
Mateusz Halak
Listy proskrypcyjne – listy z dedykacją do eksterminacji – dla okolic Kalisza (niem. Landkreis Kalisch) odnalazła po roku 1945 Maria Wiewiórkowska, babka udzielającej wywiadu – Dominiki Pawlikowskiej.
– Postanowiłam wyprowadzić tę wiedzę na światło dzienne, idąc za własnym przekonaniem – by artykułować prawdę, nawet tę niewygodną – wyjaśnia autorka kilku rozpraw historycznych poświęconych wojennym losom polskiej przedwojennej inteligencji. – Nie bądźmy obojętni, powtórzę za zmarłym niedawno Marianem Turskim; także w poszukiwaniach bardzo prywatnych prawd. Tym razem, rzecz dotyczy historii której rozmiar zaskakuje i szokuje – jeśli wziąć pod uwagę, że była ona przez dziesiątki lat przykryta kotarą milczenia.
Dekalog niemieckiej maszyny śmierci
90 procent osób, które trafiły na listę proskrypcyjną dla rejonu kaliskiego, nie przeżyła do 1945 roku. Nim piekło zamarzło i świat poznał prawdę o niemieckich obozach koncentracyjnych, wymordowano po uprzedniej skrupulatnej pracy „sprawdzającej”, kwiat dojrzewającej II Rzeczypospolitej.
Wedle założeń twórców, akcja „Inteligencja” miała mieć charakter: „nadzwyczaj radykalny. Chodziło w niej o likwidację szerokich polskich kół kierowniczych, obejmującą tysiące osób”. Była to pierwsza przeprowadzona z tak wielkim rozmachem i determinacją planowana akcja eksterminacyjna w czasie II wojny światowej. Wyrok na Polaków zapadł w wyniku współpracy aparatów terroru Niemiec i Rosji. Metody eksterminacji narodu polskiego były omawiane na licznych wspólnych konferencjach NKWD i Gestapo.
27 września 1939 odbyła się pierwsza konferencja Gestapo i NKWD, na której wstępnie zadeklarowano wspólną walkę obu okupantów z polskim ruchem niepodległościowym i omówiono metody tłumienia go w zarodku. Od 20 lutego do 2 marca 1940 kolejna konferencja odbywała się w Zakopanem. (...) Delegacjom przewodniczyli – według niektórych autorów – Adolf Eichmann (podówczas w RSHA – Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy kierował referatem przesiedleń) i Grigorij Litwinow (syn Maksima, byłego komisarza spraw zagranicznych, którego na tym stanowisku zastąpił Wiaczesław Mołotow).
Detektyw blisko historyka
Nieformalne jedenaste przykazanie, wypowiedziane pięć lat temu przez zmarłego niedawno historyka Mariana Turskiego, byłego więźnia Oświęcimia, stoi u podstaw pracy Dominiki Pawlikowskiej na rzecz prawdy. Pytam o zaczyn podjęcia badań. O powody różnych natur. O cel.
D. P.: – Powodów jest wiele. Moje dzieciństwo nie było katalogowe. Rosłam otoczona samymi kobietami – wdowami i sierotami. Nie do końca miałam świadomość skąd taki stan rzeczy akurat u mnie. W dzieciństwie nikt nie dzielił się ze mną przemyśleniami o braku mężczyzn w rodzinie – by chronić moje zdrowie psychiczne – jak później się dowiedziałam. Najwięcej czasu poświęcała mi babcia, która była nauczycielką w szkole podstawowej. Byłyśmy blisko związane. Po dwóch latach od zamążpójścia – stała się na 68 lat wdową. W naszym domu nie było mężczyzny – karmiciela rodziny. Zazdrościłam pełnym rodzinom – tego że były tam męskie ręce do pracy, także do prac domowych. Mężczyzną w mojej rodzinie była babcia – z urobionymi dłońmi od wszelkich prac.
Kontynuuję wywiad. Pytam, kiedy moja rozmówczyni dowiedziała się co tak naprawdę stało z jej rodziną podczas wojny?
D. P.: – Była w domu tajemnica – w szufladzie w starej komodzie. Dokumenty, listy i zdjęcia. Za każdym razem gdy zbliżałam się do szuflady – babcia płakała. W późniejszym czasie zaglądałam tam, gdy byłam sama w domu. Na kartkach papieru sutterlin – czcionka gotycka jak z opowieści grozy. Straszyła, choć nie rozumiałam co nią było napisane. Postanowiłam się nauczyć niemieckiego. Moja babcia zapisała mnie na naukę języka niemieckiego. Zapragnęłam rozwiązać tę zagadkę pisaną gotykiem.
(…) Już jako dorosła kobieta, ze świadomością, że istnieje lista na której są nazwiska pomordowanych w obozach, w tym również z mojej rodziny, zaczęłam temat ten zgłębiać. Był to precedens w Kaliszu i okolicy. (…) Z Poznańskim Stowarzyszeniem Ofiar Obozów Koncentracyjnych, odwiedziłam Gusen – były obóz nazistowski. W autokarze w drodze do Niemiec, poznałam Agnieszkę Łuczak, która uświadomiła mnie czym jest lista proskrypcyjna i jaką rolę odegrały te dokumenty w akcji „Inteligencja”. Wtedy już nie po raz pierwszy, zdziwiłam się, że ten wątek historii jest przemilczany, w przeciwieństwie do Katynia i zbrodni NKWD. Cedzone wiadomości na ten temat wprawiały mnie w zdumienie i złość. To z kolei wywołało oburzenie natury historyka i dziennikarza. Postanowiłam wyprowadzić tę wiedzę na światło dzienne i przy okazji oddać prawdę mojej rodzinie.
Kiedy w 2017 roku przekazywałam śp. dr. Agnieszce Łuczak, pracownikowi IPN w Poznaniu, kopię ocalałej listy proskrypcyjnej, z prośbą, aby IPN zainteresował się tym zagadnieniem i być może powstało jakieś opracowanie na ten temat, odpowiedziała mi wtedy – ty napisz, przecież jesteś z tego terenu, z tej rodziny, ty wszystko wiesz… To był faktyczny katalizator dla mojej pracy dziennikarza, a czasem detektywa.
Dominika Pawlikowska – rocznik 1966, germanistka, absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego oraz Wydziału Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Interesuje się genealogią, historią regionu kaliskiego oraz dziejami polskiej inteligencji. Jej działalność przywraca pamięć o polskich bohaterach, elitach zniszczonych przez Niemców. Promuje wiedzę o Wielkopolsce i Kaliszu. W 2019 roku została laureatką konkursu „Wielkopolski Nauczyciel Roku”. W 2021 roku otrzymała nagrodę Ministra Edukacji i Nauki.
Rozmowa z autorką przeprowadzona w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Adama Asnyka w Kaliszu:
https://www.youtube.com/watch?v=9Rcl7B1qPx8
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie