Reklama

Miszczyk i mimozy

04/11/2023 06:00

 Poczet artystów kaliskich tworzących w XX wieku jest zacny. Słownik malarzy, rzeźbiarzy i innych, jak mniemam poukładałby i skoncentrowałby wiedzę o twórcach, spośród których o wielu z nich świadomość ich talentu przebywa obecnie na emigracji. Dość przypomnieć tutaj bardzo wartościową wystawę o Alinie Szapocznikow, otwartą w ubiegłym tygodniu w Muzeum Okręgowym Ziemi Kaliskiej. O Szapocznikow, która do tej pory znana i doceniana była głównie we Francji. O Alinie z Kalisza w kolejnym artykule. A dziś o Zygmuncie Miszczyku. Mistrzu nie ulegania modom i trendom. (…) Miał zawsze świetne wyczucie formy i koloru” – dokonania swojego przyjaciela oceniał po latach prof. Andrzej Niekrasz. Na warsztat historyczny bierzemy dziś jesienny obraz Zygmunta Miszczyka z sylwetą znanej wszystkim kaliszanom, bibliotece asnykowskiej przy ulicy Legionów.

Pałac jak z bajki
Do gubernialnego Kalisza pierwszych lat XX wieku chętnie zajeżdżały wielkie nazwiska dające początek wielu zacnym firmom a więc i fortunom. W pierwszej dekadzie ubiegłego stulecia dało się zaobserwować w Kaliszu pomyślny rozwój przemysłu. W 1902 r., a następnie w 1907 r., nastąpiły najpoważniejsze impulsy przyczyniające się do zintensyfikowania inicjatyw gospodarczych. W 1902 r. uruchomiono kolej kalisko-warszawską jako odnogę linii Warszawsko-Wiedeńskiej, zaś w w 1907 r. nastąpiło połączenie torów z Kalisza do stolicy z niemieckim systemem kolejowym poprzez budowę węzła kolejowego w Nowych Skalmierzycach. Te dwa wydarzenia umożliwiły Kaliszowi włączenie się w proces wymiany ekonomicznej i finansowej z rynkami rosyjskimi i zachodnioeuropejskimi. Fortuny bez przeszkód toczyły się nad Prosnę po drodze żelaznej zarówno ze wschodu jak i zachodu. O tamtym okresie w dziejach naszego grodu, zupełnie bez przesady można powiedzieć, że był to okres złoty. Powstała wtedy ulica K. Pułaskiego z najpiękniejszymi i największymi w mieście pałacami mieszczańskimi. Słowem – działo się!

Na szczęście dla Kalisza, terenami inwestycyjnymi nad Prosną i chęcią pomnożenia kapitału zainteresowali się bracia Wilhelm, Ludwik i Hugo Müllerowie. Byli oni synami Lebrechta Müllera, fabrykanta, który w Nowym Rokiciu i w Chojnach (dziś dzielnice Łodzi) prowadził dobrze znane zakłady bielarskie. Muller „senior” pozostawiwszy w 1902 roku aż 12 spadkobierców swojej fortuny spod znaku bielenia włókna, spowodował rozdrobnienie udziałów fabryki. Wtedy też trójka Müllerów zaczęła szukać nowych możliwości na rozwój i bogacenie się. Zrządzeniem losu (zdecydowanie szczęśliwym) nawiązali z nimi kontakt kaliscy producenci haftów szukający w okolicy nowoczesnego zakładu do bielenia. Słowem – zwabili do Kalisza Muellerów dając rękojmie współpracy. Bracia Muller odrobiwszy lekcje przy ojcu z kontaktów z zachodem w praktyce sprowadzania maszyn przemysłowych, sprowadzili do Kalisza techniki bielenia włókna na poziomie podpatrzonym w Szwajcarii. W 1907 r. wspólnie ze szwagrami Robertem Raffelem i P. Hausmanem kupili obiekty przy ul. Chopina od rodziny Fritschów i rozpoczęli nowy rozdział w historii kaliskiego przemysłu zakładając Pluszownię – późniejszy Runotex. W 1912 r. dwójka z braci: Wilhelm i Hugo przejęli powstały w 1911 r. przy ul. Majkowskiej bielnik i farbiarnię od Beniamina Liebicha, Rudolfa Brückerta i Bronisława Pladeka. Rozpoczęli następnie żmudny etap rozwoju i rozbudowy swoich inicjatyw, które z powodzeniem trwały do końca okresu międzywojennego.

Pałac książki
Któż nie zna „Łódzkiego Luwru”, czyli pałacu Poznańskiego – nieskromnego domu największego łódzkiego przemysłowca? Miejskie pałace rodzin fabrykanckich stały się na początku XX wieku coraz powszechniejszą zabudową także i w Kaliszu, a w miarę rosnących fortun tychże rodzin, budowano także czynszowe kamienice w których „piano nobile” czyli pierwsze piętro było mieszkaniem właścicieli. Nie inaczej było w przypadku Mullerów, którzy wpisali w krajobraz Kalisza kilka willi, spośród których, dziś najbardziej interesuje nas willa miejska Teo Mullera przy dzisiejszej ulicy Legionów – siedziba Biblioteki Głównej – Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Adama Asnyka.
Zgrabny budynek skąpany w bujnym królestwie bogini flory, to zarówno architektoniczny jak i urbanistyczny ewenement w tych okolicach, mocno urbanizowanych od l. 70. XX wieku przy pomocy „wielkiej płyty”. W panoramie osiedla Adama Asnyka, którego jest częścią, stanowi enklawę zieleni i przykład (jeden z niewielu w Kaliszu) budownictwa podmiejskiego z początków XX wieku, kiedy opisywany teren wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiaj. Gdy budowano opisywany pałacyk z bajeczną półokrągłą werandą, Kalisz dopiero co zaczynał istnieć na tych terenach. Szybko po budowie węzła kolejowego, sielskie krajobrazy dzisiejszego osiedla Adama Asnyka z polami zbóż i sadami po horyzont, zaczęły być zabudowywane dworkami, pałacykami i kamienicami czynszowymi. Dobrze ten stan rzeczy oddaje mapa Bronisława Bukowińskiego z 1910 roku, gdzie widać pojedyncze „wycięte” z pól działki pod budowę domów. Z tamtego czasu pochodzi większość ulic biegnących z północnego wschodu ku południowemu zachodowi na mapie miasta: Adama Asnyka, Legionów, Ostrowska i Skalmierzycka.

Dzisiejszy kaganek wiedzy jakim jest biblioteka przy ulicy Legionów, służył rodzinie Mullerów do 1939 roku. Jak ukazują jego sylwetkę nieliczne zachowane fotografie z lat II wojny światowej, pałacyk w bliżej nie rozpoznanych przeze mnie okolicznościach, zaczął służyć... Werhmachtowi, czego świadectwo daje kadr z żołnierzem prężącym się na symbolu budynku – balkonie ponad werandą. Po zagładzie całego mieszczańskiego świata na terenie Polski przez władzę z Moskwy, dawna siedziba zacnej familii, po 1945 roku stała się łakomym kąskiem w przydziałach mieszkaniowych.
Wśród wyposażenia Biblioteki Głównej przy ulicy Legionów, znajdziemy przykurzony nieco obraz Zygmunta Miszczyka o nastroju wybitnie jesiennym. I podobnie jak u Maryli Rodowicz, tak i na tym kaliskim portrecie: światem zaczęła rządzić jesień, topi go w żółci i czerwieni (…) W jesiennym entourag’u okolicy na obrazie, nawet przechodnie „ubrali” się w jesień. Obraz tchnie melancholią, może nawet smutkiem – ktoś z powodzeniem mógłby wtrącić. Bryła naszego pałacu książki jest dobrze widoczna przez rozebrane ze swoich „sukien” drzewa liściaste. Miszczyk sportretował książnicę w latach 80-tych, o czym świadczy postępująca budowa kościoła Miłosierdzia Bożego przy ulicy Adama Asnyka (po prawej stronie obrazu). Biała hiperboidalna sylweta świątyni jest na ukończeniu. Na pierwszym planie widzimy uliczkę, w późniejszym czasie przeobrażoną w chodnik. To pamiątką po pierwotnie planowanym tutaj połączeniu ulicy Górnośląskiej z ulicą Adama Asnyka. Kolorowe tłumy na tle szarych murów budynku to chyba pozytywne przesłanie artysty. Nawet w najbardziej zaniedbanych ścianach, człowiek jest w stanie stworzyć sobą coś pięknego. Budynki tworzą ludzie – zajrzyjcie do przybytku książki spod znaku Asnyka by się o tym przekonać. Aura na zewnątrz potrafi w tym roku zmylić, ni to jesień, ni późne lato. Mimozy już przekwitły, a więc nie nabierzemy się na ciepłe promienie słońca! Zygmunt Miszczyk uprawiał drobiazgowe zapisy dotyczące światła i koloru, przełamywał szary PRL. Najbardziej kolorowy akcent na wielu jego obrazach tworzą ludzie. To trochę wiara w ludzkie możliwości. 

Mateusz Halak

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do