Reklama

Oskarżona o prowadzenie pseudohodowli w Aleksandrii przed sądem

31/01/2018 13:20

Zarobaczone, z kołtunami zamiast sierści, trzymane w klatkach i niedożywione – tak według świadków miały wyglądać psy odebrane z hodowli w Aleksandrii. Ruszył proces właścicielki czworonogów, która zaprzecza temu, jakoby zaniedbywała zwierzaki. – Nie przyznaję się do zarzucanego mi czynu, jedynie do zaniedbania. Pieski miały zapewnione podstawowe warunki bytowe. Zaniedbanie było spowodowane moją ciężką, miesięczną chorobą – tłumaczyła podczas pierwszej rozprawy.

Anna M. oskarżona jest o to, że od marca 2015 r. do marca 2017 w Aleksandrii znęcała się nad psami różnych ras.
– Miało to miejsce poprzez narażenie ich na utratę zdrowia w wyniku rażącego niechlujstwa i zaniedbania w postaci niezapewnienia im właściwej opieki, dostępu do wody i prawidłowego karmienia, utrzymywania psów w niewłaściwych warunkach bytowania, tj. w klatkach, bez możliwości swobodnego poruszania się i zachowania naturalnej pozycji oraz wystawianie zwierząt na działanie warunków atmosferycznych zagrażających ich zdrowiu w stopniu znacznym – akt oskarżenia odczytała sędzia Sądu Rejonowego w Kaliszu Joanna Urbańska-Czarnasiak.

Nie przyznaje się do winy
Właścicielka zwierząt nie przyznała się do winy. – Nie przyznaję się do zarzucanego mi czynu, jedynie do zaniedbania. Pieski miały zapewnione podstawowe warunki bytowe. Zaniedbanie było spowodowane moją ciężką, miesięczną chorobą. Miałam grypę z   powikłaniami i zapalenie zatok – powiedziała.
Anna M. prowadziła hodowlę psów od 2012 r. Podkreśliła, że przez ten czas nigdy nikt nie zwracał jej uwagi, że źle zajmuje się psami, nawet podczas kontroli, którą miały przeprowadzić członkinie stowarzyszenia Help Animals. – Moim zdaniem psy były dobrze odżywione, miały stały dostęp do wody i pożywienia. W każdym kojcu była buda, psy były w klatkach, które umożliwiały im zachowanie swobodnej pozycji. Na noc były zamykane w budynku gospodarczym. Były wpuszczane do domu, tam biegały. W nocy też spały w domu. Jedynie suczki ze szczeniaczkami miały oddzielne pomieszczenie ze względu na to, żeby czuły się bezpieczne z maluchami. Dlatego też były zamykane w oddzielnych klatkach, żeby każda suczka czuła się bezpiecznie, żeby jedna nie czuła się zagrożona obecnością drugiej, bo suczki bronią swoich szczeniaczków. One w tych klatkach czuły się bezpieczne z maluchami. To były takie klatki, jakie są zalecane do psów, żeby miały przewiew, z plastikowym dnem, żeby dobrze się sprzątały. Były to duże klatki. Rano były wypuszczane w zależności od pogody, w ciągu dnia znowu. Wieczorem około 23 były zamykane aż do rana.
W jej hodowli było 50 psów i drugie tyle szczeniaków.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do