
Gdzie są dziś książki z księgozbioru rodziny Millerów, przedwojennych właścicieli Bielarni? A gdzie są inne ich dobra? Takie pytania można mnożyć. Na szczęście są w Kaliszu ludzie, którzy zaczęli na te pytania odpowiadać
Elżbieta Siarkiewicz (na zdj.) jest przewodnikiem turystycznym i emerytowaną nauczycielką. – Mój ojciec, Franciszek Walenty Siarkiewicz, pracował przed wojną u Millerów. Z zawodu był stolarzem, ale przez pewien czas pozostawał bez pracy. Wtedy mama, która pracowała u Millerów, poprosiła ich o pracę dla niego. Tata został zatrudniony w straży przemysłowej w Bielarni – opowiada pani Elżbieta, dodając, że u tych samych fabrykantów zatrudniona była również siostra jej matki. Powiedzieć by można, że Millerowie zatrudniali całe rodziny. I nie odbiegałoby to daleko od prawdy. Załoga przedwojennej Bielarni, czyli dzisiejszego Wistilu, w pewnym sensie tworzyła jedną wielką rodzinę. Część pracowników nawet mieszkała obok siebie – w budynkach wzniesionych staraniem Millerów. – Budynki przy Częstochowskiej od numeru 7 do 13 Miller pobudował dla swoich pracowników. Na dole, gdzie dziś mieści się Yacht Club, przed wojną był klub, do którego panowie schodzili, by grać w karty. Odbywały się tam też zabawy taneczne. A z budynkami Millera sąsiadował budynek Gaedego, właściciela Pluszowni (późniejszego Runoteksu). Ci Niemcy – mówi o przedwojennych kaliskich fabrykantach niemieckiego pochodzenia pani Elżbieta – szybko się u nas polonizowali. Po dwóch czy trzech pokoleniach tu był już ich dom i oni stawali się „tutejsi”. Dzięki temu moja mama w czasie okupacji dostała pracę jako krawcowa. Już jako szesnastolatka została zatrudniona w Żydowie przez panią Fulde. Była krawcową Fuldów, a potem, w czasie okupacji, miała zamówienia dlatego, że jedne Niemki polecały ją innym Niemkom – podkreśla. (kord)
Więcej w Zyciu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
ludzie mówią o wszystkim,tylko nie pamiętają że Kalisz byl miastem włokniarzy,dziewiarzy,do przędzalni chodziła niejedna babcia,no i dziadkowie.Byłam na kaliszobraniu i przypomniałam sobie którędy sie chodziło na spacery.