Reklama

Oszuści samochodowi czyhają na naiwnych w Internecie

05/10/2016 12:10

W 2005 roku rynek samochodów używanych w Polsce obejmował blisko 2,5 mln ofert sprzedaży. To więcej niż na Słowacji, Węgrzech i w Czechach (łącznie ok. 2 mln). Ta masa ofert jest wodą na młyn dla oszustów. Ich ofiarami są również kaliszanie. Jedną z najczęściej stosowanych przez kanciarzy metod była ta na „Anglika”. Ostatnio trafiłem na oszustów posługujących się jej zmodyfikowaną wersją – na „młodego lekarza”.

Kilkanaście dni temu wszedłem na strony portalu internetowego, na którym zamieszczane są oferty sprzedaży samochodów. Uwagę przyciągnęła atrakcyjna oferta auta – jego cena zdecydowanie odbiegała od innych z tego samego rocznika. Było to tym bardziej dziwne, że z zamieszczonego opisu i kilkunastu zdjęć wynikało, że auto jest w idealnym stanie. Ten, któremu uda się je kupić, będzie szczęściarzem. Nawet jak nie będzie nim jeździł, to odsprzedając go, zarobi przynajmniej kilkanaście tysięcy złotych. Ofertę sprzedaży zamieściła osoba prywatna. Jednak dokładna analiza zdjęć wskazywała, że wykonano je na parkingu autokomisu. Pod ogłoszeniem zamieszczony był tylko jeden numer telefonu, co w przypadku autokomisów jest  rzadkością. Byłem niemal pewien, że oferta to pułapka zastawiona przez oszustów. Zdecydowałem się zadzwonić. Trzykrotne próby zakończyły się fiaskiem. Telefon był wyłączony. Jednak po kilkunastu minutach otrzymałem sms, w którym „sprzedawca” poinformował mnie, że jeżeli jestem zainteresowany kupnem auta, mam kontaktować się e-mailem i podał mi adres. Postanowiłem wejść w rolę napalonego naiwniaka, który zwietrzył superokazję. Natychmiast wysłałem szereg pytań odnośnie auta. Równocześnie sugerowałem, że jestem już niemal zdecydowany je kupić. Między innymi pytałem, czy mogę wpłacić zadatek, by zarezerwować sobie pierwszeństwo zakupu. Na odpowiedź nie czekałem długo. Otrzymałem długi list. Zawierał bardzo szczegółowe informacje nie tylko o aucie, ale także o prywatnym życiu „sprzedającego”.

Lekarza nie stać na parkingi w Danii
– Dziękuję za zainteresowanie moim samochodem. Jestem lekarzem i przeprowadziłem się do Danii ze względu na pracę. Mam tu nowa pracę i zarabiam więcej pieniędzy niż w Polsce. Sprzedaję samochód tak tanio, bo w Danii muszę płacić 300 DKK (duńskie pieniądze) dziennie za parking, jestem zmuszony sprzedać auto bardzo szybko. Muszę zapłacić też bardzo dużo pieniędzy za rejestrację samochodu w Danii. Duńskie prawo jest inne niż w Polsce – zapewniał mnie mój korespondent. Ponadto poinformował, że auto jest na polskich tablicach, nie ciążą na nim żadne kredyty, jest w idealnym stanie. Zapewnił, że jeżeli jestem zainteresowany kupnem, to może auto wysłać z powrotem do Polski. Oczywiście gotów był podesłać kolejne fotografie i informacje o aucie. Obiecał, że w kolejnym e-mailu poda  szczegóły dotyczące sposobu finalizacji transakcji. Tak też się stało. Napisał, że auto jest w Kopenhadze.  – Szukałem najlepszego rozwiązania, aby przewieść je do Polski w jak najszybszy i najbezpieczniejszy sposób. Znalazłem stronę z rekomendacjami odnośnie firmy przewozowej, która działa tu, w Danii, i która obsługuje tego typu transakcje. Ich system jest prosty i skuteczny. Mogą dostarczyć samochód na państwa adres w Polsce. Proszę się nie martwić, pokrywam koszty transportu. Po otrzymaniu samochodu mają państwo siedem dni na dokonanie weryfikacji, w tym czasie mogą państwo zdecydować, czy wolą zatrzymać samochód, czy zwrócić go mnie (naprawdę nie sadzę, że będzie to konieczne). Po zakończeniu tego siedmiodniowego okresu weryfikacji system dokona transferu funduszy na moje konto. Przeniesienie dokumentów na państwa nazwisko będzie raczej proste, ponieważ mogę podpisać wszystkie formularze tutaj. Do samochodu dołączona zostanie umowa sprzedaży. Muszą państwo ją podpisać po przetestowaniu samochodu w ciągu siedmiu dni – instruował. Oprócz instrukcji dotyczącej transportu były też treści ogólne, nie brakowało kolejnych zapewnień, jaka trafia mi się okazja. Natomiast nie otrzymałem odpowiedzi na szczegółowe pytania, np. czy w cenie auta jest także komplet opon zimowych. Pisanie „na okrągło”, brak odpowiedzi na konkretne pytania oraz stosowanie zamiennie zwrotów „pan”, „państwo”, „ty” sugerowało, że nadawca prowadził korespondencję z wieloma osobami, wysyłając do wszystkich wiadomości tej samej treści.

Więcej w Życiu Kalisza
 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Goskaws - niezalogowany 2016-11-22 07:22:19

    Witam czy ktos zostal oszukany przez tego czlowieka udajacego lekarza?prosze o kontakt pokrzywdzonych pod maila [email protected]

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do