Reklama

Łubieńscy (I)

19/03/2023 06:00

 Jednym z rodów bardziej znaczących w dziejach Polski a związanych zarówno z regionem kaliskim jak i samym Kaliszem jest rodzina Łubieńskich. Nie sposób nie wspomnieć o nich podczas zwiedzania podkaliskich Szczytnik czy Iwanowic, kilku Łubieńskich zapisało się również w historii kaliskiego kolegium jezuitów. Słownik biograficzny Wielkopolski Południowo-Wschodniej wymienia czterech przedstawicieli rodu, my „dorzucimy” kilka kolejnych znaczących postaci z tej rodziny a i tak będzie to zaledwie część z bogatego indeksu osób o tym nazwisku, które w dziejach Polski swą obecność zaznaczyli. Łubieńscy wywodzili się z ziemi sieradzkiej, ich gniazdem rodowym była wieś Łubna (Łubna-Jakusy), od której przybrali nazwisko. Pieczętowali się herbem Pomian. Za protoplastę rodu zwykło się uważać Jarosława – dziedzica połowy Łubnej, komornika ziemskiego sieradzkiego żyjącego w połowie XV w. Przez kilka stuleci Łubieńscy należeli do średniozamożnej szlachty, ale zyskali na znaczeniu w XVII w. Wtedy pojawia się pierwsza postać z naszego katalogu – Maciej Łubieński (1572–1652), i jakże znacząca to postać. Był uczniem kaliskiego kolegium jezuickiego,  później w studiował w Poznaniu i Krakowie, wiedzę zdobywał też  we Włoszech i Niemczech. W 1602 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Pracował w kancelarii królewskiej Zygmunta III Wazy. Podpisał pacta conventa Władysława IV a później Jana Kazimierza. Podczas powstania kozackiego w 1648 r. jako interrex kierował polskim państwem. Następnie  podpisał elekcję Jana Kazimierza i w styczniu 1649 r. koronował go w katedrze wawelskiej. W międzyczasie został najpierw biskupem chełmskim, następnie włocławskim (tam odrestaurował katedrę i pałac biskupi) aż wreszcie arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Polski (1641). Organizował „braterskie rozmowy” (colloquium charitativum) – wspólne zjazdy z protestantami. Również w Gnieźnie odbudowywał spaloną katedrę (gnieźnianie zrewanżowali się nazwaniem jego imieniem ulicy w centrum miasta) no i ufundował kaplicę Matki Boskiej na Jasnej Górze w Częstochowie.   
 

Rok młodszy od Macieja był, wspomniany już dziś w naszym Kalendarium, jego brat  Stanisław Łubieński. Urodził się w Łubnej, także studiował w kaliskim kolegium. Do jego osiągnięć wymienionych już w kalendarzu dodać trzeba jego ścisłą współpracę z królem Zygmuntem III Wazą. Towarzyszył mu  w podróży do Szwecji, przeprowadził uporządkowanie archiwum na zamku krakowskim. Archiwa porządkował też w opactwie tynieckim, gdzie był opatem komandoteryjnym. Był biskupem łuckim a następnie płockim a kapitule płockiej przekazał swoją bogatą bibliotekę. Był też  autorem kroniki łacińskiej, zawierającej opis rokoszu Zebrzydowskiego – zapewne niezbyt subiektywny, gdyż, po śmierci Zygmunta  III został  elektorem kolejnego Wazy – Władysława IV,  podpisał jego pacta conventa. I jeszcze jedna ciekawostka. Wielu  współczesnych historyków ocenia, że asekurancka wówczas postawa króla sprawiła, że nie wykorzystaliśmy szansy na „przytarcie nosa” rodzącej się dopiero później potędze Rosji.
W XVIII w. pozycję rodziny wzmocnił Władysław Aleksander Łubieński (1703-1767), zostając w 1759 roku drugim w rodzie arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Polski. Mało tego, wcześniej piastował też urząd arcybiskupa lwowskiego no i także, po śmierci Augusta III, był w 1763 r. interreksem a następnie ogłosił wybór Stanisława Augusta Poniatowskiego i dokonał, ostatniej w dziejach I Rzeczypospolitej, koronacji króla. Jego związki z naszym regionem są jeszcze ściślejsze niż opisanego wyżej Macieja. Urodził się w Iwanowicach (tam gdzie wiek wcześniej ks. Kordecki), także studiował w kaliskim kolegium a następnie w Krakowie i Rzymie. Pod koniec życia założył w Łowiczu drukarnię, która została połączona z pojezuicką drukarnią z Kalisza. Jego stryj Aleksander był sędzią ziemi kaliskiej a brat Florian – właścicielem m.in. Piwonic i Zagorzynka. Władysław posiadał bardzo bogaty księgozbiór, przyczynił się do restauracji kaplicy Łubieńskich w katedrze gnieźnieńskiej. Sensacyjny wątek pojawia się w związku z jego  śmiercią: prawdopodobnie został – z polecenia rosyjskiego posła Mikołaja Renina, którego „rządom’ w Warszawie nie chciał się podporządkować – otruty przez Rosjan.  

U schyłku I Rzeczypospolitej familia zyskała status magnaterii i wtedy pojawia się kolejna wybitna postać z tej rodziny: Feliks Franciszek Łubieński (1758–1848). Urodził się koło Olkusza ale około roku 1773 o siadł w Szczytnikach. Dał się wtedy poznać jako  znakomity gospodarz, w swoim majątku zaprowadził nowoczesne metody hodowli. Być może jako pierwszy w Wielkopolsce na swoich szczytnickich włościach uprawiał ziemniaki. Gdy Prusacy w wyniku II rozbioru zajęli część naszych ziem, król pruski Fryderyk Wilhelm II wybrał się na objazd pozyskanych terytoriów. Odwiedził wtedy w Szczytnikach Feliksa i był tam goszczony w obecności około stu przedstawicieli szlachty. Feliks Łubieński był nie tylko gościnny ale i – podobnie jak jego progenitura – „twórczy”. Kiedy umierał, żyło 107 jego potomków, kolejnych 37 nie przeżyło dziadka (pradziadka). Ale przecież nie zajmował się li tylko gospodarzeniem na roli i zapewnianiem sobie beneficjentów jego testamentu. Był działaczem politycznym, prawnikiem, starostą nakielskim, rotmistrzem wojsk, członkiem czynnym Towarzystwa Królewskiego Przyjaciół Nauk w Warszawie i szambelanem. Wcześniej jednak  był przecież członkiem Zgromadzenia Przyjaciół Konstytucji Rządowej, uczestniczył w obradach Sejmu Czteroletniego i czuwał nad przyjęciem Konstytucji 3 maja. W latach 1807-1813 jako minister sprawiedliwości organizował nowożytne sądownictwo polskie i system prawny Księstwa Warszawskiego, na sejmiku sieradzkim przygotował wprowadzenie do Polski Kodeksu Napoleona. W 1798 r. otrzymał od króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III dziedziczny tytuł hrabiego, potwierdzony później przez cesarza rosyjskiego ale nie załapał się już raczej  do elit utworzonego przez cara Aleksandra Królestwa Polskiego. Poszedł na polityczną emeryturę, żyjąc sobie na niej jeszcze niemal czterdzieści lat. Chyba i wtedy nie próżnował bo pozostawił znaczny majątek. 

Sukcesorzy – z małżeństwa z Teresą Teklą miał dziesięcioro dzieci: 7 synów i 3 córki – kontynuowali jego dzieło. Spośród córek Feliksa najbardziej znana była hr. Róża Sobańska, opiekunka zesłańców, zwana Różą Sybiru, Różą Wygnańców. Jej mąż Ludwik za działalność patriotyczną został skazany na więzienie i zsyłkę. Jako żona podążała za nim. Na Podolu zakładała szpitale, szkoły i szwalnie, organizowała zbiórki dla zesłańców wśród ziemian. Jeszcze chyba bardziej wyróżniło się i zapisało w historii kilku  synów Feliksa. Piąty z rzędu – hrabia Henryk Łubieński (1793–1883) był absolwentem studiów prawniczych w Warszawie i Paryżu, posłem na sejm Królestwa Polskiego, radcą stanu, współorganizatorem i wiceprezesem Banku Polskiego. A nade wszystko organizatorem przemysłu polskiego, zwłaszcza żelaznego, tkackiego i cukrowniczego. Inicjował założenie Huty Bankowej w Dąbrowie Górniczej. W 1835 r. wystąpił z inicjatywą budowy Kolei Warszawsko – Wiedeńskiej, łączącej Warszawę z Zagłębiem Dąbrowskim. W 1818 r. osiadł w majątku Kazimierza Wielka, odkupionym od brata Franciszka. Do posiadanych dóbr Guzów dokupił liczne kolejne. Założył cukrownie w Guzowie i w Częstocicach, a w Lubartowie fajansarnię. W Firleju stworzył fabrykę wyrobów żelaznych, głównie narzędzi i maszyn rolniczych. W Rudzie Guzowskiej, późniejszym Żyrardowie, założył przędzalnię lnu. W 1830 r. otworzył z bratem Tomaszem – o którym więcej w następnym odcinku wspomnień o Łubieńskich – dom handlowy, który w czasie powstania listopadowego sprowadzał z zagranicy materiały wojenne i ekwipunek żołnierski. Założył fabryki prochu i saletry, warsztaty krawieckie i szewskie. Posiłkował się kredytami z Banku Polskiego co skutkowało, niestety, postawieniem mu zarzutów o wykorzystywanie państwowych pieniędzy na cele prywatne. Został oskarżony i aresztowany. Rok przebywał w twierdzy w Zamościu i trzy lata na zesłaniu w głąb Rosji, w Kursku. Na pokrycie strat poniesionych przez Bank Polski poświęcił swój majątek. Zmarł w Warszawie w 1883 r. Z małżeństwa z Ireną Potocką miał jedenaścioro (!) dzieci, o większości z nich trzeba także koniecznie wspomnieć.  Ale… 

Poszukiwania w źródłach internetowych informacji o Łubieńskich stało się dla mnie zajęciem o tyle czasochłonnym co frapującym. Wprowadzenie do wyszukiwarki tego nazwiska skutkowało pojawianiem się zapisów o coraz to  kolejnych przedstawicielach rodu o najczęściej niezwykle ciekawym i godnym życiorysie. Ich choćby streszczenie zajęłoby zapewne historyczną szpaltę w kilku co najmniej kolejnych numerach „Życia Kalisza”. Ale – w myśl zasady: co za dużo, to niezdrowo – aż tak okrutny nie będę i mini-gawędę o Łubieńskich i Szczytnikach za dwa tygodnie już dokończę. Na łamy czasopisma zapraszam już dziś.

Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do