
To, że pomysł z kontrapasem skończył się chaosem, dla fachowców od komunikacji i urbanistyki było do przewidzenia. Problem nie jest w idei poruszania się rowerami, tylko w siłowym i nie uwzględniającym skutków sposobie realizacji pomysłu. Ścieżki rowerowe są jak najbardziej potrzebne, ale jako element całego spójnego systemu - układu komunikacji miasta.
Układy komunikacyjne miast, powiązane z regionem, są na tyle złożone, że nawet pozornie mały impuls może powodować bardzo duże zaburzenie stabilności całego systemu. Wiedzą o tym wojskowi, partyzanci, również terroryści. Nie trzeba wysadzać mostu, by zablokować transport, wystarczy zablokować ruch w punkcie krytycznym, który wpływa na wydolność całego systemu. Kontrapasem raczej przypadkowo trafiono właśnie w takie czułe miejsce. Czy za jakiś czas ruch na tym odcinku się zmniejszy?. Dużo zależeć będzie od tego, czy kaliszanie znajdą alternatywne sposoby dotarcia tam, gdzie muszą dotrzeć. Przerzucanie ruchu ulicznego na inne ulice zapewne skończy się utrudnieniami w innych miejscach. Przecież kierowcy nie jeżdżą tam ze złośliwości, a z nieuniknionej konieczności. Warto pamiętać, że w centrum Kalisza jest wiele urzędów i innych instytucji ważnych dla kaliszan, ale i dla mieszkańców całego regionu, nawet większego niż powiat ziemski. Interesanci wielu instytucji by coś załatwić, muszą stawić się osobiście. Tego docelowego ruchu nie da się zamienić na rowerowy. Jak ma interesant z Godziesz czy Opatówka dojechać rowerem na sprawę w sądzie, do adwokata, czy biura radcy prawnego albo na spisanie aktu notarialnego z 90-letnimi rodzicami?
Przyjezdni z Kalisza i okolic nie tylko odwiedzają w centrum urzędy, wydają tu również niemałe pieniądze. Analizy przeprowadzane przy okazji budowy galerii wykazywały, że to okolice Kalisza są dość zamożne i to z myślą o nich programowano wielkość takich obiektów. Oceniano potencjał samych mieszkańców Kalisza jako zbyt mały. Oczywiście, natura nie znosi próżni, jeżeli klienci z okolic nie będą mogli dotrzeć na starówkę, pojadą do galerii, a tam na nich czekają i nikt nie narzeka, że jest ich zbyt wielu. A ze starówki można będzie zrobić muzealny skansen.
Każdy system komunikacyjny, by działać prawidłowo, musi mieć wszystkie konieczne elementy, a przynajmniej te zasadnicze – główne. Kalisz nie ma nadal tych zasadniczych, choćby pełnej obwodnicy centrum miasta, która przejęłaby ruch pomiędzy głównymi obszarami miasta z pominięciem centrum - miasta lokacyjnego. Nie należy mylić jej z obwodnicą dla ruchu tranzytowego zewnętrznego, mijającego miasto, ta musi przebiegać poza granicami miasta, w których nie ma dla niej miejsca. Obwodnicę centrum zaplanowano jeszcze w latach 30. XX wieku. Częściowo została zrealizowana, jednak nadal do jej ukończenia brakuje odcinka łączącego Trasę Bursztynową od ul. Łódzkiej do Piłsudskiego, zamykającego cyrkulację.
Z tego powodu ulica Śródmiejska od Rogatki do Al. Wolności i Sukienniczej, czy komuś się to podoba, czy nie, pełni nadal funkcję trasy głównej pomiędzy zewnętrznymi dzielnicami miasta. Na ulicach o takiej funkcji i obciążeniu ruchem nie robi się torów przeszkód. Eksperyment z kontrapasem w tym miejscu musiał doprowadzić do chaosu – zatoru.
Gdy człowiekowi nagły zator zablokuje ważną tętnicę, to kardiolodzy natychmiast ją poszerzają zakładając stendy albo robią obejście tzw. by-pasy. W przeciwnym wypadku pacjent umiera. Agonia miasta nie jest tak szybka, ale w Kaliszu proces ten już został zapoczątkowany. Przy wiwatach i oklaskach niektórych aktywistów miejskich.
Dochodzimy do dziwnej sprzeczności. Z jednej strony aktywiści lokalni rozdzierają szaty z powodu utraty statusu miasta wojewódzkiego, widząc w tym przyczynę podupadania miasta. Z drugiej strony postulują, by wszelacy interesariusze z miasta i okolicy, którzy muszą załatwić sprawy urzędowe, ale i wydać pieniądze w centrum miasta, poszli stąd precz. Sprzeczność oczywista, ale nie dla wszystkich. Idea stworzenia dogodnego i bezpiecznego dojazdu rowerem do centrum jest słuszna, jednak aktualna jej realizacja jest tragiczna.
Brak analizy
Wszelacy aktywiści miejscy mogą i powinni wnosić rozmaite pomysły i wizje, jednak od realizacji takich postulatów są, a przynajmniej powinni być fachowcy. To, że w Kaliszu takich speców lokalna władza nie słucha, a chcąc przed wyborami przypodobać się, realizuje pomysły tych, co głośniej krzyczą, ocenią co mądrzejsi wyborcy. Tak jak komputera nie naprawia się młotkiem czy najsłuszniejszymi postulatami, tak i systemu komunikacyjnego miasta 100 tysięcznego nie poprawi się nawet, gdy biskup zarządzi modły w tej intencji.
Czy te nieszczęsne zmiany poprzedziły jakiekolwiek analizy z zakresu Inżynierii Komunikacji ? Czy nikt nie wie, że planowanie i modelowanie systemu komunikacji miasta wielkości Kalisza i sterowania ruchem w nim, to coś więcej niż malowanie dwóch pasów, strzałek, ustawianie znaków nakazu i zakazu oraz garbów poprzecznych, czyli zwyczajna taka policyjna chwilowa organizacja ruchu na jakimś odcinku od A do B.
Zapomniany pomysł Frątczaka
Kalisz ma dość specyficzny układ urbanistyczny, który jest wynikiem przeszło 100 lat rozwoju w kierunku odległego dworca kolejowego i późniejszej realizacji idei tzw. rozwoju pasmowego miast, lansowanego w PRL. Takie pasmo powstać miało na terenach pomiędzy Kaliszem a Ostrowem Wielkopolskim i w regionalnym spojrzeniu powstaje, choćby w ramach Aglomeracji Kalisko-Ostrowskiej. Czego skutkiem w Kaliszu jest to, że duże dzielnice mieszkaniowe znajdują się w dość znacznym oddaleniu od historycznego centrum na osi komunikacyjnej tego pasma urbanizacji – dworzec – Skalmierzyce – Ostrów Wlkp. To są odległości zbyt duże dla dojścia pieszego, ale na rower odpowiednie. W tej sytuacji wytyczanie w Kaliszu ścieżek rowerowych, łączących nowe osiedla z centrum, jest bardzo potrzebne. Problemem jest, jak to zrobić właściwie. Już w lat 70. XX wieku, śp. architekt Tadeusz Frontczak, przez lata główny projektant planów ogólnych Kalisza, którego zasług dla miasta nie uhonorowano nawet nazwą ulicy, postulował inne rozwiązanie, niż trasy wzdłuż osi Górnośląska – Śródmiejska. Proponował poprowadzenie ścieżki przez Planty (kaliski ring), potem kładką pieszo - rowerową przez wyspę, gdzie jest „Dom pod Aniołami”, dalej Towarową, ulicą ślepą bez ruchu, przez skwer przy muzeum, potem Kopernika do Harcerskiej. Na tym węźle jest problem, jak przerzucić dalej w miarę bezkolizyjnie ruch rowerowy? Może przez Cmentarną, Strzelecką koło kościoła na Polnej i dalej Wąska lub od razu w górę Widokiem. Żadna z tych ulic nie jest zbytnio obciążona ruchem. Wszytko pięknie, tylko potrzeba całkiem innego spojrzenia na problem, całościowego - globalnego, nie skupionego na jednej ulicy, głównej ulicy miasta.
Czy decydując się na obecnie rozwiązanie komunikacyjne od Rogatki do Złotego Rogu analizowano choćby elementarne geometrie ulicy Śródmiejskiej?
Ścieżka też się zmieści
Pomiędzy Rogatką a Mostem Kamiennym w najwęższym miejscu jest pomiędzy elewacjami budynków 13,95m wolnej przestrzeni. Były tam dwa pasy ruchu i obustronne chodniki, a dziś jeden pas ruchu z garbami i kontrapas.
W dyskusji o kontrapasie pojawiło się porównanie Kalisza do również stutysięcznego niemieckiego miasta Reutlingen. Wystarczy jednak spojrzeć na to miasto w widoku satelitarnym, by stwierdzić, że to jest jak porównanie Malucha do Porsche.
W Reutlingen, by dostać się z jednego na drugi kraniec miasta, nie ma konieczności przejazdu przez centrum. Jest tam kompletny i spójny układ wielopasmowej bezkolizyjne trasy dla tranzytu wewnętrznego i zewnętrznego, żadna z tych tras nie przechodzi, jak w Kaliszu, przez ścisłe centrum - miasto lokacyjne. Ulokowano je w pobliżu, ale nie w środku miasta. Urzędy są tam, tak jak w Kaliszu, w ścisłym centrum, również ratusz. Naliczyłem w ścisłym centrum 15 parkingów wielopoziomowych, część w budynkach urzędów. Widać, że tam nie walczą z kierowcami, tylko rozwiązują ich problemy. W Kaliszu jest na odwrót.
Kalisz skansenem
Dzisiaj każdy chce samochodem dojechać do miasta: do lekarza, rejenta, adwokata czy sądu, do urzędów, takich jak starostwo, II Urząd Skarbowy dla powiatu ziemskiego, ratusz, czy KRUS - przecież mamy w mieście coraz więcej rolników z włączonych okolicznych wsi. Może im tego zakazać, by nie burzyć spokoju umierającego miasta? Nie ważne, że bez ludzi z przedmieść i powiatu ziemskiego wszelakie interesy miejskie zdechną. Byle tylko było spełnione „ideolo rowerowe”, a przeklęte samochody zostały w Kaliszu zakazane. Nie trzeba będzie wtedy budować - zamykać - kończyć obwodnicy centrum miasta, zaplanowanej w 1932 roku, usprawniać układu komunikacyjnego, budować nowych ulic i parkingów. Pieniądze będzie można spożytkować na ścieżki rowerowe i chodniki bez kantów. Słusznie!!! W mieście emerytów i rencistów, z którego ludzie młodzi uciekają, gdzie pieprz rośnie, ważny jest tylko spokój i świeże powietrze, i to, by emerytki nie połamały szpilek w bucikach, spacerując ze swym słodkim jorkiem. Najlepiej zbudować jeszcze ze dwie galerie na obrzeżach, przenieść tam wsiowe i miastowe urzędy i inne usługi regionalne, a centrum miasta zamienić na skansen – muzeum i wpuszczać tu za biletami.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
wreszcie rozsądny głos. Słuchajmy kompetentnych. Słuchajmy architektów od przestrzeni miejskiej, słuchajmy ludzi mądrych. Miasto musi mieć perspektywę rozwoju na 50 lat do przodu. W przeciwnym wypadku jest chaos, i taki chaos jest w tej chwili w Kaliszu
Każdy radny pcha się na afisz i dalej nic nie potrafi. Chyba podnośić diete po wyborach !i tylko MY wiemy najlepiej że nic nie wiemy!!!!!!!!!!! Być marionetką i układowcem prowadzi do upadku Miasta Kalisza . FACHOWSÓW SŁÓCHAJCIE z zakresu INŻYNIERII KOMUNIKACJI!!!! Bardzobry artykół!!!!!
Wreszcie logiczny art. na ten temat. Krzykacze to oczywiscie pacholski i niejaki racjonalista z tego portalu. Niestety obecna wladza to populisci i ignoranci