
Mateusz Halak
W cieniu wojny
Kiedy wybuchła I wojna światowa, Zosia Poznańska była ośmioletnią dziewczynką. Szczęśliwym zrządzeniem losu ani ona, ani inni członkowie jej rodziny nie doświadczyli barbarzyństwa ze strony wojsk niemieckich. Nikt z rodziny nie zginął ani nie został ranny. Nie ucierpiał także dom z przepięknym balkonem wychodzącym na aleję Józefiny, choć prawdą jest, że do zawieszenia broni na wszystkich frontach, tj. do roku 1918, nie był on wykorzystywany do tak lubianej popołudniowej sjesty przy kawie i papierosach. W czasie konfliktu rodzina tułała się jednak po przedmieściach Kalisza i wsiach sąsiadujących z naszym miastem. 1 września 1917 roku, kiedy ponownie otwarto gimnazja, najmłodsze pokolenie kaliskich Poznańskich ochoczo ruszyło do szkoły. Zosia zaczęła swoją edukację od razu od klasy drugiej. Miała wtedy jedenaście lat. Babcia tej poważnej, a zarazem figlarnej dziewczynki zawsze pilnowała, by wyglądała ona schludnie, nieskazitelnie, by jej koronkowy kołnierzyk był śnieżnobiały i wyprasowany, a przedziałek pośrodku długich włosów idealnie równy. Jej loki mimo wszystko się buntowały. Miała w sobie pewną buntowniczość, której nie dało się okiełznać, która to zapewne przez wiele lat utrzymała ją przy życiu, aż wreszcie przyczyniła się prawdopodobnie do jego utraty – pisze Jehudit Kafri.
W szkole po roku 1918 dało się usłyszeć pierwsze antysemickie hasła skierowane do ludności żydowskiej. Wspomina cytowana wyżej: Pewnego dnia pani dyrektor Swiniarska weszła do klasy i wygłosiła krótką, ohydną przemowę: „Ludzie, którzy uprawiają rolę, to ci, którzy coś produkują, a ludzie, którzy sprzedają coś jeden drugiemu, należą do znacznie niższej kategorii. A przeważnie, jak wam się zdaje, dziewczęta, kto się trudni jednym, a kto drugim?”. Niepodobna się było pomylić co do pożądanej odpowiedzi i jedna z małych Polek katoliczek czym prędzej jej udzieliła: „Żydzi handlują, a Polacy katolicy budują kraj!”. Wtedy Zofia w porywie złości wstała i powiedziała, że Żydzi nie mogą uprawiać roli, bo nie wolno sprzedawać im ziemi. Dwunastoletnia żydowska dziewczynka z dwoma warkoczami ozdobionymi na końcach wstążką wstała i odpłaciła pani dyrektor Swiniarskiej równą monetą.
Miłość
Ileż jej wymiarów potrafi wskazać każdy z nas? W międzywojniu na podwórzu kamienicy nr 8 przy ówczesnej al. Aleksandry Piłsudskiej mieściło się tzw. gniazdo kaliskiej organizacji Ha-Szomer ha-Cair. Była to międzynarodowa żydowska organizacja młodzieżowa o charakterze skautowym, oparta głównie o brytyjski model skautingu. O przynależności młodych Poznańskich i ich oddaniu do grupy Ha-Szomer pisze J. Kafri: Do parku wybierali się wszyscy razem, po zajęciach odbywających się późnymi popołudniami w gnieździe. Park był naturalną kontynuacją zajęć skautowych, a wiele z nich odbywało się wręcz na jego terenie. Nawet zimą przebywali oni na dworze – na sankach. Zbierali się zastępami – każdy zastęp miał własny kąt. Park był wspaniały, jeden z najpiękniejszych w Polsce. Początkowo park był miejscem, gdzie przebywali razem całą grupą. Nieco później, kiedy zaczęły się pierwsze miłości, stał się miejscem, gdzie w sposób naturalny przechodzili od „razem” w grupie do „razem” we dwoje. Podczas takich spotkań Ha-Szomer Zofia poznała Fiszka. Był niskim chłopakiem, chudym i wyprostowanym. Poważnym, ale z radosnym uśmiechem. Twarz miał jasną, włosy czarne, grube, kręcone. Był energiczny, czerpał przyjemność z każdej aktywności ciała i umysłu. Aby opłacić czesne w gimnazjum realnym, musiał udzielać korepetycji. Zosia Poznańska widziała, jak działał w gnieździe. Wciąż był zajęty: przystrajał ściany, pisał do gazetki, grał w orkiestrze, śpiewał, tańczył, żartował, zajmował się sportem, wycieczkami, instruował najmłodszych jako drużynowy i szczepowy. Był wesoły i pogodny. Myślący chłopak, który dużo czytał, pisał wiersze, sztuki i humoreski, dużo mówił na zbiórkach. To chłopak, który potrafił odegnać smutek. Nigdy jednak nie szedł na kompromis. Wręcz przeciwnie. Umiał być bardzo stanowczy. Obstawać przy swoim. Bo jego prawda była przecież oczywista. Był od Zosi nieco wyższy. Trzymał się prosto. Gęste czarne loki zaczesane miał do tyłu, brwi dość krzaczaste, a jego długie rzęsy okrywały cieniem szarozielone oczy. Była to pierwsza miłość nastoletniej Poznańskiej, która wywarła olbrzymi wpływ przede wszystkim na jej orientację polityczną.
Poznańska szybko zafascynowała się socjalizmem. Największym jej pragnieniem, jak i Fiszka, było życie w kibucu (gospodarstwie rolnym) w Izraelu. Marzenie o podróży nad Morze Śródziemne spełniło się w 1925 r. Wtedy to Zosia na pokładzie statku pasażerskiego przypłynęła z Triestu do Palestyny. Tam jej oczom ukazał się nieznany do tej pory, jakże inny od polskiego krajobraz. Zamieszkała w jednym z kibuców w dolinie Jezreel, z dala od Fiszka, który pozostał w Kaliszu. W rok później Poznańska po raz pierwszy usłyszała o Palestyńskiej Partii Komunistycznej, będącej pod rządami Leopolda Treppera „Lejby”, czołowego członka partii. Tytułowa bohaterka szybko odkryła swoje nowe powołanie. Zerwała ze swoją dotychczasową przeszłością i dołączyła do partii komunistycznej, której członkowie musieli się ukrywać w obawie przed brytyjskimi aresztowaniami. Doprowadziło to do kolejnej migracji, tym razem do Paryża. Stolica Francji była dogodniejszym gruntem do kontynuowania działalność konspiracyjnej. W przeciwieństwie bowiem do Izraela partia komunistyczna nie była we Francji zdelegalizowana.
W 1939 r. we Francji Poznańską zastał wybuch II wojny światowej. Kiedy rok później Wehrmacht wkroczył do Paryża, Zofia skupiła się na działalności antyniemieckiej. Po niemieckim ataku na Związek Sowiecki w 1941 r. Poznańska, która wcześniej opanowała tajniki kryptografii, została szyfrantką brukselskiej komórki Czerwonej Orkiestry, siatki szpiegowskiej podporządkowanej wywiadowi ZSRR. W grudniu 1941 r. Poznańska wpadła w ręce Niemców. Uwięziona i brutalnie przesłuchiwana, nie wydała żadnego ze współpracowników. 28 września 1942 r. zakończyła żywot, popełniając samobójstwo.
Tymczasem w Kaliszu pozostała część rodziny zmagała się trudami wojny w inny sposób i z innym skutkiem. Olka (starszego brata Zofii) w listopadzie 1939 r. aresztowało gestapo i umieściło w więzieniu przy ul. Jasnej, w celi z okienkiem wychodzącym na Park Miejski. O sytuacji w domu informowała go żona – codziennie szła do parku w południe i śpiewała jego ulubioną piosenkę, co było znakiem, by nie zamartwiał się o najbliższych. Jeszcze przed odwrotem Niemców z frontu wschodniego rodzina Poznańskich wykupiła Olka z gestapo i uciekła na wschód, do ZSRR. Po zakończeniu wojny powrócili oni do Kalisza, by następnie wyemigrować na stałe do Izraela. Wojny nie przeżyła młodsza siostra Zofii Poznańskiej – Mania.
Dziękuję Halinie Marcinkowskiej za pomoc zbudowaniu artykułu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie