
Jakiś czas temu (dla dociekliwych – w połowie kwietnia br.) pisałem o cokolwiek pokręconych, przynajmniej w dziedzinie matrymonialnej, losach żywota najbardziej zasłużonego dla Kalisza architekta doby klasycyzmu – Franciszka Reinsteina. Zapowiedziałem również wówczas, że opowiem także nieco o kolejach żywota niektórych potomków pana Franciszka. Oto więc – bogaty w nieoczekiwane zwroty akcji – ciąg dalszy sagi rodzinnej. Przypomnę jeszcze tylko, że w tamtym artykule pożegnaliśmy się już na dobre z panem Franciszkiem – spekulując nawet nieco o okolicznościach jego zejścia z łez padołu – a wśród opłakujących ten zgon wypatrzyliśmy żonę (dwie żony?) architekta i jego dzieci. Teraz zatem nieco o nich.
Żona Rozyna Reinstein, z domu Oeninger, małżeństwem z Franciszkiem cieszyła się (?!), przypomnijmy, kilkanaście godzin. Po ślubie zawartym 23 maja 1853 r. w godzinach wczesnorannych, owdowiała, biedaczka, tego samego dnia wieczorkiem. Męża przeżyła o lat dziesięć, zmarła – w wieku 73 lat – w Warszawie. Chyba nie biedowała gdyż „Najwyższym Ukazem o pensjach emerytalnych i dodatkach do nich” jako „wdowa po Budowniczym Guberni Warszawskiej” otrzymała całkiem sporą gratyfikację w wysokości 375 rubli srebrem. W akcie zgonu pani Reinsteinowej wymieniona jest nawet miejsce (Elektoralna, czyli dość prestiżowa ulica warszawska) i godzina zejścia (10 rano). I, żeby było ciekawiej, o ile w akcie ślubu jako jej rodzice podani są Elżbieta i Filip natomiast we wspomnianym akcie zgonu – Teofila i Jan.
Na „pensję emerytalną” po papciu załapała się też córka Rozyny i Franciszka – dokument nie wymienia jednak jej imienia. Przypomnę, że mogła to być Eliza, Franciszka Kunegunda lub Emilia. Przypomnę, że wszystkie urodziły się sporo przed ślubem rodziców a w momencie zgonu tatusia dwie pierwsze miały już sporo po trzydziestce – niepełnoletnia była tylko Emilka, zatem pewno ona była, obok mamy, beneficjentką wspomnianej carskiej zapomogi. W ogóle o Emilii wiemy stosunkowo niewiele. Zwana była Micią, pozostawała w bardzo dobrych stosunkach z przyrodnim bratem Edwardem (o którym za chwilę), na imieniny w 1860 r. otrzymała od niego ręcznie napisany piękny modlitewnik, znajdujący się obecnie w zbiorach Biblioteki Narodowej. Nic mi nie wiadomo o mężu czy dzieciach Mici, była za to matką chrzestną przynajmniej dwójki z reinsteinowej progenitury w kolejnym pokoleniu. Dożyła, sądząc po zachowanej fotografii, dość sędziwego wieku.
Micia był prawdopodobnie najmłodszym dzieckiem naszego architekta natomiast pierworodnym był Gustaw Karol (choć pojawia się też imię Michał). Urodzony około 1815 r., papa miał wtedy niewiele ponad 20 lat i jeszcze nie pojawił się w Kaliszu. Po ojcu (który, tak jego jak i pozostałe dzieci ze związku z Rozyną, formalnie uznał… w dokumencie aktu ślubu z Rozynką w 1853 r.) przejął fach – jego osoba figuruje w leksykonie „Architekci i budowniczowie w Polsce” Stanisława Łozińskiego z 1954 r. Po przyjeździe rodziny do Kalisza ukończył naszą szkołę obwodową i w latach 1831-38 „pracował przy budowniczym wojewódzkim” (którym był przecież wówczas jego ojciec). Ale również w jego przypadku nie udało mi się ustalić ani jego osiągnięć matrymonialnych ani ojcowskich ani daty śmierci.
Kolejnym dzieckiem Franciszka i Rozyny był urodzony w październiku 1822 r. Edmund Józef. Opowieść o nim będzie nieco dłuższa. Był urzędnikiem Rządu Gubernialnego Warszawskiego a następnie przez 25 lat rządcą szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie. Ciekawostką jest fakt, że Edmund i jego brat Edward ożenili się z siostrami, córkami warszawskiego kupca Filipa Rosenthala. Żoną Edmunda została w październiku 1853 r. Emilia a na ślubie obecna była Rozyna, wówczas jeszcze pewno opłakująca mający miejsce pół roku wcześniej zgon swego męża (a ojca Edmunda). Ale kostucha wciąż krążyła wokół Reinsteinów – młoda (i zapewne piękna, prasa pisała że mąż „otaczał ją pieszczotami”) 21-letnia żona zmarła w Piotrkowie rok po ślubie przy porodzie. Cytat z prasy: młodzież na własnych barkach niosła drogie szczątki kobiety-anioła; a tuż na czterokonnych marach wieziono w małej trumience dziecię, które ani świata, ani Rodziców swoich nie oglądało, i którego nawet zmarła nie znała matka. Cóż było robić – Edmund ożenił się powtórnie, tym razem z Wandą Zofią Szajewską, z którą sprawili sobie pięcioro dzieci: synów Karola i Wacława oraz córki Bronisławę Franciszkę (z męża Zwolińską), Justynę i Franciszkę (z męża Kudasiewicz). Zmarł… no, właśnie (cytuję prasę, pisownia oryginalna): … [22 listopada 1886 r. – przyp. P.S.] o godzinie 1-ej minut 20,… powracał z głównej kancelarji do własnego biura, mieszczącego się w długim korytarzu….W korytarzu tym zazwyczaj panuje ożywiony ruch, w tej chwili jednak, z powodu godziny obiadowej, był on zupełnie pustym. Do przechodzącego R. wyskoczył z framugi ukryty tam barczysty mężczyzna, który w jednej chwili schwycił ofiarę za szyję i wydobytym z kieszeni wielkim kuchennym nożem zadał dwie rany poniżej serca oraz z lewej strony brzucha. W tejże chwili usłyszawszy krzyk, nadbiegł ośmdziesięcioletni starzec… , który trzymanym w ręku kijem starał się odeprzeć mordercę. Ten jednak uderzeniem łokcia przewrócił starca na ziemię, sam zaś raz jeszcze uderzył Reinsteina nożem w plecy, następnie zaś w lewy obojczyk. Nóż złamał się i pozostał w ranie, która, zdaniem lekarzy, była bezwarunkowo śmiertelną… Pomimo odniesionych ran, Reinstein pewnym krokiem, prowadzony pod ręce, doszedł jeszcze do drzwi biura, utraciwszy jednak niebawem przytomność, odniesiony do Sali operacyjnej, po upływie 15-tu minut życie zakończył. Domniemaną przyczyną zabójstwa była zemsta owego mordercy, który służąc poprzednio w szpitalu jako posługacz, został wydalony za pijaństwo i niespokojny charakter. A to ci historia… Edmund Reinstein został pochowany trzy dni później na cmentarzu powązkowskim.
Dwa lata po Edmundzie w rodzinie Reinsteinów pojawiła się wreszcie córka. Miała na imię Eliza, w dorosłym życiu została śpiewaczką operową a jej osobę wymienia Słownik Biograficzny Teatru Polskiego 1765-1965 (PWN 1973). I w tym przypadku niewiele wiadomo o życiu rodzinnym oraz dacie śmierci pani Elizy. Nie minęły dwa lata i w domu kaliskiego architekta zakwiliło kolejne dziecię płci żeńskiej. Franciszka Kunegunda młodo wyszła za mąż – i to za kogo? Za Józefa Lewkowicza – podporucznika (sztabskapitana) Pułku Strzeleckiego Jaśnie Oświeconego Księcia Warszawskiego. Poczęty wkrótce z takiej pary syn musiał się czymś wyróżniać. Choćby liczbą imion – Stanisław Franciszek Eliasz Augustyn – recytował cierpliwie chrzczący dziecię ksiądz a w podniosłej ceremonii uczestniczyli wybitni goście – ojciec chrzestny Jan Drozdow – adiutant samego naczelnika czy August Wilkoński – znany wydawca i pisarz. A wsparty o filar kościoła św. Krzyża sacrum kontemplował wujek Edmund. Urodzona trzy lata później siostrzyczka Stanisława…. musiała się zadowolić tylko trzema imionami: Józefa, Eliza, Olga.
Ale wróćmy do dzieci Franciszka Ignacego. W październiku 1927 r. rodzi mu się kolejny syn. Z tym, że tym razem bóle porodowe nie są udziałem (wtedy jeszcze „partnerki” architekta) Rozyny a, formalnie rzecz biorąc jego prawdopodobnej wówczas małżonki Doroty Sunelnian (o tych zawiłościach pisałem w pierwszej części „pudełkowych” rozważań o Reinsteinie). Przyrodni, choć chyba zaakceptowany przez całą ekipę dzieciaków architekta i Rozyny, braciszek Edward (wspomniałem już o jego przyjaźni z najmłodszą Emilcią) ożenił się (o tym też wspomniałem) z siostrą bratowej czyli z Filipiną Izabellą Rosenthal. O ile tamta biedaczka zmarła młodziutko przy porodzie o tyle ta urodziła mężowi dziewięcioro dzieci: synów Emiliana Romualda, Franciszka Mikołaja, Edwarda, Filipa Edmunda i Eugeniusza Wincentego oraz córki Helenę Joannę, Annę Julię i Rozalię Małgorzatę – z męża Chmielewską. Przydzielone mi miejsce na łamach się kończy, więc już tylko krótko jedynie o Franciszku Mikołaju, znanym dziennikarzu i satyryku warszawskim, zięciu nie mniej znanego jubilera warszawskiego Jerzego Blankarda i szwagrze równie popularnego tancerza Adama Blankarda. No i kolejne dzieci, wnuki, etc. etc
Wychodzi więc na to, że po bożym świecie chodzi sporo osób, których by nie było, gdyby nie radosna twórczość prokreacyjna pana Franciszka Ignacego Reinsteina i przedstawicieli kolejnych pokoleń tej rodziny. A każdy z nich mógłby zapewne naszą rodzinną mini-sagę pociągnąć dalej. A opowiedziany przeze mnie jej fragment zawdzięczam informacjom (raz jeszcze podziękowania) pani Grażyny Fąfara (dla ścisłości: praprawnuczka Edwarda Reinsteina i Filipiny a prawnuczka ich córki Rozalii).
Piotr Sobolewski
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wg indeksów Poznań Project jako matka Franciszki Kunegundy zapisana jest Anna Dorota Semelman. Nie wiem gdzie jeszcze występuje nazwisko Sunelnian, jedyny akt który znalazłam to były narodziny Edwarda z którego ktoś prawdopodobnie źle je odczytał i tak już pozostało, takie nazwisko nie istnieje nigdzie na świecie, więc Semelman ma tu więcej sensu. pozdrawiam, prapraprawnuczka Edwarda i Filipiny :)
oj, sprostowanie, chodziło oczywiście o akt ślubu Edwarda i Filipiny, nie narodzin
Oto zerkam na kopię aktu ślubu Jana Edwarda R. i Filipiny Rosenthal. Jako nazwisko Doroty prawie jednoznacznie napisane jest ... Sunelnianów. Prawie - bo to rękopis więc może jedna literkę źle odczytałem. Ale raczej chyba nie jest to sugerowane przez Sz. Panią nazwisko Semelman. Tak czy owak - raduje mnie Pani zainteresowanie artykułem i odzew na treść, pozdrawiam cieplutko
Zapis nazwiska z aktu małżeństwa nie jest jednoznaczny, zależy jak się spojrzy na litery i Semelman pasuje tam tak samo jak i Sunelnian (które podejrzewam że w ogóle nie istnieje, nigdy ani obecnie nikt takiego nie nosi). Chyba że gdzieś jeszcze jest tak zapisane wyraźniej, niestety innych aktów z tym nazwiskiem nie widziałam. Sugerowałam się wpisem z Poznań Project.. chyba że matką Franciszki Kunegundy była jeszcze inna kobieta:) http://poznan-project.psnc.pl/search.php "Parafia katolicka Kalisz - par. św. Józefa, wpis 49 / 1846 Józef Lewkowicz (26 lat) ojciec: Aleksander + , matka: Antonina Sult Franciszka Kunegunda Rejnsztein (20 lat) 100% ojciec: Franciszek , matka: Anna Dorota Semelman + "