
Ciekawe spotkanie rozegrały drużyny Calisii Kalisz i Białego Orła Koźmin Wlkp. W tym deszczowym spotkaniu niezwykle ważne zwycięstwo odnieśli kaliszanie. Oba zespoły kończyły mecz zdekompletowane
Długo oczekiwany deszcz przeszedł przez Kalisz z największym nasileniem akurat wówczas, gdy rozgrywany był czwartoligowy pojedynek liderującej Calisii z piątym w tabeli Białym Orłem Koźmin Wlkp. Mimo że piłkarze musieli się zmagać z trudami mocno nasiąkniętego boiska, a piłka stawała w kałużach, emocji nie zabrakło. Lider rozpoczął z dużym animuszem i szybko strzelił gola. Po kąśliwym strzale Macieja Stawińskiego bramkarz gości, Michał Grzelak, z trudem wybił piłkę na rzut rożny, ale nie był już w stanie nic zrobić, gdy po dośrodkowaniu Andrzeja Dziuby, piłkę głową uderzył z bliska Łukasz Wiącek. W pierwszej połowie kaliszanie jeszcze kilka razy stawali przed szansą powiększenia prowadzenia, ale nie po raz pierwszy zawodziła ich skuteczność, a poza tym świetnie bronił Grzelak. Dwukrotnie wielkiego pecha miał Dziuba, który świetnie wychodził na tzw. czyste pozycje, ale nie potrafił zmieścić piłki w bramce. Czołowy piłkarz Calisii potrafił też znakomicie podawać piłkę kolegom. Tak było w 28. minucie, kiedy to oglądaliśmy bodaj najładniejszą akcję meczu. Podopieczni Grzegorza Dziubka wymienili kilka podań z pierwszej piłki i w błyskawicznym tempie znaleźli się pod polem karnym Białego Orła. A tutaj Andrzej Dziuba kapitalnie obsłużył prostopadłym podaniem Macieja Stawińskiego. Napastnik Calisii, będąc przed bramkarzem, strzelił nawet dobrze, ale Michał Grzelak popisał się wprost niewiarygodną paradą. Gospodarze próbowali też uderzeń z dystansu, jak to uczynił w 35. minucie Dominik Sobczak, ale i te strzały bronił jak w transie bramkarz przyjezdnych. Piłkarze z Koźmina właściwie tylko dwa razy sprawdzili koncentrację Bartosza Ciesielskiego, który przy uderzeniach Damiana Skrzypczaka spisał się bez zarzutu. Podobnie jak na początku drugiej połowy, gdy chciał go zaskoczyć Janusz Maryniak. W pierwszym kwadransie po przerwie obie drużyny straciły po jednym zawodniku. W 57. minucie po drugiej żółtej kartce boisko musiał opuścić Adrian Dąbrowski, a trzy minuty później ten sam los spotkał Damiana Skrzypczaka z Białego Orła. Koźminianie ambitnie dążyli do wyrównania, ale to zespół z Kalisza miał kolejne wyborne okazje do zdobycia goli. W 62. minucie Arkadiusz Kaczmarek strzelał do opuszczonej już przez Grzelaka bramki, ale wyręczył go obrońca. W 80. minucie Grzelak wygrał pojedynek z Maciejem Lisieckim, potem obronił nogą dobitkę Igora Janickiego, a po strzale przewrotką Kaczmarka, piłka minęła światło bramki. Chwilę później Lisiecki wymanewrował obrońców, ale strzelił tylko w boczną siatkę. Wreszcie w 86. minucie dynamiczny rajd lewym skrzydłem przeprowadził Grzegorz Dziubek, zagrał w pole karne, lecz piłka dostała niespodziewanego poślizgu i nie trafił w nią Maciej Sowiński.
– Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak ważny jest to dla nas mecz. Dlatego najważniejsze jest zwycięstwo, na które solidnie zespół zapracował. Mieliśmy też sporo okazji, aby było ono bardziej okazałe. Zabrakło trochę zimnej krwi w podbramkowych sytuacjach, ale też wielkie słowa uznania należą się bramkarzowi rywali – stwierdził po meczu trener Calisii, Grzegorz Dziubek. (dd)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie