
Droga Redakcjo, Chciałbym podzielić się moimi pierwszymi wrażeniami z urlopu w Kaliszu, gdzie będę przebywał przez 2 tygodnie do 31 lipca /ewentualnie dłużej/. Kalisz zwiedzałem w wieku licealnym. Teraz postanowiłem naprawić ten oczywisty błąd.
17 lipca w sobotę Kalisz przywitał mnie pięknym słońcem. Po wyjściu z czystego, nowoczesnego wewnątrz dworca poczułem wzruszenie, jakiego doznawałem dawniej podczas podróży: radość z wolnego czasu, perspektywa odpoczynku i oczywiście poznawania nowego miejsca.
W hotelu „Europa”, najstarszym /1799 r./ hotelu w najstarszym mieście w Polsce /tak się reklamuje/, najbardziej zachwycający jest widok z okna: bulwar pełen kwiatów i ogromnych drzew, za nim rzeka, co prawda niewidoczna, płynąca w głębokim korycie i obudowana wysokimi nabrzeżami, ale za to słyszalna, bo jest stopień wodny, z którego woda z wielkim szumem spada poniżej, dzięki czemu mam stałą akustyczną atrakcję przyrodniczą /odgłos morskich fal/. A za rzeką ogromny, gotycki kościół franciszkanów z XIII wieku !!! , w oddali zaś sponad dachów starego miasta wyłania się wieża Ratusza na Rynku Głównym /właśnie zegar wybija 8 rano, kiedy to piszę/. Kocham takie widoki! Podobne wrażenie obcowania z dawną architekturą miałem w Perugii we Włoszech, gdzie z okna na wprost widziałem rząd pięknych autentycznych ROMAŃSKICH! kamienic z białego kamienia, z delikatnymi kolumienkami i arkadkami w oknach.
Po odpoczynku po południu wyszedłem z kamerą na rekonesans. Na bulwarze Alei Wolności zagadnął mnie młody chłopak i z życzliwością zapytał, czy zwiedzam Kalisz. Powiedział też, co można zwiedzić w mieście i rozwinęła się miła rozmowa. Trochę też filmowałem jego wypowiedzi, a za chwilę dołączył do nas starszy pan i zaczął opowieści o zabytkach Kalisza do kamery. Ogromnie mnie zaskoczył swoją wiedzą, spytałem czy może jest przewodnikiem - nie, ale amatorsko pasjonuje go historia. No lepiej nie mogłem trafić. Po chwili dołączyło do nas czterech kilkunastoletnich chłopaków na rowerach i dłuższą chwilę przysłuchiwało się opowieściom starszego pana. Potem grzecznie się żegnając i życząc miłego pobytu w Kaliszu, odjechali. Jestem pod wrażeniem uprzejmości i wiedzy mieszkańców Kalisza! No, po prostu Kaliszanie są bardzo kulturalni
Wreszcie po zakończeniu rozmów spacerowałem pięknymi Plantami. W klasycystycznym gmachu dawnych koszar 8 Pułku Księstwa Warszawskiego ulokowano Biedronkę. Tu nawet sklepy są w zabytkowych budynkach. A logo Biedronki, zazwyczaj wściekle czerwone i żółte, tutaj musiało się dostosować do koloru biało-szarej fasady i było w tonacji czarno-białej. Brawa dla naczelnego plastyka miasta.
Wracałem przez plac Rozmarek w dawnej dzielnicy żydowskiej, zbombardowany w sierpniu 1914 r. podczas I wojny światowej. Na placu - niezwykły w formie pomnik Kalisza jako miasta odradzającego się jak Feniks z popiołów: dwumetrowe boksy z drutu wypełnione gruzem z cegieł poprzedzielane starymi zdjęciami ruin kamienic dawniej stojących przy tym placu. Pierwszy raz widzę taki pomnik i muszę powiedzieć, ze zachwyciła mnie jego forma. Bardzo przejmujący i ostry w wymowie, ale nie dominujący na placu, co bardzo dobrze świadczy o wyczuciu i takcie artysty. Tu z kolei brawa dla geniuszu artysty.
Piękna, słoneczna i wietrzna pogoda była idealna do zwiedzania. Idąc bulwarem nadrzecznym obejrzałem klasycystyczny gmach dawnego Trybunału /czyli sądu/ zbudowanego jeszcze podczas zaborów oraz stojący przed nim pomnik Józefa Piłsudskiego. Dowiedziałem się, że w XIX wieku stało tu tyłem do budynku popiersie cara Aleksandra II patrzącego w stronę miasta. To tak rozjątrzyło kaliszan, że wieszali na nim tabliczkę z napisem: „Car Aleksander stoi na słupie, miasto ma przed sobą, sprawiedliwość w d....”.
Na wprost niego przerzucono przez Prosnę żelazny, nitowany most nazwany Trybunalskim, z którego jest piękny widok na kościół franciszkanów. Pode mną i na wprost - rzeka, ponad nią - gęstwa ciemnozielonych liści wielkich, wiekowych drzew rosnących tuż nad brzegiem rzeki, na drugim brzegu - jasna zieleń trawy na nabrzeżu i wreszcie ponad nią - brązowo-czerwony, ceglany gotyk najstarszego kościoła w Kaliszu - franciszkanów. Wnętrze zrobiło na mnie takie wrażenie, że aż się wzruszyłem. W kościele nie było nikogo, byłem sam w tej gotyckiej ciszy. Słońce bardzo mocno rozświetlało wnętrze przez wielkie okna, dzięki czemu mogłem robić idealne zdjęcia, bo wszystko było bardzo dobrze oświetlone . Ale przede wszystkim było tu nawarstwienie dzieł sztuki z wielu epok - gotyckie mury, polichromie, filary, arkadki, renesansowe dekoracje stiukowe na sklepieniach /są tak charakterystyczne w historii sztuki, że je specjalnie nazwano typem kalisko-lubelskim, o czym czytałem już w młodości/, renesansowe malarstwo na balustradzie barokowego prospektu organowego, barokowe obrazy, wielobarwne konfesjonały, biało-złota ambona w kształcie łodzi, XIX-wieczne stacje drogi krzyżowe i kamienne epitafia. Ołtarz główny i boczne iskrzyły się od złota postaci świętych, a polichromie na sklepieniach, niedawno odnowione, pulsowały intensywną świeżością barw.
Wizyta w tym kościele była dla mnie ogromnym przeżyciem.
Koło kościoła przy ul. św. Stanisława - piękny, trójkątny zakątek jak z ilustracji w baśniach, a dosłownie kilka kroków dalej wszedłem na Główny Rynek. To prawdziwy salon miasta. Pośrodku - klasycystyczny, lśniący w słońcu idealną bielą gmach ratusza z wieżą z zegarem. Przed główną fasadą - ogromny, soczystozielony trawnik. Kontrast bieli architektury i zieleni natury - fantastyczny. Dookoła rynku ustawiono duże donice z gustownymi piramidami bujnych kwiatów, co dodatkowo wzmacnia przeżycia estetyczne
Wokół rynku piękne domy. Jedna strona rynku przypomina Wrocław, druga - Lublin, trzecia - Opole. Wyłożenie płyty rynku rozmaitymi rodzajami kamienia, białymi i szarymi płytami, ciemnymi opaskami bruku, starodawnymi, jasnoszarymi wielkimi kostkami kamiennymi - powoduje, ze nie ma tu monotonii. Wszędzie coś kolorystycznie się dzieje. Oczy nie są znudzone.
Na rynku pełno kawiarnianych parasoli w ogródkach udekorowanych eleganckimi kwiatami. Dużo ławek. Piękne latarnie ozdobione koszami pełnymi kolorowych kwiatów. Mnóstwo rodzin z dziećmi i turystów. Pełno rozbawionej młodzieży. Wszyscy pięknie ubrani. Atmosfera niedzielnego pikniku i odpoczynku. Kalisz to miasto naprawdę na europejskim poziomie.
Żeby jeszcze intensywniej odczuć tę atmosferę relaksu, bezczelnie kupiłem dwie ogromne gały lodów czekoladowych i jabłkowo-cytrynowych i bezkarnie się nimi objadałem paradując w upalnym słońcu dookoła ratusza, za nic mając kryminał, który mi groził za porzucenie diety. Wakacje rozgrzeszają wszystko... Katedra, niestety, niedostępna, otwarta tylko kruchta, w oddali w prezbiterium widać było oświetlony ołtarz główny z kopią „Zdjęcia z krzyża” Rubensa. Obok katedry - gotycki, najstarszy dom mieszkalny w Kaliszu, a przed nim połamany, wielki dzwon, prawdopodobnie spadł w czasie I wojny. Snując się po uliczkach /jedna z nich, Piskorzewska, była rozkosznie wąska jak w średniowiecznych miastach Włoch/ trafiłem na Muzeum Sztuki Użytkowej. Nazwa szumna, ale muzeum urządzono w piwnicach i pod podwórzem starej kamienicy. Jest bardzo przytulne, wywołuje wspomnienia, bo zgromadziło niezwykłą i ogromną kolekcję dawnych i młodszych rzeczy codziennego użytku. Pomysł genialny! Wszędzie był słychać okrzyki „Ja to miałem”, „To było u nas w mieszkaniu”, „Tym się bawiłam!”. Niestety, żeby przyjrzeć się wszystkim zdjęciom, kołowrotkom, żelazkom, dokumentom, broni itp. itd., trzeba tu przyjść na tydzień albo dwa.
Dziś swobodnie wałęsałem się po uliczkach, chłonąc atmosferę miasta, przyglądając się mieszkańcom i zabytkowym domom. Nie wiadomo, czy dla /pozornego/ podniesienia prestiżu zmieniono dawną, piękną, historyczną nazwę Wrocławskiej na pospolitą Śródmiejską. Przy niej bardzo ciekawe kamienice odbudowano po ich zburzeniu podczas I wojny. Ciekaw jestem, czy zbudowano je według oryginalnych wzorów, w każdym razie prezentują się znakomicie, jeśli chodzi o ich kostium architektoniczny. Każda jest inna i zaprojektowana z gustem. Niektóre czekają jeszcze na remont, ale większość jest w dobrym stanie i cieszy oko. A renowacja wnętrza ulicy to coś znakomitego: chodniki z białych płyt, kamienny bruk jezdni, mnóstwo ławek, podpórki dla rowerów, klomby z delikatnymi kwiatami, specjalnie dobrane kosze na śmieci. Przed Mostem Kamiennym w jasnoszarą nawierzchnię jezdni i chodników wmontowano czerwonoceglany zarys dawnej Bramy Wrocławskiej - tu kończyło się średniowieczne miasto. W ten sam sposób pokazano mury obronne z Bramą Krakowską w Warszawie, podobnie /tylko niskim murkiem/ zaznaczono w Krakowie Bramę Szewską.
Na fasadach kamienic przy różnych ulicach Starego Miasta umieszczono estetyczne tablice informujące o historii danej ulicy - to bardzo przybliża dzieje całego grodu. Kalisz dołączył do wielu miast, które mają taki system informacji turystycznej.
W Ratuszu znajduje się punkt informacji turystycznej, gdzie bardzo miła pani zaprasza na wystawy, zachęca do wejścia na wieżę, oferuje mapy, przewodniki oraz własną wiedzę na temat miasta i jego atrakcji.
W sklepie Your Press przy ulicy Kanonickiej było mnóstwo książek o Kaliszu dawnym i nowym, o jego zabytkach, o historii, o straży pożarnej, o legionistach, o pisarzach, o nauczycielach gimnazjum, o teatrze, o Marii Dąbrowskiej, nawet o więzieniu kaliskim i wiele, wiele innych, co świadczy o wielkiej samoświadomości kaliszan, znających wartość swego miasta i z niego dumnych. Kupiłem „Leksykon Kalisza” Władysława Kościelniaka, którego rysunki bardzo lubiłem w młodzieńczym wieku, kiedy chłonęło się lektury tonami. Ale zupełnie nie wiedziałem, że pochodzi z Kalisza i że miał tak dramatyczną przeszłość. Kupiłem też książkę Michała Miklasa o nieoczywistej i skomplikowanej psychologicznie postaci Marii Dąbrowskiej, która bardzo rozsławiła Kalisz, choć w „Nocach i dniach” nazwała go Kalińcem. Też piękna nazwa. A w konfrontacji Kalisza starego z nowym bardzo mi pomoże album Tomasza Chlebby „Kalisz wczoraj i dziś”.
Mam nadzieję, że następne dni dostarczą mi kolejnych, obfitych wrażeń.
Pozdrawiam Redakcję.
Marek Drewnowski
b. przewodnik PTTK
kustosz w Bibliotece Głównej SGGW
w Warszawie
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
"Brawa dla naczelnego plastyka miasta" - nie ma tu takiego!
Artykuł sponsorowany?