
Piotr Sobolewski
Popadało ostatnio kilka razy i to solidnie. Kaliskimi ulicami płynęły potoki wody a ludzie z obawą patrzyli raz po raz a to w niebo a to na ziemię. Z nadzieją, że wreszcie przestanie padać i rwące hektolitry gdzieś w końcu spłyną. Przyczyną tych podtopień były nie tyle nagłe wezbrania wód w Prośnie i jej – fakt, że czasem kapryśnych – dopływach: Pokrzywnicy, Swędrni, Krępicy czy Piwonki a raczej ograniczona drożność studzienek. Tak czy owak – modliliśmy się o to, by te masy wody gdzieś (byle nie do naszych piwnic i garaży) wreszcie spłynęły. Te płynące żwawym nurtem zasoby H2O zainspirowały mnie do zainteresowania się tematem kierunku spływów regularnych cieków wody – rzek. Teoretycznie i najczęściej sprawa jest prosta: malutka rzeczka (np. wspomniana Krępica) wpływa do większej rzeki (tu: Prosny), ta do jeszcze większej (Warty) a ta do jeszcze większej – Odry. A ta – nie kombinuje już za bardzo i wtacza swoje wody do morza. O modelowym systemie rzecznym opowie przecież każdy uczeń podstawówki. Ale, jak to z regułami, bywają jednak wyjątki i o takim wyjątkowym i nietypowym zjawisku – dzisiaj słów kilka. Przyjrzymy się oto tzw. bifurkacji rzek – zjawisku rzadkim ale czasami jednak występującym i to choćby w przypadku płynącej niedaleko od Kalisza Baryczy. Nazwa rzeki Barycz pochodzi od staropolskiego słowa „bara”, oznaczającego bagno, moczary. Płynie ona dość leniwie przez rozległą dolinę, a łagodny nurt rzeki umożliwił wystąpienie zjawiska bifurkacji obszarowej, czyli, w tym przypadku, łączenia za pośrednictwem rozlewiska wód dwóch różnych dorzeczy – Odry i Prosny.
Bifurkacja rzek polega z grubsza na tym, że wody tej samej rzeki spływają okresowo do różnych dorzeczy czyli stają się – na zmianę – dopływami różnych rzek oraz gdy wody sąsiednich dorzeczy łączą się za pośrednictwem rozlewiska, jeziora, bagna itp. Występuje głównie na terenach nizinnych gdyż w górach i na wyżynach naturalne działy wodne są siłą rzeczy wyraźne i pasma gór czy choćby wzgórz „pilnują” dyscypliny spływu rzek po ich jednej lub drugiej stronie. Inaczej jest tam, gdzie jest płasko. Jedną z najbardziej znanych jest bifurkacja Casiquaiaira, łącząca dorzecze rzek Amazonki i Orinoko w Ameryce Południowej, w Polsce najczęściej wymienia się Obrę, której każde z dwóch ramion uchodzi do innej rzeki – Warty i Odry. Ale i u nas – jak się rzekło – można zaobserwować obszarową bifurkację rzeki Baryczy. Rzeka ta onegdaj („dawno, dawno temu”) była znacznie szersza i bogatsza o towarzyszące jej rozlewiska i jeziorka. Zamiast nich mamy dzisiaj na niektórych odcinkach znacznie zabagniony i podmokły teren a przebiegający w okolicach Strzyżewa, Chynowy i Sadowia dział wodny między dorzeczami Odry i Warty (nominalnie Baryczy i Prosny) nie jest zbyt wyrazisty.
Już samo bogactwo nazw Baryczy i jej ramion świadczy o zagmatwanym i niezbyt zsubordynowanym ich reżimie. Spotykamy się więc z Baryczą, Gniłą Baryczą, Samicą i Baryczką. Tą ostatnią nazwą określa się też dolny bieg Ołoboku (czyli Ołoboczkę) a z kolei Strzyżewka uchodząca właśnie do Ołoboczki nosiła też nazwę Krzywej Strugi, Krzyżowej Strugi lub Baryczki Strzyżewkiej. W dawnych wiekach nazwy Strzyżewki były jeszcze bardziej intrygujące: Senseka a nieco później Zenska Samicza. Można więc się pogubić w tej różnorodności nazw i w zasadzie – mimo wyposażenia w mapy Google – nigdy nie mieć pewności nad którą akurat rzeczułką przyszło nam się zadumać nad problemami egzystencji. Można nawet odnieść wrażenie, że zmieniające raz po raz swój przebieg rzeczki bawią się z nami w kotka i myszkę i robią nam na złość. W tych figlach sprzyja im płaski, równinny i często zabagniony teren oraz bardzo mały spadek rzeki (rzeczek) wynoszący średnio 0,39 promila co stanowi jeden z najniższych wskaźników w Polsce. Okresowe wahania stanów wód – jak choćby po ostatnich ulewach – powodują, że poszczególne cieki toczą swe wody w różnych kierunkach, czasem łącząc wręcz swe wody a decyzję dokąd finalnie skierować swój nurt podejmują w zależności od sytuacji.
Ukształtowanie terenu uniemożliwia płynięcie Baryczy i jej pochodnych „po bożemu” na północ, muszą więc kombinować inaczej. A ponieważ rzeka ta – jak to często bywa – zasilana jest nie tylko przez wody deszczowe ale i podziemne i roztopowe, powoduje to, że najwyższe stany wód miewa zwykle na wiosnę.
Później jest spokojniej ale kiedy znowu popada latem (tak jak obecnie) wody znów przybywa. Można by rzec, że zachowuje się wtedy jak piesek spuszczony ze smyczy i nie mogąc podjąć jednoznacznej decyzji w którą stronę się udać – część swych wód kieruje na zachód – przez Odolanów i Milicz do Odry a część na wschód – do Gniłej Baryczy i do Prosny. Człowiek oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie próbował wnieść w to zagadnienie ingerencji. Już w międzywojniu powstała spółka melioracyjna, która miała zadbać o zabezpieczaniu miejsc przejazdów przez rowy i czyszczenie ich, naprawy kaskad i kładek, organizacji miejsc przepędzania bydła. itp. Prace rzeczywiście pożyteczne choć kontynuowanie – także w czasach obecnych – działań o charakterze melioracyjnym może też wiązać się z zakłóceniem powyższych, oryginalnych przecież zjawisk. Może więc warto, póki co, pojechać nad Barycz i porozglądać się po nadrzecznych łąkach.
Wyprawa w poszukiwaniu „przyrodniczej perły Wielkopolski Południowej”
Zaczęły się wakacje, dni są dłuższe i sprzyjają wycieczkom poza miasto. I takie wypady – czasem cokolwiek odbiegające od zazwyczaj historycznego przecież charakteru tej rubryki – zwykle o tej porze roku proponuję szanownym Czytelnikom „Życia Kalisza”. Dzisiaj też będzie zatem wyjątkowo zielono ale i… mokro bo oto po terenowej weryfikacji treści powyższego uczonego wykładu związanego z opisaną osobliwością hydrograficzną – w jego przygotowaniu pomógł mi artykuł Marka Olejniczaka z czasopisma „Krajoznawstwo i Turystyka” – proponuję poszwendać się po okolicy by poznać dalsze przyrodnicze atrakcje obszaru. O tym, że gra jest warta świeczki (czytaj: wyprawa warta fatygi) świadczy choćby fakt prawnej ochrony tego terenu w postaci formalnego stworzenia na zachód od Przygodzic Parku Krajobrazowego „Dolina Baryczy”.
Zachodnie granice tego parku sięgają daleko – aż po Milicz i Żmigród na Dolnym Śląsku. Ale i my „pod nosem” możemy zobaczyć sporo ciekawych rzeczy. Zajrzyjmy więc w okolice Przygodzic – tam gdzie – za nasypem z torami kolejowymi – przebiega wschodnia granica Parku i zaczynają się stawy. W południowej części Wielkopolski to nie byle co – w sytuacji, gdy brak tu ewidentnie jezior – środkowopolski lodowiec był „hojniejszy” w części północnej (konińskie) i zachodniej (leszczyńskie)zaczęliśmy doceniać również ich urok i wartości dydaktyczne tworząc wspomniany Park Krajobrazowy. To największy obszarowo tego typu park w Polsce – jego łączna powierzchnia wynosi 87 tys. ha i zapewne najciekawszy przyrodniczo obszar całej Południowej Wielkopolski. Stanowią go trzy główne środowiska: stawy rybne, podmokłe łąki i lasy. Można tu spotkać niemal wszystkie gatunki krajowego ptactwa wodnego, bogaty jest świat owadów, płazów i gadów. Spośród ssaków pojawiają się m.in. wydry, gronostaje, łosie a czasem nawet wilki. To – jak zachwala jedna z witryn internetowych – prawdziwy ptasi raj i wymarzone miejsce do – popularnego w Stanach i na zachodzie Europy a u nas póki co raczkującego – birdwatchingu. Zjawisko w wersji dla wygodnych podglądaczy internetowych występuje w postaci transmisji non-stop bocianiego życia z wyposażonego w kamerkę gniazda umieszczonego na przygodzickim kominie. To taki ptasi big-brother ale to zaledwie namiastka przyrodniczej przygody – trzeba (ba – warto) się ruszyć z domu by właśnie nad Baryczą i wokół przygodzickch stawów popodziwiać wiekowe aleje dębowe, niedostępne olsy, kwieciste łąki i pełne życia wody, zachęcające do uprawiania turystyki przyjaznej przyrodzie. To również unikatowe domy z rudy darniowej, szachulcowe kościoły i zabytkowe, choć ciągle działające jazy – ślady po dawnych mieszkańcach tych ziem. W ramach Parku istnieje kilka obszarów, na terenie których przyroda chroniona jest w szczególny sposób – są to m.in. ornitologiczny rezerwat Stawy Milickie, gdzie przedmiotem ochrony jest unikatowy w skali kraju i Europy obszar wodno-błotny ale i położone bliżej nas leśne rezerwaty: Wydymacz, Olszyny Niezgodzkie, Wzgórze Joanny i Radziądz. Ponadto na terenie Parku utworzono obszary specjalnej ochrony ptaków, które zostały włączone do wspólnej ich sieci w Unii Europejskiej o nazwie „Natura 2000”. Oczywiście nie samą naturą i turystyką żyje człowiek – zatem, dla porządku, trzeba powiedzieć także o gospodarce rybackiej jaką na stawach – od czasów cysterskich poprzez „radziwiłłowskie” (o antonińsko-przygodzickich przedstawicielach tego rodu sporo pisaliśmy w Ż.K. podczas ubiegłorocznych wakacji) aż po czasy obecne.
Zatem – dość siedzenia w domu – bierzemy mapę, pelerynę i kalosze, lornetkę, aparat fotograficzny i ruszamy na przyrodnicze łowy. Wędrówkę ułatwią znakowane szlaki i tablice informacyjne. A po zakończeniu takiego foto-safari, jak przystało na polowanie, raczymy się – no, może nie bigosem ale – smacznym karpiem w jednym z lokali gastronomicznych, jakie na tym terenie powstają jak grzyby – wróć: jak ryby po (nomen omen) deszczu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie