Reklama

Pierwszy album kaliski

31/01/2019 00:00
W bibliotece Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej w Kaliszu pośród cennych starodruków i książek przechowywana jest dużych rozmiarów szara teczka. Mieści ona w sobie jeden z najciekawszych druków o Kaliszu XIX stulecia. To wydany w 1858 r. „Album kaliskie”.  Dziś, po upływie 149 lat, publikacja należy do prawdziwie rzadkich skarbów drukarstwa polskiego. Obok naszej placówki „Albumem” może się pochwalić jedynie Biblioteka Jagiellońska w Krakowie

Najpierw trzeba wyjaśnić dziwną, pozornie niegramatyczną nazwę – „Album kaliskie”. Już nieraz niektórzy badacze zastępowali ten rzekomo błędny tytuł, pisząc „Album kaliski”. Tymczasem w 1858 roku, kiedy książkę wydawano, słowo „album” było nowością zapożyczoną z łaciny. W języku Rzymian termin ten był rodzaju nijakiego i do rodzaju nijakiego dopasowano przymiotnik „kaliski” (por. np. dziecko kaliskie).
Pożółkły ze starości druk można nazwać pierwszym w historii miasta wydawnictwem albumowym, spełniającym rolę publikacji upowszechniającej wiedzę o przeszłości, o zabytkach miasta i o jego współczesnym obliczu. Rzecz wyróżnia ponadto wielki, nieporęczny format poszczególnych kart, przypominający współczesną gazetę. Był to jeden z powodów, dla którego dzisiaj druk należy do białych kruków; po prostu nie mieścił się w żadnej szafce bibliotecznej. Album sprzedawano bez oprawy. Zamawiali ją indywidualnie nabywcy dzieła. Oprawiony w fioletowe płótno ze złoconymi literami jest egzemplarz przechowywany w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kaliski egzemplarz, znajdujący się w zbiorach muzeum od 1979 r., nie ma okładki, a postrzępione brzegi kart najlepiej świadczą o tym, jak często są oglądane.
Autorem tekstu był  młody, bo zaledwie 29-letni Edward Stawecki,  rysunki wykonał nauczyciel rysunku kaliskiej szkoły realnej Stanisław Barcikowski. Całość na niezwykle starannym poziomie edytorskim wydano u S. Olgebranda w Warszawie w postaci 4 teczek.   Dwadzieścia rysunków Barcikowskiego reprodukowano metodą stalorytu (na szlachetnym papierze) w warszawskim zakładzie M. Fajansa [il. 1, 2, 3 pokazują wybrane ryciny z albumu]. Każdy egzemplarz autor opatrzył własną pieczęcią z herbem Lubicz, co miało zapobiec ewentualnym próbom nielegalnego kopiowania i sprzedaży.
Seria I, zawierająca widoki Kalisza, ukazywała się co miesiąc w postaci pojedynczego zeszytu. Można go było nabyć w „głównych składach” w Warszawie u S. H. Merzebacha przy ul. Miodowej 486 lub w Kaliszu u H. Hurtinga. W tym przypadku wydawca nawet nie podawał adresu księgarni; w małym mieście wystarczyło nazwisko, aby dowolny przechodzień wskazał drogę do znanego księgarza. Album można było też nabyć w systemie prenumeraty. Sami autorzy pisali: „Album kaliskie wychodzi poszytami  (tj. zeszytami). Co miesiąc dziesięć poszytów składać będzie całość Albumu, a każdy musi zawierać  cztery litografowane widoki i piąty na okładce. Każdy z prenumeratorów odbierze poszyty wychodzące od tej osoby, od której bilet otrzymał. Przy pierwszym poszycie opłaca się rubli srebrem trzy, przy następnych po jednym, dwa zaś ostatnie poszyty wraz z dodatkiem bezpłatnie wydawane będą”.
Ten skomplikowany system miał zapewnić, jeśli nie spodziewane zyski, to przynajmniej zwrot kosztów druku. Niestety, wydawcy przeliczyli się i z planowanej serii ukazały się jedynie cztery „poszyty”.  Seria II, poświęcona zabytkom najbliższych okolic, nie została wydana. Najprawdopodobniej luksusowa i niezwykle kosztowna edycja nie znalazła zbyt wielu nabywców.

W bibliotece dziewiętnastego stulecia
Wyobraźmy sobie bibliotekę zamożnego i kulturalnego kaliszanina dziewiętnastowiecznego stulecia. Ciężka, ozdobna dębowa szafa biblioteczna wypełniona książkami w skórzanych oprawach, na ścianach nastrojowe ryciny lub obrazy, parę statuetek filozofów i uczonych. Uzupełnieniem wnętrza mogły być samodzielnie zgromadzone przez gospodarza zabytki. W wielkich oprawionych w płótno teczkach przechowywano różne ciekawe ryciny. Niektóre z druków, w tym nasz album, są tak dużych rozmiarów, że do ich ekspozycji potrzebne są specjalne pulpity. Tutaj, w zaciszu przytulnego wnętrza gospodarz może się oddawać intelektualnej rozrywce, naukowym pasjom i marzeniom.
Tym ostatnim szczególnie sprzyja lektura i oglądanie „Albumu kaliskiego”. Dzieło to wyrasta z ducha romantyzmu, upatrującego w przeszłości źródła zadumy i sentymentalnych wzruszeń. Na kartach można zobaczyć nie tylko zabytki, ale również Kalisz współczesny autorom. Wśród cienistych zielonych alei przechadzają się dostojnym krokiem damy i ich kawalerowie. Panie o bladej cerze, dodatkowo chronionej przed słońcem parasolami, szeleszczą ekstrawaganckimi w swej wielkości sukniami. Modne są pastelowe kolory i kwiaty w kapelusiku z wikliny. Z kart albumu wyłania się miasto doby późnego biedermeieru, owej mieszczańskiej  kultury, która, pragnąc pozostać romantyczną, jednocześnie ceniła uroki wygodnego i komfortowego życia.  Szaleństwa uniesień zostają zastąpione sentymentalnymi westchnieniami, a prawdziwe niebezpieczne wyprawy marzeniami snutymi nad kartami sztambuchów. Nawet bieda na rysunkach Barcikowskiego wydaje się dekoracyjnym elementem sztafażu, w którym eleganccy panowie i panie chętnie obdarzą ubogiego datkiem wysupłanym delikatną rączką z haftowanej portmonetki.
Konwencję epoki doskonale podkreśla język albumu. Zabytki dla autora „przemawiają legendami”; stara się on „wyrwać z zapomnienia (...) miejsca uświęcone pamiątkami przeszłości”, zachwycając się jednocześnie majestatem „starożytnych gmachów”.
Życie, jak zawsze, okazało się odległe od sentymentalnych złudzeń. Prawdziwy a nie udawany romantyzm Edwarda Staweckiego pchnął go w szeregi powstańców styczniowych. Swoje zaangażowanie w ruch narodowy autor opłacił męczeńską śmiercią w radomskim więzieniu 4 IV 1866 r. Pozostały tylko album i nastrojowe rysunki Stanisława Barcikowskiego; często reprodukowane do dziś cieszą oko współczesnych kaliszan.

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do