
Drugie Igrzyska Olimpijskie w karierze, pierwszy medal w historii jej startów w tych zmaganiach, jak również pierwszy w dziejach kaliskiego sportu. Marta Walczykiewicz, kajakarka Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego, była bohaterką nie tylko polskiej ekipy w Rio de Janeiro, osiągając cel, który wytyczyła sobie 20 lat temu, gdy rozpoczynała przygodę z tą dyscypliną sportu. Dzięki ogromnej pasji, niesamowitemu wysiłkowi podczas przygotowań, jak również walce
z kontuzjami z Brazylii wróciła do kraju z tytułem wicemistrzyni olimpijskiej w K-1 200 metrów.
Był poniedziałek 15 sierpnia, gdy Marta Walczykiewicz rozpoczęła swoją rywalizację na torze regatowym Lagoa Stadium i to od razu w swojej koronnej konkurencji K-1 200 metrów. Pewnie wygrała jeden z czterech przedbiegów, jednak nie dawało to jeszcze bezpośredniego awansu do finału, bowiem 24 najlepsze kajakarki miały przed sobą udział w fazie półfinałowej, w której odbyły się trzy wyścigi. Również i tym razem kaliszanka była bezkonkurencyjna, ale znakomicie popłynęły Nowozelandka Lisa Carrington oraz Azerka Inna Osipienko-Rodomska. Obie jako jedyne pokonały barierę 40 sekund.
We wtorek o 14.47 rozpoczęła się walka w finale A
K-1 200 metrów, której stawką były medale. Marta Walczykiewicz od początku kontrolowała sytuację na torze, płynąc znakomicie, a w końcówce, wyjątkowo dramatycznej, nie zaprzepaściła tego, co wypracowała wcześniej. Odpierała groźne ataki, nie rozglądała się za rywalkami, tylko zmierzała po spełnienie swojego największego sportowego marzenia. Pierwsza linię mety minęła Lisa Carrington, z którą Polce nie udało się jeszcze ani razu wygrać, chociaż najbliżej tego była właśnie w Rio de Janeiro, w którym została po raz pierwszy w sportowej karierze medalistką Igrzysk Olimpijskich – srebrną. Stawkę kajakarek, które niebawem miały stanąć na podium, uzupełniła Inna Osipienko-
-Rodomska.
– Tym razem popłynęłam inaczej niż podczas wielu poprzednich ważnych regat, kiedy od startu wkładałam w walkę cały potencjał swoich sił, a później mi ich brakowało – powiedziała szczęśliwa Marta Walczykiewicz. – Od samego poranka w dniu finału trudno było mi się uspokoić, jednak gdy wsiadłam do łódki, nagle poczułam wyjątkową swobodę i komfort psychiczny. Pozostało już tylko przełożyć to na ciężką pracę, włożoną przeze mnie podczas treningów. I tak się stało.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie