Na Zachodzie likwidują Strefy Czystego Transportu, w Polsce... wprowadzają

Francuzi i Niemcy na potęgę likwidują tzw. Strefy Czystego Transportu w swoich miastach. Nasi zachodni sąsiedzi, w ostatnim czasie, zlikwidowali już 22 takie strefy. Tymczasem w Polsce mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym – kolejne miasta deklarują wprowadzanie ograniczeń dla pojazdów spalinowych

Z 58 SCT jakie wprowadzono za Odrą od 2008 roku zlikwidowano już 22. Podobne trendy dotyczą innych krajów europejskich ale, jak zwykle, nie polskich. Po Warszawie, która wprowadziła Strefę Czystego Transportu w lipcu ub. roku, od stycznia 2026 roku SCT chcą wprowadzić również Kraków i Wrocław a także Katowice. Docelowo, Strefy Czystego Transportu mają obowiązywać we wszystkich miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców. Nie dość, że nie czerpiemy z doświadczeń innych krajów, to, jak zauważa Paweł Usiądek, członek Rady Liderów Konfederacji, samorządy w Polsce dopuszczają się w tej kwestii jawnych manipulacji.

„Kilka miesięcy temu Katowice jasno przyznały, że pomiary zanieczyszczenia powietrza dokonywane są… przy autostradzie! To jawna manipulacja wynikami, a więc i opinią publiczną. O ilu tego typu trikach nie wiemy?” – pyta.
„Mamy też prymitywną propagandę kierowaną do mieszkańców http://m.in. Krakowa, o czym informowali mieszkańcy i influencerzy (np. Rynek Krowoderski). Konsultacje społeczne w sprawach SCT są prowadzone skandalicznie z bezczelnym wyciszaniem głosów sprzeciwu, a „eksperci” dobierani są tak, by żadna opinia rzekomego fachowca nie pozostawiała cienia wątpliwości co do „skuteczności” SCT. Problem w tym, że gdyby SCT działały tak wspaniale, to nie trzeba byłoby wprowadzać cenzury – dowody same mówiłyby za siebie” – przyznaje Usiądek.

Zwraca uwagę, że wszelkie tego typu ograniczenia i zakazy – wykluczania starszych samochodów i zakazy ich powtórnej sprzedaży, nie wynikają z troski o planetę ale leżą w interesie producentów samochodów.
Czym to może się skończyć? „Albo zostaniemy wtłoczeni w zbiorkomy (komunikacja zbiorowa – przyp. pp), nieprzystosowane do tak ogromnej liczby nowych pasażerów, albo po prostu nie będzie można dostać się do centrów dużych miast inaczej, niż na nogach lub rowerem. Innymi słowy, zwykli Polacy zapłacą cenę, a „elity” w pięciolitrowych SUVach i ekskluzywnych limuzynach będą cieszyć się mniejszymi korkami” – wyjaśnia Paweł Usiądek.

"Musimy być bardzo ostrożni, jeżeli nie chcemy być ofiarami propagandy suto opłacanej przez lobbystów, której narzędziem ma być strach o planetę, a realnym efektem – zwiększone przepływy pieniędzy do niektórych kieszeni". (pp)

Źródło: Konfederacja

Foto: portal samorządowy