojny powróciło zaledwie 50 osób, w tej grupie znajdował się m.in. artysta grafik Mieczysław Kościelniak. Budynek olejarni – obozu przejściowego jest dzisiaj opuszczony i nieco straszy, natomiast radosny gwar dochodzi – no dobra, dochodziłby gdyby nie restrykcje pandemiczne – z budynków szkolnych. Od 1 września 1951 r. pierwszy (idąc od Nowego Rynku) stał się ponownie siedzibą podstawówki (im. Janka Krasickiego – do dawnej nazwy Konstytucji 3-Maja szkoła wróciła w kwietniu 1991) w drugim zaś w Technikum Samochodowym (patronem Stanisław Staszic) zaczęto kształcić przyszłych speców od naszych Rolls-Roysów i Lexusów.
A naprzeciwko budynków szkolnych stanął, pochodzący z tego samego okresu, budynek parafialny parafii św. Mikołaja. Stawiany był (może nie dosłownie) przez jednego z wikarych proboszcza Sobczyńskiego a listę sponsorów budowli możemy odczytać na cegłach przy wejściu. Był czas kiedy w dużej sali obiektu odbywały się „nieprawomyślne” spotkania z przedstawicielami opozycji antykomunistycznej i dystrybuowano zagraniczne dary, ale były też czasy (i chyba są do tej pory), gdy w domu parafialnym organizowano karnawałowe bale dla dzieci, itp. Dom ten był też ostatnim adresem wielce zasłużonego dla parafii, harcerstwa, Kościoła i Kalisza księdza infułata Stanisława Piotrowskiego. 

  Warto jeszcze wspomnieć o trzech obiektach wieńczących jakby ulicę od strony Nowego Rynku. O pierwszym  z nich – hali targowej – późniejszej Tęczy już na łamach ŻK  – zarówno ja jak i moi zacni poprzednicy – opowiadaliśmy sporo. Sukcesorką tamtej hali jest obecna galeria handlowa (też warto by sięgnąć do numerów archiwalnych „Życia…”), za to po kolejnych dwóch obiektach, rozebranych w latach 70. XX w., nie ma już nawet śladu (i następcy). Słynna „koza” czyli, zaprojektowany – podobnie jak i stojąca onegdaj po drugiej stronie placu remiza – przez Józefa Chrzanowskiego, carski areszt postawiono na samym początku dwudziestego stulecia a jego pseudogotycka sylwetka mocno wrosła w ówczesny krajobraz tej części miasta. Sporo młodszy i mniej jakby fotogeniczny był natomiast stojący nieopodal kozy budynek z adresem 3-go Maja 2. Na jego parterze, na kilka lat przed rozbiórką, funkcjonował bodaj sklep mięsny, czyli tzw. rzeźnik. Między odwachem i tym budynkiem istniała, prowadząca w kierunku Majkowskiej, uliczka Taborowa. Nie mam pojęcia jakie tamtędy wędrowały tabory, pamiętam natomiast organizowane pod drewnianym płotem (gazowni?) „kramy”, czyli stoiska na rozkładanych na ziemi gazetach i tekturach, z przeróżnymi starociami. Pewno wśród z nich znajdowały się czasem wartościowe cacka ale do dziś zachodzę w głowę na jakiego nabywcę liczyli sprzedawcy np. przerdzewiałych „fajerek” do pieca (młodsi – marsz do babci dowiedzieć się co to było), nadtłuczonych kafli, kołnierzy z wyleniałego lisa czy dziurawych (ale tylko trochę) garnków. Taka typowa „starówka” czy – bardziej światowo – kaliski pchli targ. 

  Narożny budynek jak i sama ulica – a co za tym idzie i nasza „starówka”   zniknęły w związku z realizacją śmiałego rozwiązania komunikacyjnego, jakim była rozbudowa ulicy Majkowskiej i połączenie Nowego Rynku (wtedy placu 1 Maja) z powstałą dopiero co Aleją Wojska Polskiego. Wtedy też, przy okazji, 3-go Maja stała się nowym, istotnym ciągiem komunikacyjnym, którym pozostaje – jak się rzekło – do dziś. A tak przy okazji – kaliszanie dowcipkowali, że mieli w swoim mieście „narożnik zgody”. Wspomniana hala targowa – stara Tęcza – stała bowiem na rogu ulicy 3-go Maja i Placu 1-Maja. Nazwy nawiązywały do dwóch dat wprawdzie bardzo nieodległych w kalendarzu ale za to bardzo odległych od siebie w znaczeniu – jak by tu rzec – ideowym. Koncyliacyjny narożnik „zniknął” wraz ze zmianą nazwy placu.      
 
  Za to handlowanie ma wciąż miejsce na sporym placu za ogrodem jezuickim (żeby go zorganizować – ponownie uszczuplono nieco dobra kościelne). We wtorki i piątki odbywa się tam targ wiktuałowy (przynajmniej w założeniu, bo obecnie można tam kupić prawie wszystko) w niedzielę natomiast… no właśnie – prawie wszystko. Pozostałą przestrzeń ulicy 3 Maja zaczęły wypełniać nowe bloki – począwszy od tych po nieparzystej stronie ulicy a skończywszy na najmłodszym z nich – sporym „apartamentowcu” z licznymi lokalami handlowo-biurowymi na parterze – na rogu z Majkowską. W jednym z pierwszych takich bloków (bodaj trzecim „nieparzystym” od strony pl. Kilińskiego) znalazł swoją siedzibę kaliski Peweks (drugi, większy i bardziej znany, był na Górnośląskiej), między kolejnymi zaradni kaliszanie wypracowali sobie skrót, którym, będąc obładowanym targowymi zakupami, przedostają się w stronę Babinki i plant no i dalej do centrum miasta. I tak, mimo, że na rozciągającym się za ulicą 3-go Maja Piskorzewiu dawno już umilkły, wyjące niegdyś mniej lub bardziej zgodnym chórem syreny fabryczne, to nazwanie tej arterii zaciszną i spokojną, zdecydowanie mijałoby się z prawdą.
Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    KL - niezalogowany 2021-03-16 17:08:37

    Ciekawe historie. Tyle razy przechodziło się koło tej olejarni, ale niestety któż wie, że tam byli przetrzymywani ludzie przed wywiezieniem na roboty. Przydałaby się jakaś tablica pamiątkowa/informacyjna. Niestety decydenci w tym mieście nie o tym myślą. Historia dla nich jest ważna, ale przyszła raczej...

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do