Reklama

Mówiła cicho, brzmiała donośnie

19/12/2007 11:04

Wspomnienie o Sylwii Jurkiewicz-Kokot

– Zaskoczyła nas ta wiadomość, choć od dawna wiedzieliśmy, że jest poważnie chora. To była nie tylko artystka, ale i wspaniały człowiek – mówi dyrektor BWA Marek Rozpara o zmarłej w ubiegłym tygodniu kaliskiej malarce Sylwii Jurkiewicz-Kokot

Jej artystyczna wielkość nie była oczywista, przynajmniej nie od razu i nie dla wszystkich. Do jej malarstwa przekonywaliśmy się powoli i czasem trwało to latami. Byli jednak tacy, którzy Sylwię Jurkiewicz „rozszyfrowali” niemal od razu i trafnie rozpoznali jej podstawową właściwość – skromność. Prof. Jan Tarasin pisał o sile spokoju jej obrazów, o ściszonym głosie panującym nad tłumem i o kameralności wśród zgiełku współczesnego eklektyzmu. – Rzeczywiście, miała wyjątkową  zdolność przemawiania do odbiorcy nie krzykiem, ale jakimś niesamowitym wyciszeniem. Wszędzie manifestowała swój nastrój, swoje „ja” i konstrukcję psychiczną. To była malarka nastroju własnej duszy – wspomina M. Rozpara.
Było to o tyle dziwne, że kontrastowało z żywym temperamentem Sylwii Jurkiewicz jako osoby i z jej energią. Obrazy jednak nie kłamią; przeważają w nich szarości i stonowane brązy. Kolory ożywiają się jedynie jako reminiscencje zagranicznych podróży do tak egzotycznych zakątków kuli ziemskiej jak Afryka. Wskazują na to też tytuły – „Afrykańska wioska” czy „Drzwi w Zanzibarze”. Motyw drzwi należał do ulubionych w dorobku tej artystki. Przeważnie jednak były to drzwi monochromatyczne, zaledwie aluzyjne i niezapowiadające metafizycznych głębi ani wielobarwnych fajerwerków. Cała jej twórczość była krążeniem wokół pewnych tematów, zbliżaniem się do nich i oddalaniem; prace nieraz powstawały cyklami.
– Janusza Kokota znam od bardzo dawna, bo wychowaliśmy się na jednym podwórku, na ul. Bankowej. 30 lat temu postanowił wziąć udział w triennale Kulisiewicza. I nagle okazało się, że Janusz jest artystą. Sylwia i jej twórczość  pod pewnymi względami stanowiły jego przeciwieństwo. Artystami też byli bardzo różnymi. Odwiedzałem ich pracownię na ul. Kanonickiej. W sposób bardzo ewolucyjny i spokojny nasza znajomość przekształcała się w przyjaźń. Oboje byli po częstochowskiej szkole. Staraliśmy się o ich udział w plenerach BWA i rzeczywiście uczestniczyli w nich aż do 2003 r., podobnie jak w poplenerowych wystawach. Sylwia kompletnie się nie zmieniała, jeśli chodzi o podejście do materii malarskiej, zmieniały się tylko jej nastroje. Stworzyła własny alfabet rysowania, mimo że nie zaskakiwała formą. Jej prace miały oczywiście swój walor akademicki, ale też wielki ładunek uczuciowy, który był w nich najważniejszy. To chyba właśnie prof. Tarasin mówił o niej, że może mówić półgłosem w kakofonii różnych mód i póz, a mimo to będzie usłyszana. To, co robiła, było i przedstawiające, i nieprzedstawiające, ale przede wszystkim bardzo indywidualne, wrażeniowe. Może dałoby się tu wykazać jakieś odległe pokrewieństwo z impresjonizmem, ale nie podejmuję się próby zaszufladkowania jej twórczości. Nie wiem, kto był jej mistrzem. Była przede wszystkim sobą…
Co cenne dla artysty, ale niezbyt częste we współczesnej Polsce, a już tym bardziej w Kaliszu, prace Sylwii Jurkiewicz-Kokot sprzedawały się nieźle i coraz lepiej. Kupowała je Łódź, kupowała Warszawa, a z biegiem czasu zaczęła kupować również zagranica. – Wtedy Sylwia pojechała po raz drugi do Afryki, aby pomagać biednym dzieciom, uczyć je malować i rysować, pokazać im trochę normalnego świata. Zrobiła to w momencie, gdy już wiedziała, że jest ciężko chora. A teraz nie zdążyła nawet nacieszyć się nowym domem w Borku koło Wolicy. We wtorek pod wieczór dostaliśmy telefon, że nie żyje…
W przyszłym roku BWA planuje wystawę wspomnieniową poświęconą Sylwii Jurkiewicz-Kokot. Obradujący w czwartek w Galerii Wieża Ciśnień radni z miejskiej Komisji Kultury uczcili zmarłą artystkę minutą ciszy. (kord)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do