
, Kalisz" />
Przed kilkoma tygodniami pisaliśmy o przypadku naszej czytelniczki, której Miasto zmieniło nazwę ulicy, co stało się powodem bolesnych nieporozumień. Okazuje się jednak, że problem jest szerszy i nazwy ulic nie pozostają obojętne dla nikogo. Przypomnijmy, że czytelniczka w 2017 r. zamieszkała w nowo wybudowanym budynku przy ul. Słowiańskiej. Jednak w ub. roku temu fragmentowi Słowiańskiej nadano nazwę Połabska. Do czytelniczki przestała docierać korespondencja i kurierzy z przesyłkami. Sytuacja stała się tym bardziej poważna, że pod dawnym adresem zarejestrowana została działalność gospodarcza, a - jak twierdzi czytelniczka - Połabska nie jest jeszcze uwidoczniona na planie miasta ani w Google map. Z tego powodu z dotarciem pod nowy adres problem mają niektórzy taksówkarze. Na ironię losu zakrawa fakt, że na stary adres kierowana jest nawet część korespondencji z Ratusza, który jako pierwszy posiadał wiedzę o przeprowadzonej zmianie. Czytelniczka jest załamana i pyta, czy jej kłopotom nie będzie końca? Więcej w Życiu Kalisza Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nazwy ulic przyczyną sporów
W tym miejscu można jednak zadać też inne pytanie: po co Miasto zmienia adresy, które już zaistniały, albo nadaje odrębne nazwy nowo wybudowanym odcinkom starych ulic? Czy nie prościej byłoby używać dotychczasowej nazwy, kontynuując jedynie numerację budynków w miarę ich powstawania?
Na osiedlu Zagorzynek istnieje ul. Spółdzielcza. Jednak jej dalszy odcinek biegnący wzdłuż osiedla to już nie Spółdzielcza, lecz Tatrzańska. Po co, skoro obie te ulice tworzą jeden ciąg i z powodzeniem mogłyby funkcjonować pod jedną nazwą? Co z zasadą niemnożenia bytów ponad potrzebę?
Na mapie naszego miasta istnieje znacznie większy przykład podobnego rodzaju. W latach 90. wybudowano ulicę stanowiącą połączenie ul. Podmiejskiej z ul. Poznańską. Otrzymała ona nazwę Stanczukowskiego. Gdy później rozpoczęto budowę jej przedłużenia do ul. Złotej i dalej do ul. Godebskiego, zaczęliśmy mówić i pisać o „Trasie Stanczukowskiego” jako jednej z dwóch powstających wówczas tzw. wewnętrznych obwodnic Kalisza (drugą była „Trasa Bursztynowa”, czyli dzisiejszy Szlak Bursztynowy). Jednak ówczesne władze miasta nie poszły w ślad za tą sugestią i ugruntowanym już zwyczajem językowym, lecz nadały dalszemu ciągowi ul. Stanczukowskiego zupełnie nową nazwę - ul. Piłsudskiego. Po co, skoro tworzy ona logiczną i czytelną całość, która z powodzeniem mogłaby funkcjonować pod jednolitą nazwą? Nadanie nowej, drugiej już nazwy temu samemu ciągowi komunikacyjnemu uczyniło go nieczytelnym, przynajmniej w sferze werbalnej. Nie można już było powiedzieć: – Pojedziesz Trasą Stanczukowskiego z Dobrzeca na Majków, co byłoby prostsze, lecz trzeba było powiedzieć: – Z Dobrzeca na Majków pojedziesz najpierw ulicą Stanczukowskiego, a potem ulicą Piłsudskiego. Komentarze opinie
Podziel się swoją opinią
Wideo zyciekalisza.pl
za mało było udanych pomysłow Galki wiec trzeba było go zatrudnic jeszcze raz ,zeby poprawił statystyki !! a pomysł zeby Trasa Bursztynowa nosiła nazwe Szlak to juz debilizm na kwadratu!!! bo szlak to moze byc rowerowy wodny !!!ale Gałka nie rozróżnia rożnicy!!!