
Kaliscy taksówkarze zadrżeli. Ich kolega został napadnięty, brutalnie potraktowany przez napastnika i wyrzucony do rowu. Życie uratowała mu przypadkowa osoba, która znalazła nieprzytomnego i wyziębionego kierowcę w okolicach Kościelnej Wsi. Podejrzany o napad 25-latek jest w rękach policji...
Na taksówce jeździł ponad 25 lat. W piątek wieczorem 64 -letni Wojciech Ł., kierowca zrzeszony w korporacji TaxiZet w Kaliszu, rozpoczynał swój kolejny dyżur w pracy. Wsiadł do swojego audi z bocznym numerem 31. Niestety jeden z ostatnich kursów pana Wojciecha okazał się dla niego tragiczny. Został napadnięty, pobity i skradziono mu auto. O zdarzeniu w poniedziałek policja niewiele mówiła. Rzecznik potwierdzał tylko suche fakty.
– W sobotę rano na terenie Kościelnej Wsi przypadkowa osoba odnalazła nieprzytomnego mężczyznę. Osoba ta poinformowała mieszkającego niedaleko policjanta, który powiadomił pogotowie. Nieprzytomny 64-mężczyzna z obrażeniami głowy trafił do szpitala. Policjant, który udzielał pomocy, to funkcjonariusz Wydziału Kryminalnego kaliskiej komendy. Gdy w sobotę stawił się do służby, przyszło mu zająć się sprawą zaginięcia kierowcy taksówki, który ostatnio widziany był w sobotę nad ranem w śródmieściu. Od razu powiązał zgłoszenie z odnalezieniem 64-latka w Kościelnej Wsi. Jak się okazało, mężczyzna ten padł ofiarą napadu – informuje asp. Sebastian Taranek. Więcej opowiadali kaliscy taksówkarze, którzy są bardzo poruszeni wydarzeniem.
– Ostatni raz widziany był przez kolegów przed czwartą nad ranem, w okolicach postoju przy ul. Kazimierzowskiej. Jak relacjonują koledzy, na postój podeszło dwóch mężczyzn. Nie wiemy dokładnie, czy obaj wsiedli do samochodu. Wiadomo tylko, że taksówka obrała kurs w stronę Pleszewa. Nasz kolega został odnaleziony w sobotę rano. Był poturbowany i nieprzytomny. Miał ślady na głowie od uderzenia jakimś przedmiotem. Może upadł na beton. Sprawca podobno go podduszał. Był nieprzytomny. Nie znamy motywu, ale czy były nim pieniądze? Dwieście złotych w kasie, to wszystko co może miał ... – opowiadają kaliscy kierowcy.
Jak dodają, nieszczęściu można by było zapobiec, gdyby taksówkarz miał w aucie zamontowany specjalny przycisk alarmujący centralę o potrzebie pomocy.
– Jeśli ktoś wsiada z tzw. ,,słupka’’ do taksówki, to kierowca informuje przez radio centralę, że jest ,,w ruchu” i podaje dokąd jedzie. W niektórych korporacjach używa się w sytuacjach niebezpieczeństwa tzw. przycisku alarmu. Kiedy coś się dzieje, można go nacisnąć, a na centrali wyświetla się numer taxi. To informacja, że kierowca potrzebuje pomocy. Reakcja jest natychmiastowa – dodają kierowcy z Kalisza.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie