
Śmieszy język i sformułowania, przekazywane rady współczesnym wydadzą się naiwne, czasem niebezpieczne, ale od powstania tych książek minęło ponad 200 lat. Działający w Kaliszu Ludwik Perzyna, brat Zakonu Szpitalnego św. Jana Bożego, należał do propagatorów zdrowego, higienicznego trybu życia
Z pięciu dzieł medycznych
Ludwika Perzyny w bibliotece kaliskiego muzeum znajdują się dwa. Pierwszy, najstarszy tom pochodzi z 1789 r. i jest swobodnym przekładem książek szwajcarskiego lekarza Simona Andre Tissota. Po kilku latach, ponownie w kaliskiej Drukarni Prymasa Arcybiskupa Gnieźnieńskiego (byłej jezuickiej), wyszła trzytomowa praca o zawiłym, barokowym tytule, który tutaj zredukujemy do pierwszych słów „Nauki cyrulickiey krótko zebranej…”. Z trzech części pracy w Kaliszu dostępne są dwie, w tym ostatnia opisująca „Przypadków Pięćdziesiąt i Cztery Cyrulictwa Wojennego”. Pisał Perzyna specjalnie dla włościan i dla osób pomagającym kobietom rodzącym; oddzielne dziełko poświęcił anatomii. Bez pomocy specjalistów wielu dziedzin nie jest możliwa rzetelna ocena lekarskiej wiedzy Perzyny, adekwatna do zdobyczy nauki jego czasów. Rozmach działalności zakonnika, lista adresatów, do których kieruje on swoje książki, pozwala natomiast bez problemu zobaczyć w nim społecznika i propagatora zdrowego trybu życia. Lubiący zabawę puzzlami z opisu „przypadków” i zaleceń podawanych na tych stronach złożą także ciekawy, barwny opis obyczajów i mentalności podwładnych Najjaśniejszej Rzeczpospolitej końca XVIII w.
Porządek życia
Kalisz w tym czasie ma dwa szpitale, św. Ducha sięgający swoimi początkami XIII w. (nieistniejące zabudowania nad dawnym kanałem rzeki przy zbiegu pl. Kilińskiego i ul. Babinej) oraz założony dwa stulecia później św. Trójcy (przy rogatce, naprzeciwko kościoła reformatów). Oprócz dachu nad głową zakonnicy prowadzący oba przybytki dają swoim podopiecznym wsparcie duchowe. Według reguły duchaków, chorzy trafiający do ich szpitala „naprzód mają się wyspowiadać z grzechów i komunikować; później mają być zaniesieni lub zaprowadzeni do łóżka. I tu, jako panowie, wedle możności domu mają być podejmowani miłosiernie”. Możliwości realnego leczenia są niewielkie.
Sytuacja ma szansę się zmienić w 1788 r., gdy przeorem przytułku św. Ducha zostaje Ludwik Perzyna z zakonu bonifratrów (Zakon Szpitalny św. Jana Bożego). Brakuje informacji potwierdzających, czy zakonnik zdobywał wiedzę na uniwersytecie. Śmiałe próby ogarnięcia całości medycznej sztuki, znajomość anatomii i chirurgicznej praktyki pozwalają jednak nazywać Perzynę lekarzem. Podczas zaledwie trzech, czterech lat swojego pobytu nad Prosną wyda on w miejscowej drukarni prymasowskiej swoje wszystkie dzieła medyczne, łącznie z tłumaczeniem-kompilacją pt. „Porządek życia w czerstwości zdrowia w długie prowadzący lata”. Jest to rodzaj podręcznego przewodnika, który dzisiaj mógłby być rozprowadzony z dopiskiem „Z apteczki babuni”. Oprócz listy niezbędnych w każdym domu ziół i specyfików (w tym miodów i powideł jałowcowych) zaleca Perzyna picie herbaty (na poty dla chorych) i wód mineralnych oraz zażywanie ruchu na świeżym powietrzu, co brzmi już bardzo znajomo. W innym miejscu radzi on, aby jeść raczej lżejsze potrawy, a zamiast jednego obfitego posiłku wybierać kilka mniejszych. Żyć zdrowo, to znaczy z umiarem i w szacunku dla własnych lat. Mniej więcej taka ogólna zasada pobrzmiewa już w spisie treści. Autor kompilacji dzieli całość swoich rozważań na „porządek życia” w młodocianym, średnim i dojrzałym wieku. Osobne akapity zostały poświęcone kobietom („białej płci”) oraz dzieciom.
Z nowoczesnością w wydaniu osiemnastowiecznego zakonnika trzeba jednak uważać. To świat, w którym nowe w najlepsze sąsiaduje z bardzo starymi przekonaniami. Perzyna klasyfikuje ludzi według czterech temperamentów Hipokratesa; wyróżnia sangwiników („porządek życia dla krwistych”), flegmatyków, choleryków i melancholików. Jak starożytni, autor upatruje zdrowia w utrzymaniu równowagi czterech podstawowych płynów w organizmie (krew, żółć, śluz, czarna żółć). Ale i w tym podziale pojawia się nowość. Otóż, bonifrater występuje z osobnymi radami dla literatów, tj. ludzi trudniących się pracą umysłową, pracowitych (dzisiaj zwanych „fizycznymi”) i ludzi „siedzeniem się bawiących”… Jaki stąd wniosek? Już osiemnastowieczna medycyna zauważała wpływ „trybu” życia na zdrowie, zalecając różne sposoby dbania o kondycję ciała.
Bez dowcipu cyrulik obejść się nie może
Cyrulik w dawnej Polsce najczęściej był połączeniem golibrody i felczera, ale wzywano go zarówno w przypadkach błahych, jak i wymagających interwencji chirurgicznej. Dlatego nie można się dziwić, że skutki leczenia bywały opłakane, a modlitwa nader często okazywała się najpewniejszym lekarstwem. Z Kalisza pochodzi doskonałe źródło nakreślające sugestywny obraz ludzkich utrapień z okresu sprzed rozwoju medycyny. Jest to spisana przez ks. Stanisława Józefa Kłossowskiego księga cudów i łask św. Józefa czczonego w ołtarzu kolegiaty (1780 r.). Na jej kartach roi się od przykładów chorób, z którymi nie radzili sobie ówcześni „specjaliści” – od czarnej ospy, przypadłości psychicznych i neurologicznych, po różne postacie nowotworów. Kiedy ciężarna Katarzyna Wadzicowa rozchorowała się, „lekarze do wyprowadzenia z niej [choroby] bardzo wielkiej chcieli kwoty, drudzy zupełnie podjąć się [wyleczenia] nie chcieli” – odnotuje ks. Kłossowski. Jak wynika z przytoczonej historii albo wzywanym brakowało umiejętności, albo wzywającym pieniędzy. „Nauka cyrulicka…” Ludwika Perzyny (według założeń piszącego przystępny podręcznik dla wszystkich potrafiących czytać po polsku) miała tej sytuacji zaradzić, a przynajmniej złagodzić skutki niewiedzy. „(…) Temi ja pobudzony przyczynami napisałem niniejszą książeczkę, która każdemu Gospodarzowi w swojej familii, każdemu zgromadzeniu, w każdej parafii będąc potrzebna, być i znajdować się powinna. Trafią się często przypadki nagłego potrzebujące ratunku, tej książki można czy to samemu się zatrudnić kuracyją, czy też aż do przybycia cyrulika rzecz w niepogarszającym się umieć utrzymywać stanie [pis. oryg.]”. Inna rzecz, że dalsze słowa Perzyny każą poddać w wątpliwość sens oczekiwania na jakiegokolwiek „magika”: „Często cyrulik zaprowadzony sam nie wie, co ma z pacjentem począć, często robi rzeczy przeciwne lub nie pożyteczne, często niewydające się nieumiejętności łudzi przytomnych, co po tym dożywotnim kalectwem lub śmiercią pacjenci przypłacić muszą”. Dopiero czytane w tej perspektywie przykazania dla młodych adeptów sztuki medycznej nabierają odpowiedniego ciężaru: „Uczeń każdy zabierający się do nauki cyrulickiej powinien mieć zdrowy rozsądek, czyli rozum, nauka bowiem cyrulicka nie sposobem jakiego rzemiosła (które się także bez dowcipu obejść może) uczącym się jej pokazywana i podawana będzie, ale raczej sposobem wyższym a wyzwolonym naukom przyzwoitym, gdzie dowcip i rozum czynności poprzedzać, a rozsądek w rzeczach zawiłych sposób dalszego postępowania w kuracjach obmyślać i okazywać powinien”. W cytowanym fragmencie zakonnik odnosi się do znanego od późnej starożytności podziału na sztuki wyzwolone (artes liberales) i pospolite (artes vulgares). Do tych drugich, powstających mechanicznie, tj., jak dowodzono, jedynie przez biegłość rąk aż do czasu renesansu zaliczano także malarstwo, rzeźbę i architekturę. W walkę o rehabilitację sztuk pięknych, zarazem pracy artystów, zaangażowały się najtęższe głowy epoki. Kilka wieków później na ziemi polskiej Perzyna rozpoczął swoją skromną krucjatę o… światłego cyrulika.
Czy dzieła bonifratra były czytane? „Porządek życia…” doczekał się trzech wydań, z czego ostatnie, znaczne poszerzone, było wznawiane. Przeor Perzyna wyjechał z Kalisza ostatecznie w 1793 r.; zmarł w 1812 r. w Warszawie. Kaliski szpital nosi imię zakonnika lekarza od 1989 r.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie