Reklama

Pałac z tysiąca i jednej nocy

12/09/2020 07:00

Rozpędzeni w wakacyjno-ogórkowym sezonie literackimi (w moim przypadku - przez malutkie l) wprawkami natury kryminalnej nie zdążyliśmy odnotować przypadającej w tym okresie okrągłej i dość ważnej rocznicy. Ale – lepiej późno, niż wcale.

ego” kalendarza) 1900 r. , czyli równo sto lat po pierwszych kaliskich występach Bogusławskiego - z udziałem księcia A. K. Imeretyńskiego, władz gubernialnych i miejskich oraz licznego grona miejscowych miłośników sceny, odbyła się uroczystość otwarcia budynku teatralnego – poprzednika dzisiejszego kaliskiego przybytku Melpomeny. Uświetniły ją występy przybyłych z Warszawy artystów Teatru Rozmaitości a premiera, przynajmniej jeśli chodzi o repertuar, odbyła się bez pompatycznego „zadęcia” - pokazano wówczas lekkie i średnio ambitne komedie: Do rozwodu i Fortepian Berty oraz „pieprzne bluetki” Pomyłka i „Lolota. A może był to ukłon w stronę składu osobowego widowni z tamtego wieczoru? Gwoli jednak ścisłości i dziejowej sprawiedliwości - kiedy dwa miesiące później (we wrześniu - a więc znów okrągło – 120 lat temu) oficjalnie otwierano nowy sezon teatralny na pachnących nowością deskach sceny pokazano Zemstę Fredry a zaraz potem moniuszkowską Halkę. Powstanie tego obiektu było poprzedzone całkiem interesującą, czasami nawet o sensacyjnym posmaku, historią. Przypomnijmy ją w kilku zdaniach.
 Teatr o którym piszemy pobudowano w miejscu, w którym dokładnie 65 lat wcześniej stanął budynek teatru tzw. „zjazdowego”. Była to ciekawą drewnianą budowla (choć żaden detal architektoniczny na taki „surowiec” nie wskazywał. Była to zaiste bardzo ładna budowla, której istnienie miało uświetnić mający miejsce w granicznym wówczas Kaliszu właśnie w 1835 r. zjazd (stąd nazwa obiektu) najważniejszych koronowanych głów Europy (i ich rozlicznej świty). Ale ponieważ stosowna decyzja dotycząca budowy (i pieniądze na jej realizację) trafiła do Kalisza dość późno – trzeba było się pospieszyć – monarchowie już pakowali walizki. Teatr stawiano więc w trybie dość ekspresowym ale (co w tej sytuacji zrozumiałe) średnio solidnie. Kiedy więc zacne (mniej lub bardziej) towarzystwo już po wszystkich uroczystościach zjazdowych się rozjechało, budynek zaczął się dość szybko „dekapitalizować”. A to zapadła się podłoga pod orkiestrą, a to sympatyczne gryzonie z pobliskiej Prosny podgryzły część drewnianej konstrukcji fundamentów. Aż („pięknej niedzieli” 19 kwietnia 1858 roku Kalisz, w wyniku tajemniczego pożaru (gmach ubezpieczony) Kalisz ponownie pozbawiony został gmachu teatralnego. Jednak – to argument przeciw teorii spiskowej - za spalony budynek Towarzystwo reasekuracyjne wypłaciło 8 tys. rubli (a nie – jak niosła plotka – 15 tys.), którą to sumę – „jako zbyt małą” miasto włączyło do bieżących wydatków i na nowy teatr już nie było z tego nic. 
Nowy teatr – droga do jego budowy okazała się jednak wyjątkowo wyboista i długa. Wprawdzie już  niespełna rok po tym tragicznym wydarzeniu, kwestię jego odbudowy podniosły władze guberni warszawskiej (wtedy Kalisz nie był miastem gubernialnym) ale napotkały sprzeciw ze strony… władz miejskich, które swą odmowę argumentowały … Bez osobnego teatru miasto Kalisz może się zupełnie obejść, gdyż pomieszczenie na resursę od dawna istnieje w Hotelu Polskim (...). W tymże jest sala kilkaset osób mieścić mogąca, w której tylko jednej najwygodniej wszelkie spektakle, bale.
No i Kalisz przez niemal pół wieku bez  osobnego teatru się obywał.  Nie wypaliła też próba wybudowania obiektu teatralnego przez bogatego kupca Rosena na jego własnej posesji. Przyjezdne trupy (bardziej elegancko – zespoły) ukulturalniały teatralnie kaliszan rzeczywiście  na innych istniejących już scenach i scenkach. Obok wspomnianej sali w hotelu Polskim występom teatralnym służyły również kolejne ; przerobiona z „rajtszuli”, czyli położonej także w pobliżu Alei  ujeżdżalni koni Neuman-Golińskiego, znajdujący się nieopodal Ogródek Warszawski Wypiszczyków czy sala  koncertowa Towarzystwa Muzycznego 
No ale to nie były „prawdziwe teatry”. Sprawa jego budowy dojrzewała. Ale… były kłopoty z pozwoleniem (tym razem władz „centralnych” - odmowa decyzyjnego urzędnika Josifa Hurki z 1894 r.) i – rzecz jasna – z rubelkami. Powołano nawet spółkę (udziały miały kaliskie ViP-y tamtych lat: Daragan, Chrzanowski, Witkowski, Hindemith, Wehner, Szczepankiewicz, Parczewski, Grąbczewski, Harnysz, Weigt), potem Daragan powołał Komitet Budowy Teatru Miejskiego z prezydentem Grąbczewskim na czele. Entuzjazm inwestycyjny studziły nieco inne wydatki - na nowy ratusz i kompleks budynków Monopolu przy Łódzkiej. Budowę obiektu teatralno-koncertowego i fundusze na niego próbowało też przejąć Towarzystwo Muzyczne. Nieoceniony Daragan kombinował jak mógł – np. część potrzebnej kasy przerzucił z funduszu walki z alkoholizmem (argumentując jakoby – uwaga, uwaga - w Kaliszu problem C2H5OH nie istniał!). Poszły też w ruch kredyty. Kolejny problem to lokalizacja. Propozycje i projekty były różne. Jedni chcieli odkupić i rozbudować salę koncertową i cerkiew w carskich koszarach (ale władze wojskowe zaproponowały zbyt wysoką cenę) inni chcieli budować teatr w samym środku starego parku lub w pobliżu Gimnazjum Męskiego (ale artystyczne sąsiedztwo źle miało wpłynąć na moralność uczniów) inni jeszcze przerobić na ten cel dopiero co postawiony nowy gmach Straży Pożarnej na Nowym Rynku lub w pobliżu – po upadku koncepcji stawiania tam ratusza. Później zastąpiono to propozycjami w parku – w miejscu stawu Kokoszka u wylotu dzisiejszej Niecałej, w miejscu altany z wodami mineralnymi na środku zieleńca. Aż w końcu postanowiono zbudować nowy gmach w miejscu spalonego „zjazdowego”, w tym samym miejscu niemal, co dzisiejszy budynek. 
No i w 1896 r. wreszcie ruszyło. Gmach, budowany według projektu budowniczego gubernialnego Józefa Chrzanowskiego rósł z dnia na dzień. Nie szczędzono na elementach służących jego upiększeniu, w koszty” poszły też korekty do planu Komitetu Techniczno-Budowlanego (m.in. wyeliminowanie wszystkich konstrukcyjnych elementów drewnianych) Zatroszczono się także o zaplecze techniczne, a nawet o... klimatyzację. To spowodowało, że pierwotnie przyjęty kosztorys wzrósł do 85 tys.  a z gażą dla Chrzanowskiego (2400 rubli) i aranżacją otoczenia – do 100 tys. rubli (czyli budżet przekroczono o 30 % ) a jeszcze w roku 1911 pozostało do spłacenia prawie 44 tys. rubli. Dlatego też wynajmowano scenę każdemu, kto był w stanie zapłacić sporą stawkę wynajmu (2300 rubli rocznie). Przeto, oprócz tradycyjnych spektakli, prezentowano tam również „żywe obrazy”, aranżowane według znanych ilustracji a nawet organizowano wiece polityczne. Liczba miejsc na widowni, w porównaniu z innymi budynkami teatralnymi w Królestwie, nie była największa -  liczyła dokładnie 486 miejsc co z kolei implikowało wysokie ceny biletów na spektakle – od 2 do 15 rubli, 50 kopiejek za miejsce stojące. 
No, ale sam obiekt… Jego dokładne opisy zawierają zarówno specjalistyczne opracowania zwarte jak i artykuły prasowe – choćby naszych współczesnych regionalistów na łamach Życia Kalisza – przeto ja przytoczę kilka opinii kilku, niemal jednogłośnie zachłyśniętych urodą obiektu, dziennikarzy (...) Gmach nowo wykonany w stylu odrodzenia zaraz na wstępie zwraca uwagę pięknym frontem o olbrzymich drzwiach oszklonych ponad podjazdem, wiodących ze wspaniałego foyer na obszerny balkon, ozdobiony figurkami trzymającymi w rękach gałązki złote. Pomiędzy liściami umieszczono misternie kilka lamp elektrycznych, które wieczorem jaśniejąc efektowny sprawiały widok.(…) Gzymsy gmachu frontowego zdobią dwa gryfy, na samym zaś szczycie kopuły dachowej umieszczony został posąg „Sławy”. Podjazd sam ozdobiony został trzema pięknymi metalowymi lampami. Lewa i prawa strona fasady oraz tylna strona gmachu, prócz płaskorzeźb i gipsatur, upiększone zostały balkonami, z których roztacza się czarowny widok na park miejski. Wnętrze gmachu wprost zachwyca zarówno estetyka, jak i profana. (…) Sala widzów jest tak pięknie urządzona, że śmiało porównać ją możemy z piękną bombonierką. Całe wnętrze na tle bladoróżowym, upiększonym gipsaturami, dziwnie sympatyczny wywiera urok…( opis z „Gazety kaliskiej” nr nr 168, 169/1900). Autor – Adam Chodyński w innym miejscu nazwał ten budynek najpiękniejszym gmachem w mieście. I jeszcze (tekst „Teatr w Kaliszu”): Pod lożami i galerią dyskretnie ukryto mnóstwo świateł elektrycznych, które (…) przenoszą nas myślą do jakiegoś zaczarowanego pałacu z tysiąca i jednej nocy. A L.Z. Rawicz w lwowskiej „Gazecie sportowej” (przedruk w „Gazecie Kaliskiej” 1900, nr 231 (tuż po otwarciu): Wśród drzew niebotycznych zieleni, w czystych wodach Prosny przegląda się biały pałac wróżek. Zachwycony przechodzień zatapia chciwe spojrzenie w tej istniej bombonierce…
Zostawmy na chwilę entuzjastyczne opinie – wróćmy na ziemię , czyli do problemów kolejnych najemców tego cacka, zmuszonych uciułać w ciągu roku przynajmniej 2,5 tys. rubli (wspomniana stawka dzierżawy), kolejne ileś tam na tantiemy dla goszczących u nich zespołów i jeszcze jakąś górkę co by z głodu nie przymierać (pierwszy z nich – pan Myszkowski skrócił nawet kontrakt z miastem z planowanych 10 lat do – bodaj – 4). Występy nie zawsze kończyły się sukcesem kasowym, niektóre z nich dodatkowo ściągały oskarżenia o obrazę moralności. W styczniu 1914 r. podczas spektaklu R. Mischa „Książątko” coś wywołało silne poruszenie na galerii, które wzbudziło trwogę na widowni”. Wywołała je… nauczycielka ewakuująca uczennice zagrożone „niezdrowym” dialogiem. Tego rodzaju uświadomienie, nawet wobec dzisiejszego postępu, jest bezwarunkowo za wczesne – skomentuje  dziennikarz. Kiedy indziej: Bawiła się tylko część publiczności, a to dzięki treści tak drastycznej, że sprawozdawca teatralny nie uważa za stosowne nawet jej podać. Czasem o pomstę do Boga wołały już same tytuły: „Noc poślubna”, „Grzeszki babuni” . Skandal. Grzmiał z ambony pokanonickiego kościoła czołowy kaliski strażnik morale -  ks. Jan Sobczyński: Pierwszym i głównym źródłem zepsucia jest teatr stały, którego cały personel wylany jest na rozpustę. Ale – żeby nie było - oprócz przebrzydłych sztuczydeł  widzowie mieli okazje zapoznać się i z ambitniejszym repertuarem, w 1906 r. grano nawet ”Wesele” choć cenzura zakazała pewnych scen, „zabrała” Wernychorze Złoty róg a chłopi zamiast kos wnosili kije.
Czasami zdarzały się w teatrze historie innego rodzaju.W listopadzie 1909 r. sufler Walerian Guranowski: wszedł na scenę powiedziawszy do znajdujących się przy budce suflera artystów: „Dzień dobry”, skierował się ku męskiej garderobie, po czym wpadł w otwór trapowy, służący do spuszczania dekoracji. Ponieważ  wysokość była znaczna (2 i pół sążnia), upadek zakończył się śmiercią. Śledztwo wykazało, że przyczyną nieszczęśliwego zdarzenia było niedostateczne oświetlenie wynikłe z nadmiernej oszczędności dzierżawcy budynku Mariana Rudzkiego. Sąd po półgodzinnej naradzie ogłosił wyrok, mocą którego Rudzki został skazany na miesiąc aresztu w odwachu, pokutę kościelną (przyp. P.S.) i zapłacenie kosztów sądowych.
No i czyż nie żal, że ten piękny, powstały z niemałym mozołem i będący świadkiem tak arcyciekawych historii budynek spłonął , po zaledwie 14 latach egzystencji, w sierpniu 1914 r.  Pozostały (do dziś), będące inną ozdobą miasta, kaliszanki, na dowód czego rozważania zamknę jeszcze jedną, cokolwiek seksistowską opinią gościa z Warszawy, który winszował nam tak pięknego gmachu teatralnego, porównując go do bombonierki ozdobionej pluszem i złoconej suto, szkoda tylko, że nie zawsze napełnionej po brzegi biało-różowemi cukierkami w postaci kaliszanek, które sprawiły na warszawiaku bardzo dodatnie, sympatyczne wrażenie.
 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do