
Po wejściu w życie nowych, zaostrzonych przepisów, dotyczących sprzedaży zdrowej żywności w szkolnych sklepikach, w Kaliszu i powiecie swoją działalność zawiesiło już 60 proc. takich punktów
Ta liczba może się jeszcze zwiększyć. Kolejni właściciele sklepików planują je zamknąć, gdyż sprzedawanie wyłącznie wody mineralnej czy warzyw nie jest opłacalne. Regulacje prawne zahaczają o absurd, a uczniowie i tak znajdują sposoby na to, by w szkole zjeść nie tylko jabłko. Dla przykładu, w jednym z kaliskich gimnazjów uczniowie zamówili sobie do szkoły... kebab. Inni zaopatrują się w wafelki po drodze na lekcje. Co sprytniejsi przynoszą ze sobą więcej słodyczy i handlują nimi na przerwach.
Chcieli dobrze,
a wyszło jak zwykle
Kontrowersyjne rozporządzenie do ustawy ,,O bezpieczeństwie żywności i żywienia’’, wydane przez Ministra Zdrowia 30 sierpnia, weszło w życie natychmiast. Tak być musiało, gdyż 1 września zaczął się przecież rok szkolny i pełną parą ruszyły także sklepiki. A to, że ich właściciele mieli zbyt mało czasu na dostosowanie sprzedawanego asortymentu do nowych przepisów, to już szczegół...
Nie ma się co dziwić, że niektórzy właściciele sklepików nawet nie próbowali startować z ich uruchomieniem. Po zapoznaniu się z rozporządzeniem od razu skapitulowali. Większość tych, którzy chcieli powalczyć, i tak poddała się później. Jak podkreśla prof. Andrzej Wojtyła, dyrektor kaliskiego Sanepidu, który w tej sprawie napisał list otwarty do ministra zdrowia, rozporządzenie, które reguluje, co można sprzedawać w sklepikach, jest wadliwe merytorycznie i niezgodne z aktualnym stanem wiedzy naukowej. – Zakładam, że celem zmian w przepisach, jest ograniczenie nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży, ale to rozporządzenie przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Wszystkie aktualnie dostępne doniesienia naukowe mówią, że nadmiar masy ciała w wieku dziecięcym i nastoletnim, wynika głównie z zaburzeń odżywiania typu zbyt rzadkie spożywanie pokarmów, dojadanie, podjadanie czy objadanie się. Tymczasem po wejściu w życie rozporządzenia młodzież przestała kupować drugie śniadanie w sklepiku, bo jest ono ,,niesmaczne’’. Wygłodzone dzieci, wracając do domu, objadają się fast foodami, a to zgodnie z doniesieniami naukowymi prowadzi wprost do nadwagi i otyłości – podkreśla A. Wojtyła, który był ekspertem i konsultantem Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podczas przygotowywania Globalnej Strategii Dotyczącej Diety, Aktywności Fizycznej i Zdrowia przyjętej przez Światowe Zgromadzenie Zdrowia w 2004 r. Jak twierdzi, za obecną sytuację nie odpowiada obecny minister prof. Marian Zembala, a jego poprzednik Bartosz Arłukowicz.
Więcej w Życiu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy nikt z pomysłodawców tych "rewolucyjnych" rozwiązań nie wpadł na to, że tak to się skończy? W każdym sklepie koło szkoły dzieciaki kupią to, czego nie będą mogli kupić w sklepiku. Ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Ważne jest, że premierka może pochwalić się "osiągnięciami" w kampanii wyborczej. Jak to ona dba o te nasze dzieci
Ta szkodliwa ekipa z PO nawet tak błahej sprawy nie potrafi załatwić.