Reklama

Palma odbiła

03/04/2022 05:00

Górnośląska błysnęła. W przeszłości – na pewno. Dosłownie i w przenośni. Główna arteria łącząca najdalsze zachodnie przedmieścia z centrum, siłą historycznego schematu musiała stać się ulicą ważną – pryncypialną – jak powiedziałyby pokolenia które stały u zarania Górnośląskiej. A więc dzisiejsza „droga na Górny Śląsk”, dawniej zwana Wrocławską pyszniła się w swojej historii na różne z resztą sposoby. Wielkością i światłem – przede wszystkim

   Był w dziejach ulicy, podobnie jak w obrazie miasta na osi czasu, moment wyraźnej prosperity. To czas, gdy z Warszawy, przez Łódź przyjechał do Kalisza pierwszy pociąg, rozpoczynając, nie przesadzę w określeniu – złoty okres naszego miasta. Po 1903 roku, a najbardziej wyraźnie po 1906 roku, szynami przywieziono do Kalisza wielkie pieniądze. Możliwość rozwoju grodu była tym większa, że tuż za granicą miasta była granica państwa. Impulsów było sporo. Każdy z nich determinował Kalisz do wszechstronnego rozwoju.

  Upatrywano na Górnośląskiej bulwaru śródmiejskiego – kręgosłupa nowej burżuazyjnej dzielnicy Kalisza. Dość powiedzieć, że apetyty włodarzy miasta by uczynić Kalisz wielki, były tak duże, jak kilka dzisiejszych dzielnic zachodnich. Siatkę ulic bowiem przypominającą układ urbanistyczny nowojorskiego Manhattanu, widoczną zresztą po dziś dzień, stworzono by zabudować te tereny pałacami czynszowymi z usługami w parterach i bogatymi mieszkaniami. Dowód? Nie ma ich niestety dużo, albowiem ten zryw budowlany nie trwał długo. Skończył się w 1914 roku, gdy padły pierwsze strzały podczas rozpętanej wojny światowej. Ale z tej gorączki budowania mamy kilka przykładów 5 i 6–kondygnacyjnych kamienic w środkowej części Górnośląskiej. Tyle i niestety tylko tyle. Wielkie połacie z siatką ulic mające być bogatą dzielnicą, owszem, zabudowały się – ale przede wszystkim niskiej kubatury i niezbyt wyszukanej architektury domami i kamienicami. Asnyka, Ostrowska, Legionów, Polna, Staszica, Serbinowska, Dworcowa i inne mniejsze ulice dziś są raczej smutnym memento mori. Pamięcią o ambicjach miasta – należy dodać – niespełnionych. Ale jednak reprezentują swoją architekturą pewien okres czasu – dla miasta bardzo ważny okres. Prawie eldorado. 

W różnych „rzeczach pospolitych”
  Z pod zaboru wyrwaliśmy się w 1918 roku. Wyszliśmy też ze schematu budowania, jaki reprezentowała kultura początku XX wieku. W międzywojniu Górnośląska wciąż na tle równoległych jej ulic była najintensywniej zabudowywana, ale była to urbanizacja co odrobinę przypadkowa. Mimo planów na odbudowę i budowę Kalisza (po zniszczeniach w 1914 roku), utopijne rysunki Kalisza z wielkomiejskimi przedmieściami nie weszły w fazę realizacji. Siła budowania miasta była pożytkowana przede wszystkim w obrębie tzw. miasta lokacyjnego – zniszczonego w ponad 80 procentach przez Niemców. W tym czasie Górnośląska zyskała kilka ciekawych modernistycznych kamienic, jak również fabryk, zakładów i magazynów stojących w jednym szeregu z wcześniej wybudowanymi domami.

  W Rzeczypospolitej Ludowej, aż do początku lat 60. XX wieku, zmieniło się tu nie wiele. Nawet garderoby kaliszan aż do czasów rozkloszowanych sukienek, były mocno osadzone w kulturze Drugiej Rzeczypospolitej. Było po prostu biednie i widać to było przede wszystkim na ulicy. Górnośląska z odpadającymi tynkami domów i zakładów, jawiła się jako senna ulica, z wyróżniającym ją na tle innych ulic – wzmożonym ruchem dorożek. W latach 70. XX wieku, w szarość wielu miast Polski, w tym do Kalisza wtłoczono nieco więcej kolorytu. Dzieci – Kwiatów przybywało z każdą wiosną – szczęśliwie dla kulturowego kolorytu zubożałego po drugiej wojnie światowej miasta. Prywatki – te zwłaszcza były dobrym gruntem dla zaprezentowania wachlarza subkultur które od lat 70-tych stały się bardziej widoczne, także w mediach. Świat stawał się coraz bardziej osiągalny. A pomagać miał w tym chociażby Orbis – państwowe biuro podróży. 

  Górnośląską dotknął ząb czasu. Zestarzałe kamienice i modernistyczne bloki tworzyły szczerbate pierzeje, które w końcu w latach 70-tych zaczęto wypełniać przy pomocy cegły i wielkiej płyty. Od czasu pierwszej dużej powojennej urbanizacji Górnośląskiej – budowy osiedla Kaliniec, ulica zyskała nowy rodzaj zabudowy. Blokami mieszkalnymi dokonał się niejako zamysł pełnej zabudowy Górnośląskiej – przynajmniej na odcinku od Rogatki do Polnej. Na tej długości, Górnośląska nabrała szczególnie barwnego charakteru, a to dzięki popularnym w tamtym okresie – neonom. Świecące rurki z gazem to jeden z symboli dojrzałego PRL-u. Bez wątpienia były to najjaskrawsze akcenty urbanizacji miast. Kojarzące się dodatkowo z zamożnym Zachodem. Neonowe światło kołyszące cieniem latarni ulicznych było apoteozą nowoczesności. I choć te czary bardzo szybko nabrały przydomka mary, przez częste awarie i brzydkie starzenie się, pozostają do dziś w serdecznej pamięci pokoleń. Spośród neonów przy Górnośląskiej była ona – królowa nocy. Palma. 

Delikatesy
  Przekaz był prosty, ale trafiony jak się okazało. Palma nad Społem przy Górnośląskiej 23, jak żadna inna reklama tego sklepu przyciągała wzrok i sugerowała, że można tutaj kupić towary luksusowe – z daleka. Kto wie, może nawet z odległych wysp na Pacyfiku? Ciekawość była silna, bo tłumy pod palmą czekających w kolejce do PSS-u nie należały do rzadkości. Neon – palma miał w sobie coś z przedwojennej zachęty dla klienta jaką były malowane na tynku murale z reklamą sklepów kolonialnych. Sklepy z artykułami z zagranicy nęciły właśnie zmyślnym połączeniem pisma z obrazkiem, sugerującym bogaty asortyment. Trzeba było zajść do takiego sklepu, by się przekonać co faktycznie serwuje. Podobnie jak z palmą na bloku przy Górnośląskiej – będąca handlowym spławikiem dla szukających czegoś nadzwyczajnego w PRL-wskiej zwyczajności. Przedmiotowy neon był wyjątkowy z kilku powodów. Prócz egzotycznych kształtów drzewa, był to prawdziwy świetlny kolos. Zawieszony ponad parterem, sięgał 4 kondygnacji. Świecił, mrugał, nęcił w mistrzowski sposób – szkoła pokuszania klienta wprost z Time Square! Delikatesy którym przyświecała palma były jednym z najpopularniejszych sklepów w całym Kaliszu. Asortymentu z racji wieku nie pomnę sobie, ale jestem przekonany, że każdy z Państwa, kto choć w życiu raz był pod palmą, znalazł dla siebie w tym miejscu coś wyjątkowego. Ścielące się na Górnośląskiej plamy barw od neonów niczym na impresjonistycznych płótnach, należą dziś do przeszłości. Było to światło bardzo niepodobne dla tego które emitują współczesne latarnie uliczne. Było w nim więcej czegoś nieuchwytnego. Działało na zmysły w podobny sposób jak patrzenie przez stare niedoskonale równe tafle szkła. Obraz zmieniający się, pobudzający wyobraźnię i mam nadzieję Państwa wspomnienia. 
Mateusz Halak

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Halak stop! - niezalogowany 2022-04-03 05:49:14

    Skasujcie wreszcie tego grafomana!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • KL - niezalogowany 2022-04-19 18:43:11

    Nie podoba się , to nie czytaj... Przymusu nie ma...

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do