Reklama

Łubieńscy – never ending story (II)

01/04/2023 06:00

 Dwa tygodnie temu napisałem co nieco o kilku przedstawicielach związanego z Kaliszem i Ziemią Kaliską rodu Łubieńskich. No to obecnie dokończę tą opowieść. 
Kolejnymi synami wspomnianego w poprzedniej części Feliksa  Łubieńskiego byli urodzeni w Szczytnikach  w tym samym, 1784 r.  hrabiowie Franciszek Ksawery  i Tomasz Andrzej Adam Łubieński. Obaj byli żołnierzami armii napoleońskiej a  Tomasz  – przyszedł na świat  w wigilię Bożego Narodzenia – był nawet członkiem straży honorowej Cesarza. Brał udział w wielu jego bitwach, na czele szwadronu napoleońskich szwoleżerów przełamywał ostanie punkty oporu hiszpańskiej armii w wąwozie Somosierra. Chyba spisywał się na tyle dobrze, że Napoleon długo nie chciał przyjąć tomaszowej dymisji. Kiedy została mu wreszcie, po abdykacji Napoleona, przyznana, poszedł w bankowość – współtworzył Towarzystwo Kredytowe Ziemskie –  i w działalność handlową. Został dyrektorem domu handlowego „Bracia Łubieńscy” . Poza tym działał w Dyrekcji Poczt i Policji Krajowych, był też nawet zastępcą ministra spraw wewnętrznych. W międzyczasie zamienił  rodzinne Szczytniki wraz z Kalinową na starostwo guzowskie. Jego życie prywatne oraz działalność polityczną opisał w formie ciut  zbeletryzowanej  Marian Brandys w „Końcu świata szwoleżerów”. Kolejny niepospolity Łubieński to Piotr. Urodzony w Szczytnikach, karierę wojskową rozpoczął jako major Gwardii Narodowej Warszawskiej, kampanię 1812 r. odbył jako szef sztabu dywizji, kierował obroną twierdzy Modlin. W r. 1816 wycofał się z czynnej służby wojskowej, powrócił do niej w czasie powstania listopadowego – mianowany na gen. brygady i dowódcę Gwardii Narodowej, uczestniczył też wtedy w powstańczych bataliach, został też wiceprezydentem Warszawy. Już w okresie Ks. Warsz. należał do masonerii, po ustąpieniu z wojska gospodarował w dobrach żony, Barbary z Szymanowskich.
Karierę wojskową robili także kolejni familianci, jak np. hrabia Jan Łubieński który wcześniej – po wkroczeniu wojsk francuskich na ziemie polskie – jako 18-letni młodzieniec został obwołany generałem pospolitego ruszenia. Brał udział w powstaniu listopadowym. Był też hrabia Tadeusz Łubieński, który otrzymał imię na część Tadeusza Kościuszki oficerem napoleońskim a później, w Rzymie, uzyskał doktorat z teologii i prawa kanonicznego i został – wzorem przodków –  biskupem włocławskim. 

W poprzednim odcinku obiecałem, że wspomnę nieco więcej o potomkach Henryka (brata wyżej wymienionych). Jego dziećmi byli m.in. hrabiowie (a jakże) Edward – pisarz, działacz katolicki i pan na włościach w Kalinicy, Konstanty Ireneusz – biskup sejneński, mimo krytycznej postawy wobec powstania styczniowego deportowany w głąb Rosji i tam prawdopodobnie otruty i Julian – architekt i naukowiec (to nowy zawodowy wątek w rodzinnej sadze rodu).
Natomiast wśród wnuków Henryka znalazł się redemptorysta – hrabia Bernard Alojzy Łubieński    (1846-1933) – niestrudzony kaznodzieja i misjonarz, zwany apostołem Polski. Uczestniczył w 244 misjach, podczas których przeprowadził 508 rekolekcji. Przeprowadził też 54 renowacje w kościołach na terenie całej Polski. Był też autorem dzieł literatury religijnej. Sześćdziesiąt lat jego ofiarnej i pełnej wyrzeczeń – był częściowo sparaliżowany – posługi kapłańskiej docenił nawet papież Pius XI przysyłając mu okolicznościowy list. Obecnie trwa postępowanie zmierzające do beatyfikacji ojca Bernarda.

  Kolejnych niezwykłych Łubieńskich, choćby tylko tych ze swoimi biogramami w Wikipedii jest jeszcze wielu – a tu powoli pora kończyć. Wspomnę więc jeszcze tylko o urszulance Marii Cecylii Łubieńsiej która  jako jedna z pierwszych zakonnic polskich uzyskała w 1910 r. doktorat. No i zajrzyjmy na dokładkę też do Stawiszyna. Na niezwykłe życie jeszcze jednego – tym razem związanego z tym miasteczkiem – pana Łubieńskiego zwróciła mi uwagę pani Marta Gołembiewska, która kilkanaście już lat bada dzieje tego rodu.  Jan Hilary Łubieński herbu Pomian urodził się w 1799 r. w Chojnie. Był synem Józefa Łubieńskiego, komisarza departamentu kaliskiego, członka kaliskiej loży masońskiej „Hesperus”.  Pobierał nauki w Kaliszu, później ukończył studia prawnicze we Wrocławiu, pracował w prefekturze departamentu kaliskiego. następnie w ówczesnej Komisji Wojewódzkiej Kaliskiej. Drogę do kariery prawniczej ułatwiło mu  małżeństwo z Pelagią, bratanicą generała Zajączka, wcześniej rozwiedzioną ze  spoczywającym na miejskim cmentarzu Rafałem Zajączkiem. Ach, te koligacje rodzinne…. No i proszę – pan Jan od 1822 r. pełnił funkcję sędziego Trybunału Cywilnego województw mazowieckiego i sandomierskiego. Zamieszkał w Warszawie podczas gdy luba żonka przebywała w Kaliszu albo w pałacu Zajączków w Opatówku. Tu zajmowała się potomstwem – Gabrielą i Alfredem Józefem. Po śmierci generała Zajączka  siostra Pelagii – Gabriela Radoszewska (bratanica generała) przekazała jej na własność dobra stawiszyńskie. Odtąd Łubieńscy spędzali czas pomiędzy Warszawą – sędzia Jan Hilary został mianowany na Radcę Stanu, Tajnego Radcę i wreszcie senatora a majątkiem stawiszyńskim, gdzie wyremontowali dla siebie dwór położony w Długiej Wsi. Lecz niestety – w 1835 r. Pelagia umiera w Dreźnie ale pochowana jest  w krypcie w kościele stawiszyńskim. A pogrążony w żałobie Jan kilka lat później poślubia – Konstancję z Łęckich. Ale – gdy ów dzielny mąż angażował się bez reszty sprawy polityczno-patriotycznej, społecznej i biznesowej natury – chyba nie dość starannie zajmował się żoną, która zresztą i tak – według opinii jej pierwszego męża była kobitą pełną „własnych usterków”. Zatem i ta małżeńska idylla po siedmiu latach zakończyła się rozwodem. Nawiasem – wychodzi na to, że Łubieńscy powinni byli więcej uwagi poświęcać żonom, zwłaszcza tym o wdzięcznym imieniu Konstancja. Oto inna Konstancja – małżonka hr. Józefa Łubieńskiego (który w Pudliszkach uruchomił cukrownię, a zakład dał początek znanej do dziś firmie branży spożywczej) straciła zupełnie głowę (i, zdaje się, dobre imię) dla nie byle kogo – samego Adama Mickiewicza. O ich, zapoczątkowanym w „naszym” Śmiełowie romansie napisano już wiele opracowań,  dzieł i dziełek literackich a wielu jest skłonnych uznać frywolną Konstancję za  pierwowzór Telimeny z Pana Tadeusza. 

  Wróćmy do Jana Hilarego, który nie daje za wygraną – uzyskuje dyspensę od Stolicy Apostolskiej  i poślubia… siostrzenicę. W kwietnia 1860 r. w kościele św. Krzyża w Warszawie zawarty został związek małżeński sędziwego wuja z zaledwie 21-letnią siostrzenicą Kazimierą Joanną Jarmund, córką Józefy z Łubieńskich i Kazimierza. Młodziutka Kazia niezbyt długo cieszyła się jednak szczęściem małżeńskim, gdyż dwa miesiące później zostaje… wdową. Jan Hilary zostaje pochowany na Powązkach. Wychodzi na to, że w testamencie zapisuje jej chyba jednak zbyt „skromną” sumę hipotekowaną na majątku stawiszyńskim, którym zresztą  zarządzał jego syn, Alfred. Rozpacz wdówki nie trwała więc długo i rychło znalazła  ona pocieszenie w ramionach rosyjskiego urzędnika, którego niebawem została żoną.

  I wreszcie – by zakończyć kaliskim akcentem – zapraszam do naszej pobernardyńskiej świątyni (obecnie oo. Jezuitów). Tam z przodu po lewej stronie znajdziemy wykonane jest ono z miedzianej malowanej blachy o półowalnym kształcie oryginalne epitafium. Posiada ono aż trzy portrety: Aleksandra – no, oczywiście Łubieńskiego w staropolskim stroju i z napisem „Aleksander de Łubna Łubieński Sędzia Ziemski Województwa Kaliskiego” i przy okazji  kasztelana gnieźnieńskiego oraz jego dwóch (jaka harmonia!) żon. Anny i Maryanny. Spokojnie, pan Aleksander nie był bigamistą – jedna z pań zajęła miejsce pierwszej już po jej „zejściu”. Z kolei pan (też hrabia?) Aleksander zmarł w roku 1753, a portrety zaprezentowano na słynnej poznańskiej wystawie Vanitas. Portret trumienny na tle sarmackich obyczajów pogrzebowych, robiącej furorę na przełomie 1996 i 1997 roku.       
Tak niezwykła rodzina aż prosi się o wnikliwe kwerendy naukowców  jak i o równie niezwykłe opowieści „z fabułą”. Na szczęście powstają takowe. Publikacja  Łubieńscy. Portret rodziny z czasów wielkości ma jeszcze dodatkowy atut.  Jej autorem jest Maciej Łubieński – potomek bohaterów naszego dwuczęściowego artykułu. Pisarz, historyk ale i współtwórca kabaretu „Pożar w Burdelu”,  stworzył pasjonującą sagę o tym jak skromna szlachta z kaliskiego wdrapała się na szczyt, i o tym, jak z niego spadła, pisze  o biskupach, pisarzach, żołnierzach i powstańcach, politykach, milionerach, ale i bankrutach. Niby normalne ludzkie koleje losu tak jednak niezwykłego rodu.

Piotr Sobolewski

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do