Reklama

Pisarz z dzielnicy spóźniających się zegarów

14/01/2009 14:24

Portret Wojciecha Wyganowskiego (1905-1990)

Ród Łodzia-Wyganowskich to typowi przedstawiciele ziemiaństwa; od stuleci związani z ziemią kaliską, m.in. dziedzice podkaliskiej Warszówki. W XVIII wieku wąsaci szlachcice z karabelami, sto lat później smutni polscy inteligenci w złocistych okularach. Chociaż żyjący w latach 1905-1990 literat nosił częste w tym rodzie imię, na tle swoich przodków wydaje się inny

W twórczości Wojciecha Wyganowskiego Kalisz to jedynie nic nie znaczący epizod. Narrator wspomina pogrążony „w nudzie i upale” plac 11 Listopada (ob. Rynek Główny), z Kalisza do Warszawy przyjeżdża nie wymieniony z nazwiska siostrzeniec pani Muszalskiej (opowiadanie „Ocean Indyjski”). Kronikarski zapis nie jest jednak celem pisarza.  Wspomnienia, zapamiętane z przeszłości obrazy, budynki i ludzie służą mu do tworzenia nowej rzeczywistości, w której codzienność przechodzi w senny majak. Pasjonaci szybkich zwrotów akcji z pewnością doznają rozczarowania, bowiem w tym świecie pozornie nic się nie dzieje. „Mizerna dziewczynka popycha i popycha fotelik na kółkach ze zniedołężniałą staruszką, która kiwa się do przodu i do tyłu jak manekin, pogrążona w apatycznej półdrzemce (...), śmieszny popielaty szczeniak biegnie za tym fotelikiem, szczeka i podskakuje, a pan Lintz gra na skrzypcach”. Te drobne wydarzenia, sytuacje, takie jak z cytowanego fragmentu opowiadania „Ocean Indyjski”, ciągną się i nie znajdują żadnego rozwiązania. A jednak bohaterowie książek Wyganowskiego wydają się uwikłani w jakieś niezrozumiałe wydarzenia o sensacyjnym posmaku: „Nikt nie słyszał strzałów. Przyłożono lufę do kamizelki? Strzelano przez ręcznik. Same domysły, same podejrzenia. (...) Jechała dorożka numer... nikt nie zapamiętał numerów” („Mistyfikacje miasta UM”). Niekończące się szare ulice, rzędy domów z początku XX w. – to  tło, bez którego pisarstwo Wojciecha byłoby niepełne. „Załamująca się linia schodów ciągnęła się coraz wyżej i wyżej. (...) Wąskie i podłużne prostokąty okien z widokiem na oficyny i przepaść podwórza, na półpiętrach, marmurowe stopnie, czerwony pas chodnika ze złotymi pręcikami, secesyjna poręcz. (...) Ciągnęła się i piętrzyła monotonia pięter –  kamienice – maszkary, kamienice fantomy. (...) Nie mogę sobie przypomnieć, (...) w jakich okolicznościach znalazłem się na Kredytowej. Duży staroświecki salon, kanapy i fotele. (...) Cisza, kurz i migot słońca na czyimś portrecie”  („Ocean Indyjski”). W tych dekoracjach pojawiają się  ludzie, a raczej ich zamazane sylwetki; nie poznamy pełnej historii ich życia. Nie dowiemy się, po co Grzegorz jedzie do Przemyśla, dlaczego Justyna wyskoczyła przez okno i do kogo pisze list Jadwiga. Te przesuwające się przed oczyma czytelnika osoby to tylko imiona – wspomnienia głównego bohatera. On sam do końca pozostanie bezimienny.

Rozbitek z XIX wieku
W poszukiwaniu klucza do trudnej w odczytaniu prozy Wojciecha Wyganowskiego trzeba zwrócić uwagę na cytat z Paula Valérego: „Wszelkie widzenie rzeczy, które nie jest dziwne, jest fałszywe”. Umieszczony jako motto do tomu opowiadań „Umarłe Krajobrazy” pokazuje stosunek autora do rzeczywistości. Można przyjąć ją jako oczywistą, ale można też dostrzec w niej zagadkę. To oczywiście dużo trudniejsze. Nie bez znaczenia jest fakt, że życie pisarza przypadło na czas wielkich przemian społecznych. W swojej intelektualnej wędrówce przez świat Wyganowski wszędzie dostrzegał i opisywał ślady zaginionej przeszłości: „Gdziekolwiek spojrzeć, widać pocętkowane kulami ściany,(...) żelazne pręty po urwanych balkonach, nonsens i przypadkowość historii. (...) Spomiędzy pręgi ścian kilka (...) secesyjnych kamienic, które kiedyś uchodziły za supernowoczesne (...) marmurowe schody i długie okna (...) i esy-floresy, wejścia dla państwa i służby, a dzisiaj zaskakują zarówno swoim stylem (czynszowe pałace), jak i przeznaczeniem dla już nieaktualnych warunków i układów. Za prędko minęła secesja (zanim zdążono się do niej przyzwyczaić) i zaczął się Wielki Chaos w zakresie ocen, pojęć i klasyfikacji”.  Kiedy się rodził (1905 r.), większość krajów europejskich była monarchiami, a ich odwieczność zdawała się niewzruszona, tak jak ówczesny styl życia. Wojciech, potomek ziemiańskiej rodziny, znał je zresztą od najlepszej, bo zamożnej i kulturalnej strony.  W 1914 r. świat dawnych reguł przestał istnieć, zmienność i dziejowe katastrofy wpisały się na trwałe w charakter nowego wieku. Kiedy wybuchała I wojna światowa, przyszły pisarz miał 9 lat – wystarczająco dużo, aby zapamiętać ten czas i za mało, aby go zrozumieć. Mimo późniejszego intelektualnego wyjaśnienia zachodzących zdarzeń i procesów czas dzieciństwa pozostanie tajemniczą krainą. Wyganowskiego zdaje się fascynować, że istnieją przedmioty, miejsca z tamtych czasów, a nie ma już ludzi: „ten dom został zbudowany  w 1859 r. (wojna Francji z Piemontem). Już mija więc 80 lat. Co się działo kiedyś w tym mieszkaniu, w tym pokoju? Zdarzenia, sytuacje i przeżycia. Jacy ludzie tutaj mieszkali. (...) Leżę i patrzę na ciemne kąty, na zarys pieca, jak patrzył mój poprzednik na przykład w 1883 („Ocean Indyjski”). W dodatku wszystkie te rzeźbione meble i zakurzone zasłony, o których pisze, będąc pamiątką świata sprzed  przemian, utraciły swój dawny sens, stając się niepotrzebnymi świadkami tego, co zostanie nazwane „umarłymi krajobrazami”. Choć nie będzie mógł napisać o tym wprost, oszalała historia, rozpoczynająca się tak pięknie odchodzącym wiekiem XIX, a kończąca się szarością komunizmu musiała się wydawać Wyganowskiemu ciągiem smutnych zdarzeń pozbawionych logiki.

Kaliskie ślady
Wśród pamiątek po zaprzyjaźnionych z pisarzem kaliszanach Józefie i Janinie Nowakowskich przez wiele lat przechowywano korespondencję, w której pisarz prosi o zainteresowanie się losem empirowego biurka – zapewne po przodku Wojciecha, sędzim kaliskiego trybunału (1791-      -1855). Zaginął już list, nieznane są dalsze dzieje mebla. We wspomnieniach Janiny (zm. 1996) pisarz jawi się jako człowiek odizolowany od świata codziennego. Niespokojny umysł roztaczał plany wspólnego wyjazdu do Afryki i założenia tam plantacji. Zapis tych marzeń pozostał w twórczości, w opisach nieistniejących miast i nazw egzotycznych państw wyczytanych ze starych map. Z okresu kaliskiego znana jest też przyjaźń z innym pisarzem – Stefanem Otwinowskim (1910- -1976). Z perspektywy postać Wyganowskiego upodobniła się do jego własnych bohaterów. Zapis w „Słowniku pisarzy polskich” przynosi podstawowe dane biograficzne, które jednak nie mówią nic o człowieku. Zapomniany, nie stał się chyba przedmiotem żadnej poważniejszej analizy naukowej. Jego postać pojawia się w książce Michała Głowińskiego „Kładka nad czasem”. 
Z Kaliszem Wyganowski związany był krótko; raz przez związki rodzinne z dziedzicami Warszówki, dwa przez pracę w tutejszej izbie skarbowej. Dziwnym zbiegiem okoliczności w budynku tym mieści się dziś muzeum. Miejsce to ma coś z klimatu, który tak bardzo intrygował pisarza. Stara część gmachu, dawno nie remontowana,  jest cicha, senna, tajemnicza. Po dawnej izbie skarbowej pozostały drzwi sejfu pamiętające czasy cara Mikołaja II, w muzealnej bibliotece spoczywają cenne dawne książki i czasopisma, a nad wszystkim czuwa z portretu Konopnicka w staromodnej sukni. Ileż zapomnianych historii mieści się w tych pożółkłych rocznikach „Kaliszanina” i „Gazety Kaliskiej”! Inny fascynujący świat, który znika, kiedy wyjdziemy na zewnątrz. Chociaż tutaj – na ulicy Kościuszki – panuje współczesność, niezmieniona pozostała wielka secesyjna kamienica Szrajerów, z głowami asyryjskich bóstw, owiana wspomnieniem mieszkającej tu gruzińskiej księżniczki Awaliszwili. Nieco dalej dogorywa dom, w którym mieszkał w XIX wieku projektant katedralnej wieży Tournelle. Patrząc na to oczami Wyganowskiego (pewnie widział ją codziennie), łatwo zrozumieć ulotność. Kiedyś ta ulica, po której przed wojną turkotały dorożki, a dzisiaj jeżdżą samochody, ponownie zmieni oblicze. To, co pozostanie po naszej codzienności, będzie kolejną zagadką minionych czasów.

Wojciech Wyganowski urodził się w 1905 r.  w Chrośnie k. Kutna, zmarł w 1990 r. w Warszawie.  Już po II wojnie światowej uczył historii w różnych podwarszawskich szkołach. Uczniowie dali profesorowi żartobliwe przezwisko Mops. Mimo że zajęcia profesora skupiały się głównie na ukochanych przez niego czasach Joanny D’Arc, lekcje i osobisty kontakt wspominane są z wdzięcznością. Nauczyciel znany był też z sympatii do kotów, którymi się opiekował  i które dokarmiał. Jest Wyganowski autorem m.in. „Dzielnicy spóźniających się zegarów” (1963), „Umarłych krajobrazów” (1974), „Gwiazd i lęku” (1983). Wątki biograficzne i rodzinne zawarte są w książce „Przedświty” (1990).

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do