
Kaliskie Spotkania Teatralne na półmetku
Połowę tegorocznych Kaliskich Spotkań Teatralnych mamy już za sobą. Trudno jeszcze typować faworytów w konkursie sztuki aktorskiej. Na razie pewne jest jedno: Teatr Rozmaitości jest wielki! I drugie: ceny biletów też są wielkie, by nie powiedzieć – horrendalne!
Jeżeli mamy do czynienia ze spektaklem firmowanym przez warszawskie Rozmaitości, którego reżyserem jest Grzegorz Jarzyna, możemy obstawiać w ciemno, że będzie to Wydarzenie. TR Warszawa to od lat jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy teatr w naszym kraju. Potwierdził to spektaklem „Między nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej w reżyserii wspomnianego już G. Jarzyny, pokazanym w minioną sobotę na otwarcie kaliskiego festiwalu. Sporym atutem okazał się już sam tekst Masłowskiej, rozrachunkowy wobec stereotypów polskości i Polaka, gombrowiczowski z ducha, choć nasycony większą dawką dosadności i absurdalnego, gorzkiego humoru. Nie zabrakło w nim typowego dla jego autorki obrzydzenia otaczającym nas brudem, tandetą i bylejakością. Aktorzy i reżyser zrobili z tego majstersztyk. Rozmaitości zagrały to przedstawienie z właściwą sobie precyzją i polotem, niemal tanecznym krokiem i z uśmiechem na ustach – pomimo tematyki dalekiej od wesołości. Czy wśród tylu znakomitych artystów znajdzie się wybranek lub wybranka konkursowego jury? A może nagrodzeni zostaną wszyscy, za grę zespołową? Postawiłbym na to drugie, choć jest to, rzecz jasna, ocena subiektywna i sformułowana na długo przed końcem festiwalu, który może jeszcze przynieść niejedną niespodziankę.
Kaliska publiczność miała już w tym roku wiele okazji, by obejrzeć „Ja, Hamlet” w reż. Marka Kality i „The New Electric Ballroom” w reż. Rudolfa Zioło, firmowane przez Teatr im. W. Bogusławskiego. O jeszcze jednym spektaklu z kaliskim akcentem, „Getsemani” w reż. Anny Augustynowicz, będącym koprodukcją Teatru w Kaliszu i Teatru Współczesnego ze Szczecina piszemy osobno w innym miejscu. Warto natomiast zatrzymać się przez chwilę nad niedzielnym „Miastem” Jewgienija Griszkowca w reż. Artura Urbańskiego z warszawskiego Teatru Ateneum. Ta sztuka i ten spektakl kontynuują najlepsze tradycje rosyjskiego dramatu. Duszna, egzystencjalna problematyka otacza głównego bohatera, usiłującego wydostać się z pułapki „zwykłego życia”, instynktownie dążącego do jakiejś wielkiej zmiany, choćby za cenę zniszczenia swego dotychczasowego świata, zerwania z rodziną, porzucenia niezłej pracy itd. Inaczej mówiąc, mamy tu kryzys wieku średniego i klasyczny konflikt między potrzebą wolności a potrzebą bezpieczeństwa, z naciskiem na wolność. Zarówno autor, jak i reżyser pozostawili sporo miejsca aktorom na ich grę. W spektaklu tym oglądamy znakomitego Mariana Opanię, ale i kilka innych udanych kreacji aktorskich. Może więc z tego grona jury wyłoni w najbliższą sobotę laureata? (kord)
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Witam, ja również "zbojkotowałem" KST z uwagi na koszt biletów. Niestety nie stać mnie na to, aby wydawać 120, czy nawet 180 zł za bilet do teatru...
Ciekawe czy pan Pęcherz może powiedzieć ile miasto zakupiło biletów i karnetów na KST , a może Wasza redakcja się tym zainteresuje bo na każde występy na hali Winiary miasto kupuje bilety i ciekawe kto je otrzymuje.
niestety nie było mi dane uczestniczyć w KST właśnie z powodu cen biletów. Kalisz to nie stolica, zarobki są tu prowincjonalne i nie stać mnie na pójście do teatru.nie jestem też niestety żadnym ważnym urzednikiem i biznesmenem i nikt nie funduje mi biletów
Jak Urząd Miasta kupuje bilety dla kolesiostwa to cena nie gra roli mają daleko gdzieś mieszkańców,to jest kultura naszej kliki która jest przy korycieeeeee