
Z Krystyną Prońko, piosenkarką i kompozytorką, która gościła w Kaliszu w ubiegłym tygodniu, dając koncert podczas charytatywnej imprezy zorganizowanej przez Lions Club Calisia, rozmawia Agnieszka Burchacka
ŻK: – Naszą rozmowę zacznę od anegdoty. Wychodząc na spotkanie z Panią, zanuciłam mojej dwuletniej córce refren piosenki „Jesteś lekiem na całe zło”. Tak się je spodobało, że musiałam śpiewać jeszcze kilka razy. Pani piosenki wpadają w ucho nawet dwulatkom. Rośnie nowe pokolenie fanów... Posiada Pani jakąś receptę na sukces?
Krystyna Prońko: – Moje działania to bardzo ciężka praca, wymagająca wielkiej odporności psycho - fizycznej. Wczoraj zaśpiewałam chora, stwierdziłam jednak, że nie mogę tego koncertu odwołać. Ważna jest odporność psychofizyczna, liczy się ciężka praca. Poza tym odrobina talentu, która jest zaczynem, a potem... tego już nie da się przewiedzieć.
– Tak naprawdę droga Pani muzycznej kariery rozpoczęła się właśnie w Kaliszu. W 1969 r. wystąpiła Pani podczas I Ogólnopolskiego Festiwalu Awangardy Beatowej wraz z zespołem Refleks.
– Tak, dostałam na tym festiwalu nagrodę jako wokalistka i instrumentalistka. Moi bracia także dostali nagrody dla kontrabasisty i basisty. Grałam wtedy na klawiszowym instrumencie, który nazywał się Wermona. Było to coś na kształt organów. Ten instrument miał charakterystyczne brzmienie. Dziś byłby bardzo awangardowo brzmiącym instrumentem w niektórych sytuacjach muzycznych. Rzeczywiście tak się zaczęło...
– Ile razy była Pani w Kaliszu?
– Na wymienionym festiwalu dwa razy, bo ten festiwal odbył się tylko dwa razy.
Z niektórymi ludźmi poznanymi wtedy mam kontakt do dzisiaj. Był taki zespół ze Szczecina, w którym na kontrabasie grał Bogdan Bogiel, obecnie dziennikarz muzyczny. Często wspominamy te czasy, kiedy spotykaliśmy się z okazji tych festiwali. Festiwal Awangardy Beatowej dawał możliwości młodzieży chcącej muzykować. Ale jednocześnie był to wentyl. Wygrywaliśmy tam – na tamte czasy – bardzo awangardowe rzeczy. Łącznie z „free big beatem”. Ja śpiewałam swoje własne kompozycje. W jury siedział m.in. Jan Ptaszyn Wróblewski.
– Skoro jesteśmy na początku Pani kariery, czemu nie zdecydowała się Pani pójść inną drogą? Ukończyła przecież Pani technikum chemiczne.
–Tak, to moja matura.
To chyba naturalne zainteresowania. Uczęszczając do technikum, mieliśmy szkolny zespół big beatowy. Oprócz technikum chemicznego, ten sam zespół działał w paru branżowych domach kultury, które wówczas działały w Gorzowie. Myśmy łączyli się tam w różne grupy. Ten zespół, który przyjechał do Kalisza, był łączony po części z osób z mojej szkoły, a po części właśnie z muzyków skupionych przy domach kultury. Nazywał się „Refleks”. Mam tylko jedno zdjęcie tej grupy.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie