Reklama

Policyjny mundur to nie kubraczek cyrkowy – do czegoś zobowiązuje

07/06/2017 10:09

Mandat dla pieszego idącego chodnikiem po niewłaściwej stronie ulicy, schowany radiowóz w bramie byłej mleczarni, jeżdżenie nieoznakowanym radiowozem „na zderzak” przez centrum miejscowości, by sprowokować przekroczenie dozwolonej prędkości – to praktyki stosowane przez policjantów na terenie Liskowa i gminy. Ostatnią nowością było bezprawne sfotografowanie przez policjanta kobiety i jej męża podczas kontroli drogowej.

Polska policja chwali się, że cieszy się zaufaniem społeczeństwa na poziomie kilkudziesięciu procent. Jednak wskaźnik statystyczny nie jest miernikiem prawdziwego poparcia i nie odnosi się do poszczególnych regionów kraju. Z pewnością po ujawnionym niedawno skandalu (zakatowanie przez grupę policjantów mężczyzny na jednym z posterunków we Wrocławiu) oraz raporcie rzecznika praw obywatelskich o 22 udowodnionych przypadkach stosowania tortur przez funkcjonariuszy policji wskaźnik zaufania zdecydowanie zmniejszył się.   Od kilkunastu lat zarówno w Kaliszu, jak i powiecie kaliskim do działań i zachowań policji było wiele zastrzeżeń.
                                  
Czerwona kartka dla policji
A na co zasłużyli zachowaniem, świadczy sytuacja  sprzed kilku lat. Przypomnę. Komendant kaliskiej policji  zwrócił się do starostwa powiatowego i wszystkich 10 gmin powiatu kaliskiego o wsparcie finansowe na zakup radiowozów. Decyzja wymagała podjęcia uchwały przez radę powiatu i rady gmin. Byłem świadkiem dyskusji na sesji rady w jednej z gmin. Właściwie nie była to dyskusja, a potok skandalicznych przykładów na zachowanie policjantów. Uwagi kierowane były do obecnego na sesji ówczesnego zastępcy komendanta miejskiego policji w Kaliszu. Polowanie na  rowerzystów po piwku jadących nieutwardzonymi bocznymi drogami, czatownie na nich w rejonie sklepów spożywczych, polowanie na rolników w czasie żniw przy zwózce zboża – to było wręcz policyjną normą. Radni w imieniu mieszkańców odpłacili policji pięknym za nadobne. Na zakup radiowozów zrzuciło się zaledwie starostwo i gmina Godziesze Wielkie. Oznaczało to, że aż dziewięć gmin pokazało policji czerwoną kartkę. Wydawało się, że policyjną gonitwę za mandatami, by wypełnić budżetową dziurę naszego państwa, mamy już za sobą. Stracić zaufanie jest bardzo łatwo, gorzej jest je odbudować. Co prawda polskie więzienia nie są już zapchane niebezpiecznymi piratami drogowymi, za jakich policja uznawała rowerzystów, ale nadal, i to zbyt często, dochodzi do sytuacji, które bulwersują i denerwują.
                       
Nadal ścigają „groźnych piratów drogowych”
Ostatnio wiele krytycznych uwag zgłaszali mieszkańcy gminy Lisków. Niektóre z przypadków wydają się niewiarygodne, a jednak zdarzyły się. – Niejednokrotnie zastanawiam się, czy takie zachowanie policjantów wynika z tego, że niewiele mają do roboty i w ten sposób próbują się „zabawiać”, czy być może nadal muszą wykonać narzucony limit mandatów. Czepiają się dosłownie o byle co. Mandat można dostać niemal za wszystko. Nie jest im znane pojęcie „upomnienie”. Do wręcz kuriozalnej sytuacji doszło, kiedy w centrum Liskowa ukarali mandatem pieszego, który szedł chodnikiem, ale zdaniem policji nie po tej stronie ulicy. Jak dawniej trwa polowanie na kierowców. Ulubionym miejscem, gdzie ustawiają radiowóz, jest wjazd na teren byłej mleczarni. Radiowozu niemal nie widać, w dodatku utrudniają bezpieczne przejście pieszym. Ponadto swoją obecnością odstraszają klientów chcących wjechać do znajdującego się na tyłach budynku warsztatu samochodowego. Zwracaliśmy im na to uwagę, ale bez efektu. Wiele zastrzeżeń kierowanych jest również pod adresem funkcjonariuszy jeżdżących radiowozami nieoznakowanymi. Np. potrafią w centrum Liskowa perfidnie jechać za autem na tzw. „zderzak”, by sprowokować przyspieszenie i przekroczenie dozwolonej prędkości. Jak kierowca da się sprowokować, to oczywiście mają „klienta”. Nie odpuszczą także, kiedy w aucie jest przepalona jakaś żarówka. Z pracy w jednej z liskowskich placówek zwolnił się młody chłopak, bo policja wręcz uwzięła się na niego. W pracy musiał poruszać się autem i w krótkim czasie  nałapał tyle punktów, że dalej bał się ryzykować i zmienił pracę – mówił Łukasz Frątczak, mieszkaniec Liskowa.

Więcej w Życiu Kalisza

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    obserwator - niezalogowany 2017-06-14 08:29:08

    coś ten artykuł jakiś dziwny, chaotyczny robi wrażenie jak by był inspirowany przez jakiegoś niedowartościowanego policjanta.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gosik - niezalogowany 2017-06-12 16:25:45

    a komuś się spalił??

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    klient - niezalogowany 2017-06-08 13:12:39

    Oj jak panowie policjanci odstraszają wjazd do zakładu mechaniki pojazdowej to akurat na dobre wyjdzie klientom przynajmniej po remoncie im sie auto nie spali

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do