
Nocne Zawody o Złoty Haczyk Prezesa Koła PZW WSK Kalisz, które odbyły się w nocy z 14 na 15 sierpnia na łowisku Lipka, zgromadziły na starcie przedstawicieli Zarządu Koła, strażników Społecznej Straży Rybackiej (SSR) oraz zaproszonych gości. Organizowana od 1986 r. impreza, jest okazją do spotkania się wędkarzy, którzy - co warte podkreślenia - swoją społeczną działalnością zapewniają trwałość i rozwój Koła. To swoiste podziękowanie za poświęcany czas, pracę oraz służbę, bo tak właśnie należy traktować niewdzięczne, a tak bardzo potrzebne zadania, które realizują na wodach PZW członkowie SSR pod przewodnictwem Przemysława Górki. W imprezie brał także udział zaproszony Komendant Powiatowej SSR pan Janusz Malanowski, który ufundował statuetkę za złowienie najcięższej ryby. Prezes Koła WSK Zbigniew Górka, dokonując oficjalnego otwarcia zawodów, przypomniał o historycznej wartości takich spotkań oraz zasadach obowiązujących w trakcie łowienia. Zalecenia Sanepidu dotyczące korona wirusa, od początku realizowane były przez wszystkich uczestników. Po dokonania losowania stanowisk startujący wyruszyli na swoje stanowiska.
Główny staw łowiska Lipka, w porównaniu z innymi wodami, na których organizowane są różnej rangi zawody wędkarskie, jest zbiornikiem małym. Kameralne warunki pozwalają jednak na obserwację uczestników i ich osiągnięcia w trakcie trwania zmagań. Można zatem korygować własne poczynania jeżeli nie przynoszą spodziewanych rezultatów. Taki zbiornik jest również znakomitym miejscem do obserwacji zmian zachodzących w zachowaniach ryb. To, co na „dużej” wodzie widoczne staje się z opóźnieniem, tu odbywa się po zaledwie kilku godzinach, można rzec natychmiast. Wnikliwa obserwacja pozwala zlokalizować miejsca przebywania ryb i odkryć ewentualne trasy ich przemieszczania. To z kolei daje szansę umieszczania naszej przynęty we właściwych i optymalnych miejscach, co może zaowocować większą ilością brań. Informacje o wynikach osiąganych w trakcie zawodów organizowanych na tym akwenie w minionym czasie, pozwalały zakładać obfite połowy. Dobrze zarybiony staw, w którym znajduje się duża ilość różnych gatunków ryb, również drapieżników, jest doskonałym miejscem do organizacji zawodów wędkarskich, w których bierze udział stosunkowo niewielka grupa łowiących. W celu ochrony dużych ryb wprowadzono obowiązek natychmiastowego ważenia złowionych okazów i ich wypuszczania. Okrzyk - potrzebna waga - natychmiast informował o złowieniu dużej ryby wszystkich startujących. Funkcję sędziego wagowego, z którego wywiązał się bardzo dobrze, gotowego przez cały czas trwania zawodów do działania, pełnił Martin Górka.
Wiadomym jest, że zawody wędkarskie wymuszają na uczestnikach podejmowanie decyzji związanych z wyborem metody łowienia oraz sposobu ich nęcenia. Zakładana na haczyk przynęta może zapewnić liczne brania mniejszych ryb lub dużo mniejszą ilość dorodnych osobników. Tak właśnie się stało w trakcie tych zawodów. Krzysztof Trzeciak, który zwyciężył w rywalizacji, postawił na pierwszy wariant. Jego białe robaki umieszczone na haczyku skusiły 19 600 g ryb. Główny połów stanowiły dorodne karasie srebrzyste, popularnie nazywane w naszym okręgu pasztetami lub Japończykami. Stosując ten sposób łowienia, zakładał dużą ilość brań, co okazało się bardzo dobrą decyzją. Zupełnie inaczej do tematu podszedł zdobywca II miejsca oraz łowca najcięższej ryby zawodów Janusz Gołębiewski. Zastosowany jako przynęta pelet o zapachu truskawki skusił tylko dwie ryby, ale za to duże. Oba złowione przez niego karpie ważyły 15 380 g, w tym większy ważący 8 580 g. Podjęcie ryzyka tym razem przyniosło sukces.
Zawodnicy nastawiający się na łowienie licznych ale mniejszych ryb, muszą brać pod uwagę fakt, że pomimo dużego połowu różnice dzielące poszczególnych zawodników mogą być bardzo małe. W wielu zawodach wędkarskich spotyka się takie zdarzenia. W walce o główne trofeum zawodów, Złoty Haczyk Prezesa (zdjęcia w internetowym wydaniu ŻK), w którym konkurują tylko członkowie Zarządu Koła, tak właśnie się stało. Z tej rywalizacji zwycięsko wyszedł Piotr Fichowski, który złowił 10 720 g ryb. Tuż za nim znalazł się Zbigniew Sypuła, który przegrał rywalizację o zaledwie 600 g. Wynik 10 110 g wskazuje, że wystarczyło złowienie jednej niewielkiej rybki aby zmienić wynik trwającej 12 godzin rywalizacji. To także dowód na potrzebę koncentracji do ostatniej chwili zawodów.
Zwracając uwagę na systematykę działań, trzeba brać pod uwagę naszą kondycję psychofizyczną. W trakcie zawodów, praktycznie przez cały czas, padał deszcz o różnym stopniu nasilenia. Zmęczenie spowodowane długotrwałymi zawodami, deszcz, brak brań, mogą spowodować zniechęcenie i bardzo obniżyć morale startującego. Właśnie wtedy może pojawić się ochota na „nic nie robienie”. Taki stan znany jest chyba wszystkim, którzy kiedykolwiek startowali w zawodach wędkarskich. I właśnie umiejętność podniesienia się z tej niechęci i niemocy, bardzo często decyduje o końcowym wyniku. Wieczorem złowiłem jedynie 3 małe leszczyki. Po zapadnięciu ciemności ilość brań spadła jeszcze bardziej. Łowiący obok mnie J. Gołębiewski, złowił w tym czasie swoją największą rybę. Zwiedziony piękną pogodą, w domu pozostawiłem parasol wędkarski. Złóżcie te wszystkie czynniki razem - brak brań, obok mnie złowiona ryba o masie ponad 8 kg, całkowite przemoczenie odzieży, zmęczenie wynikające z długotrwałego wędkowania - a zrozumiecie o czym piszę. A jednak z uporem maniaka cyklicznie zarzucałem koszyczki z zanętą w bezrybną wodę. Nagroda przyszła nad ranem, gdy horyzont zaczął się rozjaśniać wschodzącym słońcem. Właśnie wówczas ryby zaczęły brać i u mnie. W 3 godziny złowiłem 11 350 g ryb. Naprawdę byłem bardzo zdziwiony ilością ryb, którą wskazała waga sędziowska. Gdybym poddał się znużeniu i uznał, że „już nic nie warto robić”, na pewno nie znalazłbym się na III miejscu. Warto jest zawsze walczyć do końca, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że już nic się nie zmieni.
Poprzedni triumfator tych zawodów Piotr Janaszczyk, poddał gruntowej restauracji trofeum, które od 1986 r. cieszy zwycięzców Zawodów o Złoty Haczyk Prezesa. Odnowione w najdrobniejszych detalach prezentuje się bardzo okazale.
PS
Z grona wielkich pasjonatów wędkarstwa odszedł na zawsze człowiek wspaniały, serdeczny i zawsze pogodny. W dniu 8 sierpnia 2020 r. zmarł nagle Stanisław Tuczyński, wieloletni członek Zarządu Koła PZW Kalisz Miasto. Wspaniały kolega, znakomity wędkarz i … czego by jeszcze nie napisać, wciąż będzie tego za mało, aby opisać postać tak godną nazwy człowiek. Żegnaj Staszku.
Marek Grajek
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie