
Przed Wielkanocą idziemy do kościoła kolegiackiego (Bazyliki św. Józefa). W jednym z ołtarzy bocznych lewej nawy znajduje się rzeźbiona w drewnie figura Piety – Matki Boskiej z ciałem martwego Syna na kolanach
Mamy w Kaliszu dwie rzeźby w podobnym ujęciu i podobnie datowane – na pocz. XVI w.; druga znajduje się w zwieńczeniu ołtarza bocznego kościoła pobernardyńskiego (dzisiaj jezuici). Nazwa „kaliska Pieta” mocniej przylgnęła jednak do przedstawienia z kolegiaty. Obecnie, ze względu na rozpowszechnienie kultu Opiekuna Jezusa, znacznie częściej mówimy o Bazylice św. Józefa, ale pierwotne wezwanie kościoła (Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny) domaga się wizerunków Maryjnych. Rzeźba Matki z Chrystusem co najmniej od XIX stulecia (co jest zgodne z upodobaniami stylistycznymi epoki) jest uznawana za wybitne dzieło sztuki. Pod warstwą fatalnej konserwacji przeprowadzonej w ostatnich dekadach XX w. dzisiaj trudniej zobaczyć jej wartość. Nałożone wtedy kolory o metalicznym połysku, przypominają raczej subtelność aluminiowego pancerza i na pewno w żaden sposób nie korespondują z pierwotnym zamysłem. Dlatego współcześnie potrzebna jest szczególna uważność, żeby figury nie pominąć, chociażby milczeniem. Z drugiej strony, wgłębiając się w sens przedstawienia, cisza została wpisana w ten dramat.
Współodczuwająca
Łaciński źródłosłów pietas odsyła do rzymskiej personifikacji oddania i pobożności. Pieta, z włoskiego pisana z apostrofem nad a, oznacza miłosierdzie, litość. Tradycja sakralnej sztuki tym mianem zwykła określać kompozycję Matki Boskiej z Ukrzyżowanym na kolanach. Popularność przedstawienia wzmogła się z końcem średniowiecza (XIV-XV w.), kiedy pobożność Europy zaczęła nabierać cech osobistej adoracji, skupionej na indywidualnym przeżywaniu męki Pańskiej. Przykładem świeciła XIV-wieczna mistyczka szwedzka, św. Brygida, która w swoich przesyconych uczuciami objawieniach zobaczyła m.in. scenę odpowiadającą układowi Piety: „Później ściągnięty został z Krzyża i wzięłam Go na kolana moje, jakoby trędowatego i wszędzie zsiniałego. Jego Oczy były umarłe, Krwią napełnione, Usta zimne jak śnieg, Broda Jego jak powróz, Twarz zmarszczona. Ręce też Jego tak zdrewniały, że ich nie można było złożyć na Piersi, tylko na Brzuchu, około jego środka. Tak jak stał na Krzyżu, tak Go trzymałam na kolanach, jak człowieka skurczonego we wszystkich członkach”. Próżno podobnego obrazu szukać w Biblii. Pieta nie odnosi wprost do historycznego wydarzenia, ale jest uznawanym przez Kościół przedstawieniem dewocyjnym (również dogmatycznym), którego sens podnosi wiara wyznawców. Zgodnie z następującymi przemianami stylistycznymi kolejnych epok postać Matki Boskiej i Jej Syna na kolanach także się zmieniały; od ekspresyjnie powyginanej marionetkowej figury Chrystusa, często z dokładnym naznaczeniem zadanych ran i kropli krwi po renesansowe piękno harmonii Piety watykańskiej Michała Anioła. W każdym przypadku sens pozostaje ten sam: oto Matka Bolesna w najdoskonalszym akcie cnoty i posłuszeństwie wobec woli Boga Ojca, oto Chrystus Zbawiciel umęczony i ofiarowany.
Wędrówki
Najczęściej powtarzamy, że Pieta pochodzi z kościoła pojezuickiego (Garnizonowego). Przekonanie zawdzięczamy bodaj wzmiance ks. Wojciecha Bystrzanowskiego, powielonej przez XIX-wiecznego historyka Cezarego Biernackiego, który opisując wnętrze tej niegdyś przepysznej barokowej świątyni napisał: „Ołtarz wielki, drewniany, pięknej formy, mieścił w sobie obraz N. [Najświętszej] Panny Bolesnej. Głowy Zbawiciela i Matki Najświętszej ozdobione koronami srebrnymi, poczęści wyzłacanemi i wysadzanemi [!] różnej barwy kamieniami (…) zwykle w czasie postu czterdziestodniowego w tymże ołtarzu statua N.M. Bolesnej trzymającej na łonie Chrystusa, na podobieństwo obrazu Jarosławskiego [XIV-wieczna rzeźba z bazyliki dominikanów w Jarosławiu] dla adoracyi wystawioną bywała (…)”. Po zniesieniu zakonu w 1773 r. przez papieża Klemensa XIV jezuickie dobra w Kaliszu (kościół, gmach szkół, bursa w rynku), oprócz sreber i aparatów kościelnych, przeszły w ręce szpitala bonifratrów. Kilka lat później, po nastaniu władz pruskich, świątynia została oddana ewangelikom. Wtedy z jej wnętrza – zgodnie z wymogami liturgii protestanckiej – zniknęły bogate ołtarze (zachowano główny), a przede wszystkim wizerunki Matki Boskiej (szanowanej przez ewangelików, ale nie czczonej) i świętych. Obrazy, wśród nich przedstawienie założyciela zakonu Ignacego z Loyoli, przeniesiono do pobliskiej kolegiaty.
Czy z tego wynika, że nasza Matka Bolesna znajdowała się w kościele jezuickim? Była tam jedynie prezentowana w szczególnym w kalendarzu liturgicznym czasie Wielkiego Postu. Wątpliwości jednoznacznie rozwiewa wnikliwa badaczka sztuki sakralnej Ewa Andrzejewska. Zajmując się fundacjami ks. Stanisława Józefa Kłossowskiego (1726 – 1798) , kustosza Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, dotarła ona do starych umów na wykonanie ołtarzy do maryjno-józefowej świątyni. Kontrakt ze snycerzem ze Śląska Franciszkiem Eytnerem na ołtarz Najświętszej Panny Bolesnej został zawarty 8 marca 1755 r. Ołtarz miał stanowić oprawę dla rzeźby: „(…) ponieważ Nayświętszej Panny Maryi statua iest rżnięta, w mur bydz [być] musi wpuszczona, więc dla tey statuy proporcyonalna bydz [być] musi skrzynia w murze (…)” (interpunkcja dodana). Pierwszą świątynią Piety była zatem kolegiata i stamtąd w dni uroczyste figurę przenoszono do jezuitów. Przemawia za tym również styl zabytku pochodzącego z początku XVI w. Kościół Towarzystwa Jezusowego, wybudowany nad Prosną dzięki staraniom i fundacji prymasa arcybiskupa Stanisława Karnkowskiego, poświęcono dopiero z końcem tego stulecia (1596 r.). Warto jednak pamiętać, że jezuici działali w Kaliszu już od początków lat 80. XVI stulecia, a czekając na oddanie swojej świątyni, odprawiali nabożeństwa właśnie w kolegiacie. W ich pobożności, ukształtowanej pod naporem reformacji, kult maryjny odgrywał istotną rolę. Świadczy o tym chociażby liczba bractw pod patronatem Maryi, działających w czasach baroku przy jezuickim kościele. Pieta, przypominająca o średniowiecznej żarliwości wyznawców Chrystusa, musiała zajmować w tej religijności miejsce szczególne.
Przemiany
Jak pierwotnie wyglądał zabytek? Rzetelna (subtelna!), poprzedzona analizami historyczno- ikonograficznymi konserwacja może przynieść pewne przybliżenie. Dzisiejsza kreacja ze względu na dominujące w odbiorze „dodatki” jest dziełem barokowo-współczesnym. Aniołka u stóp Chrystusa kazał dołożyć ks. Kłossowski. Według umowy putto miało całować stopy Ukrzyżowanego, ale w ostatecznej redakcji stojąca figurka w teatralnym geście ociera łzę. Również veraikon w zwieńczeniu ołtarza (chusta św. Weroniki z obliczem Pańskim, dzieło XIX-wiecznego malarza Stanisława Barcikowskiego, nauczyciela rysunku w kaliskiej szkole) i niewielkich rozmiarów obraz św. Urszuli nawiązują do męczeństwa. Dodatkowo anielskie figury z konstrukcji ołtarzowej nastawy trzymały narzędzia męki Pańskiej (arma Christi), niestety niezachowane.
Pierwszej renowacji Pieta doczekał się w XIX w. i wtedy zmieniła się po raz pierwszy. Odnowienia dokonano „połączonymi siłami” artystów, malarza Andrzeja Pruszyńskiego, rzeźbiarza Adriana Głębockiego i złotnika Jana Druchlińskiego. Według relacji praca obejmowała „naprawienie w samej rzeźbie małoznaczących uszkodzeń, pomalowania matowo-olejnie części ciała widocznych i wreszcie udekorowanie”. Tutaj następuje bardziej szczegółowy opis nałożonych warstw barwnych: „Na podkładzie srebrzonym pomalowano suknię Matki Bolesnej farbą laserunkową różową, zwierzchnią draperię stanowiącą welon i zarazem całej figury okrycie kolorem błękitnym, podszewkę tej figury blado-lila, z przepaską u bioder Chrystusa blado-złotą (…)”. Do tego wiek XIX dołożył szeroką, inspirowaną średniowiecznymi ozdobami, koronę cierniową „z czystego srebra wykutą, jako wotum pobożne” na głowę Zbawiciela nałożoną. Diademu dzisiaj nie ma, ale widać go na zachowanej litografii z 1877 r., kiedy kaliska Pieta została zaprezentowana jako „rzadkiej powagi i pełen charakteru utwór sztuki” na łamach wychodzącego w Warszawie „Tygodnika Ilustrowanego”. Co charakterystyczne, rysownik, zgodnie z obowiązującą modą, pokazał figurę w aranżacji gotyckiej, pozbywając się barokowego aniołka, który przecież już wtedy istniał. Kolejnej „konserwacji”, całkowicie zmieniającej charakter dzieła, dokonało XX stulecie. Losy zabytków bywają zagmatwane i niełatwe. Fascynująca za to jest droga ich poznawania.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie