
Od dwóch lat samorząd informował o stworzeniu tzw. modelowego podwórka. Miejsca, które stałoby się przykładem idealnie zagospodarowanej miejskiej przestrzeni, w której mieszkańcy mogliby zacieśniać międzysąsiedzkie stosunki i która jednocześnie nie byłaby dla nich powodem do wstydu. Takie podwórko powstało. Dziwi jednak fakt, że Urząd Miejski o tym nie informuje. Powodem może być rezultat. Ten, delikatnie mówiąc, zawiódł mieszkańców. Działanie, które miało być wstępem do rewitalizacji, pokazało po raz kolejny, że za słowem rewitalizacja wcale nie kryją się remonty.
Rewitalizacja podwórka przy kamienicy na ul. Grodzkiej i Chodyńskiego odbywała się pod hasłem „Grodzka zmiana”. Efektem prac miała być przestrzeń estetyczna i zrewitalizowana, czyli taka, w której mieszkańcy chętnie by przebywali i zacieśniali międzysąsiedzkie więzi. Początki działań to konsultacje społeczne, przeprowadzane najpierw w formie ankiety, a potem spotkań na podwórku. „W ramach projektu «Grodzka zmiana» w miniony wtorek, 26 maja (2015 r. – przyp. autorki), rozpoczęły się konsultacje społeczne w formie wywiadów bezpośrednich, przeprowadzone wśród mieszkańców kamienic przy posesjach Grodzka 8 i 10 oraz Adama Chodyńskiego 5. (…) Przygotowano ankietę, którą posłużyli się licealiści w celu zbadania potrzeb i oczekiwań mieszkańców wspomnianych posesji. Taka forma konsultacji, w którą zaangażowany jest nie tylko Magistrat, lecz także różne grupy życia społecznego sprawia, iż badania stają się przyczynkiem do budowania społeczeństwa obywatelskiego” – to fragment informacji opublikowanej na stronie internetowej Urzędu Miejskiego, którą nadal można znaleźć w sieci. Dwa miesiące później pojawiło się tu z kolei podsumowanie spotkania z przedstawicielami samorządu: „Kaliszanie spotkali się dziś na podwórku przy ul. Grodzkiej 6, by wspólnie porozmawiać na temat rewitalizacji tego terenu. Mieszkańcy dyskutują o «podwórku moich marzeń», o tym, co chcieliby zmienić w swoim otoczeniu, by nabrało ono blasku i stwarzało przyjazną atmosferę”. Dlaczego cytujemy te informacje? Ponieważ dziś brzmią jak ponury żart. W poniższym tekście zachwyty urzędników nad własnymi działaniami przywołamy jeszcze parę razy.
Miało być podwórko marzeń a wyszło g…orzej
Prace rozpoczęto od remontu elewacji kamienic, który zakończono jeszcze w ubiegłym roku. Z kolei w minione wakacje przyszedł czas na samo podwórze. Po ponad roku od konsultacji mieszkańcy wreszcie doczekali się wejścia ekipy budowlanej. Po prawie dwóch miesiącach prac w połowie sierpnia zamontowano ostatnie elementy, robotnicy sobie poszli, a mieszkańcom pozostało się cieszyć nową przestrzenią. Co o niej sądzą?
– Miło mi się tu siedzi, bo jest ładnie i ławeczka też jest.
– Z placu zabaw jestem zadowolona, ale z piaskownicy już nie. Koty się tam załatwiają i dzieci i tak się nie mogą tam bawić. Reszta jest fajna, dzieci są zadowolone i ja, jako rodzic, również. Uczestniczyłam w konsultacjach, ale muszę przyznać, że nie do końca wzięto nasze zdanie pod uwagę, bo np. miała być szachownica dla dzieci, a są cymbały. Garaże miały być zlikwidowane, a jak stały, tak stoją.
– Pewno, że jest dużo lepiej niż było, ale są lokatorzy niezadowoleni, szczególnie jeśli chodzi o dzieci, bo do tej piaskownicy to chyba po drabinie można wejść. Coś mają jeszcze poprawiać, bo prawdopodobnie zmieniono w ostatniej chwili projekt i ludziom się nie spodobało to, że chcieli inaczej, a jest inaczej. Całkiem co innego mówili, a co innego zrobili. Sąsiadka jest niezadowolona, bo ma blisko okien te kraty i plac zabaw. Jej się nie podoba, rozmawiała na ten temat w urzędzie i ma być jakaś zmiana.
– Dzieci mają wygodę, a starsi też, bo jest ładnie i czysto, ale nie wiadomo na jak długo starczy to wszystko.
– Przynajmniej dzieci mogą się bawić, bo kiedyś to tu był piasek i błoto, i tyle. Brzydko było, a teraz wszyscy są zadowoleni.
– Przegięcie z tym placem zabaw, wjechać do garażu teraz nie można. Mnie się to w ogóle nie podoba, ale nic się nie da zmienić, bo jest za ciasno.
„Wszystkie działania, przede wszystkim te dotyczące podwórka, poprzedzone zostaną konsultacjami społecznymi, bowiem to właśnie z potrzeb lokalnej społeczności oraz wypracowanych wspólnie z magistratem kompromisów wynikać ma ostateczny kształt tej przestrzeni. To będzie stanowić pole doświadczalne zarówno dla mieszkańców, jak i Urzędu” – niestety, okazuje się, że pole doświadczalne, jakim stało się podwórko przy Grodzkiej, stało się polem minowym. – Relacje sąsiedzkie? Według mnie się pogorszyły, bo każdy miał inne oczekiwania, był za czymś innym i wychodzą z tego nieporozumienia, bo ktoś chciał drzewko, a innemu teraz ono światło zasłania, rodzice chcieli placu zabaw, a komuś przeszkadza, że dzieci teraz pod oknami hałasują. Miało być idealnie, a jest g… gorzej – tak podsumowuje „Grodzką zmianę” jedna z mieszkanek.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie