Reklama

Lubimy śmiać się z siebie. Boimy się dzieci i Internetu

03/03/2010 13:19

Z niebezpiecznie śmieszną grupą mężczyzn, czyli kabaretem ,,Paranienormalni’’, rozmawia Marzena Grygielska

– Fanki piszą na forum, że chętnie złożyłyby wam propozycję matrymonialną. Kto z was jest jeszcze wolny?
Robert Motyka: – Jak trzeba, to wszyscy…
Igor Kwiatkowski: – Wiemy, że jesteśmy rozpoznawani i lubiani, ale chyba nie jesteśmy traktowani w tym zakresie poważnie…
Rafał Kadłucki: – Może Michał? Tak. On jest do wzięcia.
Michał Paszczyk: – Dziewczyny poszukują zawsze fajnych chłopaków z poczuciem humoru. Ciągle mam nadzieję, ze to właśnie mnie szukają…

– Ale Ty Michale jesteś podobno nieśmiały. Jak radzisz sobie z tym na scenie?
M.P.:  – Należę do nieśmiałych, ale na scenie nie czuję tego. Wcielam się w różne postacie. Przeszkolony przez szkołę teatralną, potrafię radzić sobie z tą niedoskonałością…

 – Czy jest jakiś temat, którego unikacie przy parodiowaniu?
R.M.: – Cierpimy na pewne poczucie smaku. Może balansujemy na granicy, ale nigdy jej nie przekraczamy i staramy się unikać tematów z natury obrzydliwych, bądź w przypadku polityki – dla nas mało zrozumiałych…
R.K.: – Unikamy polityki.  Wydaje nam się, że jest wiele kabaretów radzących sobie z tym tematem lepiej od nas...

– Macie może na swojej liście taką postać, która najlepiej nadaje się do parodiowania?
R.M.: – To może być każdy. Od parodiowania jest Igor i pewnie potwierdzi moją wypowiedź.
I.K.: – Bywamy w takich miejscach, że temat sam się nawija na warsztat. Ostatnio pękła nam szyba, więc zasuwamy do szklarza. Pan był na tyle śmieszną postacią, że był już na dzień dobry parodią samego siebie.  Dlatego lubimy naśladować ludzi spotkanych prywatnie…
R.M.: – Ja na przykłada siedzę w pozycji, jaką przybiera zawsze Brad Pitt, którego poznam prywatnie (śmiech)…
I.K.: –  Na przykład taksówkarz potrafi być o wiele ciekawszą osobą do parodiowania niż Doda, ponieważ  jej bardzo charakterystyczne ,,ja Cię’’ jest  znane już chyba wszystkim…
R.M.: – Wyzwaniem dla nas jest sięgać po parodię tych, którzy nie są aż  tak bardzo oczywiści…

– Lubicie śmiać się również z samych siebie…
R.M.: – Bardzo. Przy wstępie do całego spektaklu, przedstawiając się, śmiejemy się z naszej byłej pracy, z wykształcenia, z naszych rodzin, ze spotkań ze znajomymi…
I.K.: – Śmiać się z kogoś nie jest trudno. My śmiejąc się z siebie pokazujemy, że wcale nie jesteśmy lepsi, fajniejsi czy mądrzejsi…

 – Gdy zaczęliście występować jako kabaret, czy odnieśliście chociaż raz wrażenie, że wasze skecze nie są śmieszne?
 R.M.: – Sam początek był bardzo nudny. Napisaliśmy pięć skeczy. Ogólnie nie były śmieszne…
I.K.: – Byliśmy przerażeni…
R.M.: – Mieliśmy okropną tremę i byliśmy zdenerwowani,  a ja modliłem się, żeby jak najszybciej zejść ze sceny, bo było mi niedobrze. 
I.K.: – Później nabierało to dopiero kolorów i teraz, jeśli któryś ze skeczy jest słabiej odbierany przez publiczność,  traktujemy to jak wyzwanie i wiemy, że musimy go dopracować…
I.K.: – …W najgorszym razie trafia nam się jedno zdanie śmieszne w całym skeczu…
R.M.: – Nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe, żeby stworzyć dwugodzinny spektakl, w którym ludzie non stop będą się wybuchali śmiechem.
I.K.: – Musi być sinusoida...
M.P.:  – …Wprowadzamy tzw.  dramaturgię przedstawienia…(mag)

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do