Reklama

Obecne dzieci są inne

31/01/2019 00:00

W ostatnich latach coraz częściej rodzą się dzieci „nowego rodzaju”: – przychodzą na świat z poczuciem królewskiej godności – mają problemy z uznaniem bezwarunkowej władzy – frustrują je systemy oparte na rytuałach i niewy

Według Doreen Wirtue,             autorki książki „Dzieci indyo”, ww. cech nie przypisuje się tylko wyjątkom. Autorka twierdzi, że „inny rodzaj” dzieci zaczął masowo przychodzić na świat po 1978 r., choć niektórzy „pionierzy” pojawili się wcześniej. Szacuje się, że obecnie rodzi się aż 80 proc. takich osób. Amerykańscy badacze stwierdzili, że dominuje u nich jedna wspólna cecha: aura w kolorze głębokiego błękitu zbliżonego do indygo. Stąd zaproponowana przez Doreen Wirtue nazwa „dzieci indygo”.
Moja koleżanka opowiedziała mi kiedyś, że mając 5 lat widywała anioły.
– Kiedyś w nocy obudziłam się. Przez otwarte drzwi pokoju widziałam korytarz, a dalej  drzwi kuchenne z matową szybą. Właśnie za tą szybą zauważyłam poruszające się białe postacie. Zawołałam rodziców z sąsiedniego pokoju i zapytałam kto jest w kuchni. Odpowiedzieli, że nie ma tam nikogo i odeszli.  Którejś z kolejnych nocy znów spostrzegłam poruszające się tam białe osoby. Zaciekawiona wyszłam do rodziców i ponownie zapytałam kto jest w kuchni. Rodzice poszli tam i stwierdzili, że nie ma nikogo. Po kilku dniach, gdy sytuacja się powtarzała, rodzice chcąc mieć ze mną spokój wymyślili odpowiedź: „Pewnie widziałaś aniołki”. Pamiętam, że dopiero wtedy się wystraszyłam, bo uświadomili mi, że widzę coś nienaturalnego, jakieś duchowe istoty, których dorośli nie dostrzegają. Ów nagły lęk zablokował u mnie zdolność takiego widzenia. Już nigdy więcej nie widziałam aniołów.
Ciekawe, że teraz mój dwuletni synek zachowuje się podobnie. Czasami podpatrzę go, jak do pustej ściany macha, jakby chciał kogoś  pożegnać albo pozdrowić. Nauczona własnym doświadczeniem, nie niszczę jego zdolności – opowiada.
Na pewno takie stanowisko spotka się z krytyką części z nas, że matka hoduje sobie schizofrenika. A co mówi na ten temat najlepszy znawca ludzkiej natury, Jezus Chrystus?
„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3).
Co to znaczy: bądźcie jako dzieci?
Zadałem to pytanie wielu osobom, ale najbardziej utkwiła mi w głowie odpowiedź chrześcijańskiego misjonarza:
– To było w Afryce. Po nabożeństwie zapraszaliśmy wszystkich na indywidualne modlitwy o uzdrowienie. Ustawiały się dwie kolejki. W jednej dorośli, a w drugiej dzieci. Zainteresowana osoba podchodziła do mnie. Ja modliłem się i nakładałem na nią ręce.
Wśród dorosłych kilka procent oczekujących zostało uzdrowionych. Natomiast wśród dzieci chyba wszystkie. To było niesamowite. Podchodziło dziecko, ja pytałem: „Co cię boli?”, potem gestem ręki i krótką modlitwą wyrzucałem tę dolegliwość i każde natychmiast odchodziło zdrowe. Zastanawiałem się nad tym i doszedłem do wniosku, że chodzi o dziecinną prostą wiarę. Wiarę, którą podczas wychowywania „mądre” nauki tego świata zabijają – mówi misjonarz.
„Dzieci indygo nie zawracają sobie głowy zastanawianiem, czy ich odczucia parapsychiczne są prawdziwe, czy nie. Większość dorosłych blokuje się psychicznie, zastanawiając się: „Czy ja to sobie zmyśliłem, czy to się dzieje naprawdę?”.
Pewien energoterapeuta posunął się jeszcze dalej i świadomie rozwija takie zdolności w swoim kilkuletnim synku. Podczas zabawy uczy go postrzegać aurę wokół człowieka. Bawi się z nim  niewidocznymi dla innych energiami wytwarzanymi przez ciało człowieka.

Chociaż indygo zachowują się inaczej, uczą się inaczej, mają niezwykłe zdolności parapsychiczne, to wcale nie oznacza, że są mniej inteligentne.
„Dzieci indygo mogą oblewać zajęcia z muzyki, ponieważ nie potrafią zapamiętywać gamy, ale po szkole mogą komponować w domu najpiękniejszą muzykę... Chodzi o to, że ich ogólny iloraz inteligencji odzwierciedla pewną przemianę, wskazującą na zwiększenie inteligencji w sferze niewerbalnej, a obniżenie ich w sferze umiejętności werbalnych. Ponieważ wskaźnik inteligencji stanowi połączenie umiejętności werbalnych i niewerbalnych, ogólny poziom inteligencji jest obecnie wyższy niż kiedykolwiek przedtem” – pisze Doreen Virtue.
Problem w tym, że nie odzwierciedlają tego oceny na szkolnych świadectwach i wtedy rodzice zaczynają wizyty u lekarzy.
U indygo współczesna medycyna dość często diagnozuje ADD (zespół zaburzeń koncentracji uwagi) albo ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej). Trzeba wyraźnie podkreślić, że nie wszystkie dzieci indygo da się zakwalifikować jako ADD lub ADHD i na odwrót: nie wszystkie cierpiące na ADD lub ADHD są dziećmi indygo. Wielu badaczy uważa, że gdyby dzisiaj urodził się Einstein, Edison albo da Vinci, współcześni lekarze zakwalifikowaliby ich jako cierpiących na ADD. Wiele dzieci jest jednak niepotrzebnie tłamszonych lekami. Szacuje się, że w USA w związku z ADD lub ADHD podaje się leki psychotropowe aż sześciu milionom dzieci. Poprawa jest pozorna. To, że szprycowane psychotropami „dostosowują się” do świata, jest wynikiem chemicznego kaftanu bezpieczeństwa. Dzieci te tracą jednak swoje zdolności duchowe. Szybko się uzależniają od leków. Po latach uzależnienie to często bywa przyczyną pogrążenia w narkotykach.
Co zatem mogą zrobić rodzice? Książka „Dzieci indygo” pokazuje duchowe, ale skuteczne  metody wychowania. Między innymi mówi o współpracy z aniołami. Skutki są zdumiewające.
Problem w tym, że najpierw musimy szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy w naszych oczach te dzieci są nienormalne czy może  świat jest nienormalny, a one przyszły go naprawić albo pokazać nam nienormalność świata? Mam nadzieję, że nie pozwolą sobie stanąć na drodze. Chyba że stłamsimy je lekami.

Arkadiusz Woźniak
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do