
Piotr Sobolewski
Zapewne niewielu Czytelnikom „Życia Kalisza” mówi nazwisko Abramowicz. Cokolwiek skojarzą może Ci, którzy śledzą losy wielkich (dokładniej: bardzo bogatych) tego świata i kibice piłkarscy. Ale nie o rosyjsko-aszkenazyjskim polityku, oligarsze, biznesmenie i miliarderze, właścicielu klubu Chelsea F.C. i hojnym mężu, który na dzień kobiet kupił kolejnej żonie działkę na… Księżycu będzie mowa. Jego biznesowymi wyczynami niech się już zajmie kto inny – ja – na zasadzie „koszulka bliższa ciału” kilka wersów poświęcę związanemu z ziemią kaliską (no, dobrze – pleszewską bardziej) poecie i prozaikowi Marianowi Cezaremu Abramowiczowi. Okazja jest przednia – w tych dniach przypada bowiem oto dziewięćdziesiąta rocznica urodzin tej interesującej i dość oryginalnej postaci.
Urodził się 29 października 1934 r. w leżącej koło Pleszewa miejscowości Białobłoty. Wcześnie stracił rodziców. Kilkuletnim chłopcem zaopiekowały się babcia i ciotka, później został adoptowany przez krewnych i zamieszkał w Dobieszczyźnie koło Jarocina. Tam też w 1949 r. ukończył szkołę podstawową, a następnie rozpoczął pracę oraz naukę w systemie wieczorowym w liceum ogólnokształcącym w Koninie. W 1951 r. przenosi się do Warszawy, gdzie dzięki stypendium PAX-u uczęszczał do Liceum im. Św. Augustyna. Wstępuje do Towarzystwa Salezjańskiego, po odbyciu nowicjatu składa śluby zakonne i zostaje subdiakonem. Niestety z powodu złego stanu zdrowia (choroba płuc, epilepsja) w 1958 r. zmuszony był przerwać wcześniej rozpoczęte studia w Instytucie Filozofii i Psychologii no i wystąpić z zakonu. Zdaje egzamin do Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie ale i tam ze względu na stan zdrowia studiów nie podejmuje. Rozpoczyna pracę w administracji w Tychach, lecz 1958 r. zapadł na gruźlicę płuc. Przechodzi wtedy długą, trzyletnią kurację, w trakcie której poddał się operacji i częściowej amputacji prawego płuca w Klinice Akademii Medycznej w Gdańsku. Rekonwalescencję realizuje w sanatorium w Prabutach, po czym otrzymuje rentę inwalidzką.
W 1964 r. powrócił do rodzinnych stron, zrezygnował z renty i podjął pracę w administracji leśnej, na stanowisku kierownika biura Nadleśnictwa Biała Królikowska. Zamieszkał w domu – dworku należącym do nadleśnictwa zwanym „Dom białego czarta” (lecz chyba nie Abramowiczowi dom zawdzięcza tą sympatyczną nazwę). Wstąpił także do ZSL. Niestety, po roku przyszedł nawrót choroby płuc. Trafił ponownie do sanatorium. Tam poznał Annę Zelenay, poetkę którą uczył języka włoskiego (pytanie – a gdzie poznał ten język sam pan Czarek – bo tak był nazywany). Po latach, w audycji kaliskiego Radia Centrum powie: Wszystko, co dobre na tym świecie, zaczyna się od kobiety. Podczas jednej z lekcji bowiem Anna miała powiedzieć: Pan pisze wiersze! Poznaję po oczach. Tak więc warszawska poetka stała się „odkrywcą talentu” (…) była pierwszym krytykiem a zarazem korektorem utworów. Korespondowali ze sobą aż do jej samobójczej śmierci.
No i tak przechodzimy do twórczości Abramowicza. W 1966 r. debiutuje w „Tygodniku Kulturalnym” wierszem „Wrzosowisko”, później pojawiają się kolejne publikacje we „Współczesności”, „Twórczości” i innych pismach. Dwa lata później można było usłyszeć poetę w radiowym reportażu literackim Haliny Gołowicz „Zagubiony w lesie”. W związku z publikacją wierszy w „Twórczości” Abramowicz nawiązuje znajomość i przyjaźń z Jarosławem Iwaszkiewiczem (około 100 listów Jarosława Iwaszkiewicza do poety zdeponowanych jest w naszej Bibliotece Publicznej im. A. Asnyka. Wreszcie w 1970 r. ma miejsce debiut książkowy – to zbiór poezji „Urzeczenie”, wydanym przez wrocławskie Ossolineum. TVP emituje reportaż o poecie pt. „Urzeczenie”. Lata 70. to kolejne publikacje: powieść „Kochanek białej gołębicy”, zbiór poezji „Twarze na piasku”. Abramowicz zamieszkał w Leśnictwie Biała Królikowska we wsi Dziewiń Duży w gminie Gizałki –sąsiedztwo lasu, przyrody i cisza wokół miały niewątpliwy wpływ na jego twórczość. Ale zarazem poeta nie zaszywa się w swej głuszy a angażuje się intensywnie w działalność społeczną, głównie na rzecz kultury na wsi. M.in. współtworzył i pełnił funkcję kierownika artystycznego Zespołu Pieśni i Tańca „Białobłoty”, a w latach 1975 – 1979 jest kierownikiem Gminnego Ośrodka Kultury w Gizałkach. Po przerwie z lat 80., kiedy to w miesięczniku „Południowa Wielkopolska” publikowane są jedynie refleksyjne opowieści o zwierzętach „Donosy z Białej Królikowskiej”, amatorzy twórczości Abramowicza otrzymują kolejne tomiki poezji, m.in: „Dni darowane”, „W kantyku ziemi”, „Uroki i zadziwienia”, „Listy spod klepsydry” i, jako ostatni (rok 1996), „Listy niewysłane”. W latach 1986 – 91 powstał też fresk biblijny – oparta na motywach Nowego Testamentu powieść „Maria Magdalena”. W ujęciu autora ta biblijna jawnogrzesznica to dama wykształcona i inteligentna, a zarazem kobieta o czystym sercu, pełna dobroci i zrozumienia dla każdego cierpiącego człowieka. Fabułą książki jest opowieść tytułowej bohaterki o swej życiowej drodze, która zawiodła ją pod krzyż Chrystusa i na wyżyny świętości. Poglądy autora na problemy wiary i religii pojawiają się zresztą również w większości jego poetyckich utworów a Radio Poznań nagrało audycję o ludzkim losie z udziałem poety, na podstawie zbioru wierszy pt. „Sennik niedzielny”.
W 1978 r. – M. C. Abramowicz został członkiem Związku Literatów Polskich. Od 1984 należał do nowego Z.L.P. Poezja Abramowicza była tłumaczona na kilka języków. Otrzymał znaczące wyróżnienia, m.in. nagrodę wojewody kaliskiego za działalność kulturalną w środowisku wiejskim i „Za poetyckie i prozatorskie dokonania twórcze”, odznakę „Za zasługi dla województwa kaliskiego” i wreszcie Srebrny Krzyż Zasługi przyznany przez Radę Państwa.
Dopóki w butelczynie lata radości choć jeden łyk i nie widać zimy
zza białych wzgórz stycznia, dopóki na łące
choć jeden pokos świtania, umiem ciągle się śmiać.
Ale w 1991 r. wykryto u niego początki białaczki, umiera 5 marca 1997 r. w trakcie leczenia w Ludwikowie. Pochowany został na cmentarzu parafialnym w Królikowie, żegnany przez władze gminy i powiatu, działaczy kultury i oświaty, przyjaciół (wśród nich znany aktor Marek Siudym) i młodzież szkolną. Na płycie nagrobnej wyryty został fragment jednego z jego wierszy:
„…A ja gdybym mógł na tamten brzeg kwiat jakiś ze sobą wziąć, zabrałbym różowofioletowy, miododajny wrzos, aby od lasów, pól i złotej jesieni wraz z sercem swoim i duszą Tobie, Panie Boże, go daćna przechowanie”.
Po śmierci poety ukazały się jeszcze „Listy spod klepsydry” i „Czarna Struga” a w 1999 r. w Gminnym Centrum Kultury w Gizałkach powstała pracownia jego imienia. Pięć lat później przeniesiono ją do szkoły w Białobłotach – placówka otrzymała też imię Mariana Cezarego Abramowicza a jej uczniowie wydali nawet przewodnik literacko-turystycznego „Daleko stąd do Czarodziejskiej Góry. Śladami bohaterów utworów Mariana Cezarego Abramowicza. W Białobłotach organizowane są warsztaty i wieczory poetyckie, spektakle (m.in. fragmenty dramatu Abramowicza „Saul”), zaproszeni poeci prezentują swoje wiersze poświęcone Abramowiczowi.
W ogrodzie przed twoim domem rosną sosny, nadałeś im kobiece imiona, teraz kiedy ciebie nie ma, stoją smutne niczym wdowy, ptaki czasem siadają, na iglastych gałęziach, i milczą, nasłuchują stukotu maszyny, do pisania – cisza, nikt nie uderza w klawiaturę, a przecież o nich pisałeś „Donosy z Białej Królikowskiej”, przekomarzałeś się z buńczuczną chmarą, godziłeś spory, zgasłeś z dala od domu, ptaki wyczuły odejście, na pogrzebie głośnym świergotem, obnosiły żałość, jakby się z Bogiem kłóciły, że puste miejsce po tobie; sierocą głosi dolę. (Helena Grodziej)
Osobie i twórczości M. C. Abramowicza zostało poświęconych kilka prac dyplomowych: praca magisterska „Życie i twórczość M. C. Abramowicza” napisana przez Krystynę Molkę na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej UAM oddział w Kaliszu, praca magisterska „Życie i twórczość M. C. Abramowicza” napisana tamże przez Ewę Andersz – Wanat i praca magisterska „Dni darowane – topos życia i śmierci poety, prozaika, społecznika Mariana Cezarego Abramowicza” napisana przez Annę Lewicz na Wydziale pedagogiczno – Artystycznym UAM oddział w Kaliszu. Wreszcie w 2012 r. Stowarzyszenie Promocji Sztuki „Łyżka mleka” w Kaliszu zorganizowało spotkanie poetyckie „Cezary Abramowicz we wspomnieniach Leszka Żulińskiego”.
Piołun –
Artemisia Absinthium –
bylina zwyczajna,
gorzka i zaradna tak
niczym wszystkowiedząca
w cudzej potrzebie
niezamężna ciotunia.
Ps. Nazwisko Abramowicz znajdowało się zapewne na czele wszelkich alfabetycznych list (w tym – pewno ku utrapieniu poety – listy uczniów w dziennikach szkolnych). Wykluczyć nie można, że ta notatka o poecie zapoczątkuje także w „Życiu Kalisza” cykl artykułów poświęconych znaczącym postaciom związanych z Kaliszem i jego okolicami. Kto wie?
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie