
Dawniej samochód jadący na sygnale można było usłyszeć średnio raz na tydzień, teraz słyszymy takie sygnały kilka razy na dobę i staje się to naprawdę coraz bardziej uciążliwe. Jeśli jeszcze widzisz, że na sygnale dojeżdżają do likwidacji gniazda owadów w parku, które było tam sobie od dwóch miesięcy, albo kota na drzewie... Albo jak ostatnio, policja mająca ochraniać mecz, przyjechała i odjechała na sygnale z innego miasta. To budzi pytanie, czy z tymi syrenami, to aby nie przesada? Szkodliwa przesada
Jeśli ktoś, może raz w życiu, będzie miał problem z jakimiś sublokatorami błonkoskrzydłymi, to wezwana straż jadąc na sygnale przyjedzie może 5 minut szybciej, ale tych przypadków jest obecnie tak wiele, że wzywający będzie także słyszał setki, a może i tysiące razy kolejnych wyjazdów do likwidacji innych gniazd owadów. Zatem czy opłaca się zyskać 5 minut, by potem do końca życia wysłuchiwać wielu syren codziennie?
Przyglądając się niedawnej akcji usuwania gniazda szerszeni w Parku Grona (patrz zdjęcia) zapytałem jak często OSP Sulisławice jest wzywana od tego typu akcji.
- W sezonie letnim jesteśmy wzywani do likwidacji takich gniazd kilka razy w tygodniu. Najczęściej są to zgłoszenia ze 112, gdzie ktoś prosi o usunięcie szerszeni albo os. Inne, sąsiednie jednostki wyjeżdżają w tych sprawach równie często. Wyjeżdża ta jednostka, w której rejonie jest zgłoszenie - mówi biorąca udział w akcji Martyna Wytwer.
Poza tym jadący na sygnale samochód bez ważnej potrzeby, zmusza setki innych mijanych po drodze pojazdów do ustąpienia pierwszeństwa, czyli zwyczajnie okrada tych innych z czasu. Jeśli takie niepotrzebne hałasowanie i okradanie z czasu przemnożyć przez tysiące przejazdów i setki miast i miasteczek, to problem staje się wręcz gigantyczny.
Trzeba jeszcze zauważyć, że nieruchomości w pobliżu straży, czy pogotowia narażone są na bardzo częste emanacje syren, więc mocno tracą na swej wartości rynkowej.
Kolejny minus to przyzwyczajenie i zobojetnienie kierowców. Jeśli auto na sygnale mija ich rzadko, to bardziej zdecydowanie ustępują pierwszeństwa, jeśli mija ich często to się zobojętniają i opóźniają dotarcie pomocy w razie istotniejszych potrzeb.
Jeżeli ktoś zauważy gniazdo os czy szerszeni gdzieś w parku i zadzwoni na 112, albo stary numer straży 998, który także jest przekierowywany na 112, to dyżurny siedzący w Poznaniu nie mający wiele czasu na zastanawianie, gdyż ciągle odbiera telefony z całego województwa, natychmiast kieruje zgłoszenie do oficera dyżurnego w Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu.
- Jesli operator z systemu WPCR z Poznania przesyła taką informację, to komenda w Kaliszu jest zobligowana do usunięcia zagrożenia i dojazdu jednostek ochrony przeciwpożarowej w ciągu 15 minut od momentu wejścia zgłoszenia do komendy. Z tego tytułu syrena i sygnały świetlne są włączone, tak jak do każdego wyjazdu ochrony przeciwpożarowej. Taki rodzaj interwencji przewiduje ustawodawca - mówi młodszy aspirant Jakub Pietrzak z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Kaliszu
Ale czy można wyjechać do likwidacji gniazda owadów bez używania syren?
- Według procedur jakie funkcjonują w PSP i systemu prawnego w Polsce nie ma innej możliwości - kontynuuje Jakub Pietrzak
Czy do kota na drzewie też trzeba jechać na sygnale?
- Tak. Jeśli operator z systemu 112 zgłosi zagrożenie pod tytułem "kot na drzewie", zagrożenie dla zwierzęcia, to po otrzymaniu takiej informacji wyjeżdżamy alarmowo - informuje rzecznik
Jak zatem widzimy ustawodawca w zapędzie do większej władzy i centralizowania bezdusznie wszystkiego, zrównał wyjazd alarmowy do ratowania ludzkiego życia z wyjazdem w celu usunięcia z parku starego gniazda owadów.
Jest jeszcze jedna kwestia. Szefowie służb wyjeżdżających na sygnale mogą być żywotnie zainteresowani tym, by prawo pozwalało im jak najcześciej korzystać z syren. Przecież włączając syrenę i koguty, to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, uwalniają się z winy w razie wypadku drogowego,
A.W.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Kiedyś używano sygnału w razie wielkiego zagrożenia ,teraz inaczej się nie jeździ.Do każsego przejazdu używa sie sygnału.Jest to beznadziejne,bo po co?Teraz wszystko musi być z wielkim szumem.Kilka karetek ,kilka wozów strazackich do wszystkiego.kogo to obchodzi ile to wszystko kosztuje?Widze jak jeden strazak np zamiata ,inni mu się przyglądają
Totalna bzdura, że sygnałów używa się by wymigać się od konsekwencji w razie wypadku. To właśnie PU w większości przypadków jest uznany za winny i kierowca takiego pojazdu ponosi karę. A co do ogólnego nadużywania sygnałów to jest to problem jak zwykle u góry, a ci na dole nic nie mogą zrobić.