
– rozmowa z Hanną Śleszyńską, aktorką filmową i teatralną
– Spełnia się Pani bardziej, występując na scenie teatralnej, na żywo przed publicznością, czy grając w filmie?
– Tak się składa, że obecnie dosyć dużo gram w teatrze. To właściwie moje podstawowe zajęcie, tak jak miało to miejsce na początku mojej pracy. Przez pierwsze siedem lat po ukończeniu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie grałam tylko w teatrze. To były ciężkie czasy. Lata bojkotu telewizji. Potem zrządzeniem losu i dzięki temu, że właśnie w teatrze spotkałam Olgę Lipińską, tak się złożyło, że piętnaście lat mojego życia wypełnił popularny „Kabaret Olgi Lipińskiej”. Zdobywałam tam ciekawe doświadczenia z zespołem ludzi, którzy kiedy tylko się spotkają, zawsze czują się blisko. Ta bardzo emocjonująca praca nas uskrzydlała.
Obecnie gram w kilku spektaklach. Myślę, że może uda się jeszcze coś pokazać w Kaliszu. Ostatnią premierą po „Kobiecie pierwotnej” jest spektakl zatytułowany „Pomalu, a jeszcze raz!”. To sztuka, którą gramy w Warszawie w teatrze Capitol wspólnie z Olgą Bończyk, Robertem Talarczykiem i Igorem Sebo, który napisał tę sztukę. To z kolei zabawne historyjki związane z językiem czeskim i słowackim.
Najlepsza rzecz, jaka może spotkać aktora, to żywy kontakt z widzem. Gra w teatrze to główne zadanie aktora. Seriale, telewizja – to również ciekawa praca, przynosząca popularność.
– W jakich produkcjach telewizyjnych można Panią oglądać?
– Skończył się serial „Daleko od noszy”. Gram jeszcze w „Rodzinie zastępczej”. Zdradzę, że szykują się nowe produkcje.
– Jeśli miałaby Pani wybór, jaką formę prezentować na scenie, padłby on raczej na monolog czy dialog?
– Lubię grać z innymi. Sądzę, że to ciekawsza forma pracy. Czuję jednak, że prezentowana na deskach kaliskiego teatru „Kobieta pierwotna” to mój kąt. Mój tekst. Moje przebywanie z ludźmi. Nie jest to dla mnie męczące. Czasem martwię się, że kiedy jestem w gorszej formie, zachrypnięta czy zmęczona, publiczność to wyczuje. Jednak człowiek nie zna nawet swoich możliwości...
Damsko-męskie historie będą zawsze aktualne. Nawet jeśli ludzie nie od razu reagują, to dla mnie wyzwanie, żeby ich rozbawić, żeby się rozluźnili. W monologu nie można ani na chwilę sobie „odpuścić”, żeby przypadkiem ludzie nie poczuli znużenia, a jednocześnie, żeby nie zamęczyć ich swoją nadpobudliwością.
Dialog to podwójna energia aktorska i możliwości rozgrywania poszczególnych rzeczy między sobą.
Więcej w Zyciu Kalisza
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie