Reklama

Praca czyni martwym

26/11/2008 13:19

Niemieckie obozy pracy w południowej Wielkopolsce

Niemieckie obozy pracy wychowawczej do dziś pozostają mało znane nawet historykom. Jeden z takich obozów istniał w Ostrowie Wlkp., a wśród jego więźniów było wielu kaliszan. To, co udało się ustalić na temat „Arbeitserziehungslager Ostrowo” – bo tak brzmiała jego niemiecka nazwa – przedstawił Sławomir Abramowicz z łódzkiego oddziału IPN. Odczyt zorganizował Klub Historyczny im. gen. Stefana Roweckiego „Grota”, tym razem nie w Kaliszu, a właśnie w Ostrowie

W czasie okupacji na ziemiach polskich było ok. 20 takich obozów, a w całej Europie ok. 100. Mimo że trudno je porównywać z obozami koncentracyjnymi, należały do najcięższych miejsc przymusowego odosobnienia, z wysoką śmiertelnością więźniów. Tworzenie takich zadrutowanych enklaw bądź ich likwidowanie wynikało z polityki lokalnych władz gestapo, a nie najwyższego kierownictwa III Rzeszy, jak w przypadku obozów koncentracyjnych czy gett.
Z obozu ostrowskiego nie zachowała się żadna dokumentacja. Prawdopodobnie została zniszczona przez samych sprawców. Przetrwały jedynie wzmianki w aktach gestapo w Łodzi i zeznania świadków w aktach prowadzonego przez IPN śledztwa w sprawie popełnionych w Ostrowie zbrodni. Na okoliczność dokonywanych tam w czasie okupacji zabójstw przesłuchano ogółem 86 osób. Śledczym z pewnością nie ułatwiły życia liczne rozbieżności w tych zeznaniach. Bardzo skąpa jest też literatura na ten temat.
Do obozów przymusowej pracy wychowawczej trafiali Polacy, którzy nie chcieli pracować dla Niemców i demonstrowali swoją niechęć do tej pracy, np. poprzez jej porzucenie i samowolne oddalenie się. Najdłuższy okres pobytu w ostrowskim obozie wynosił 56 dni. Niemcy postawili sobie za cel, że w tym czasie musi być osiągnięty efekt wychowawczy, czyli całkowite posłuszeństwo i gotowość do bezwarunkowej pracy na rzecz okupanta. Jeśli efekt ten nie został osiągnięty, więzień skazywany był na areszt bezterminowy i zwykle trafiał do obozu koncentracyjnego. O zwolnieniu więźnia lub skazaniu go na cięższą jeszcze katorgę niż ta, którą przeżył w Ostrowie, decydowało kierownictwo obozu. Osadzeni tam Polacy pracowali po 10-12 godzin dziennie, a karnie – nawet 16 godzin. Bezpośredni nadzór nad ostrowską placówką sprawowało gestapo z Kalisza, podlegające gestapowskiemu urzędowi w Łodzi. Niemiecka załoga obozu liczyła ok. 40 osób. Wzmianki o pierwszych więźniach pochodzą z maja 1942 r. Obóz o powierzchni dwóch hektarów mieścił się u zbiegu ulic Kościuszki, Prostej, Celnej i torów kolejowych, z wejściem od strony ul. Kościuszki. Przy placu apelowym stało siedem baraków, z czego pięć służyło więźniom. Spano na piętrowych pryczach. Posłania były wyłożone słomą lub trocinami. Więźniowie myli się tylko w zimnej wodzie. Raz w miesiącu mogli pisać listy do rodzin, jednak tylko po niemiecku. Teren obozu  otoczony był czterometrowym ogrodzeniem, zwieńczonym drutem kolczastym. Jednorazowo przebywało tam 200-600 osób, wywodzących się głównie z powiatów ostrowskiego, kaliskiego, tureckiego, łódzkiego i wieluńskiego, niekiedy także z odleglejszych stron kraju.
W zeznaniach powtarzają się doniesienia o tragicznych warunkach bytowania w obozie.
Dzienne wyżywienie składało się z kromki chleba i kawy zbożowej na śniadanie, pół litra zupy z brukwi lub buraków na obiad i ponownie kromki chleba z kawą zbożową na kolację. Niekiedy jadano tylko dwa posiłki dziennie. Jako naczyń większość więźniów używała puszek po konserwach. Pracowali przy robotach ziemnych i kanalizacyjnych na terenie Ostrowa. Kładli rury przy budowie nowego osiedla mieszkaniowego. Pracowali również w fabryce wagonów i na stacji kolejowej przy rozładunku wagonów z węglem i cementem. Praca trwała przez sześć dni w tygodniu. W niedziele porządkowano teren obozu.
Na porządku dziennym była kara chłosty. Wykonywano ją publicznie na placu apelowym – kijem lub pejczem. – Wachmani i kapowie bili za lada przewinienie. Pewnego razu pobito człowieka za to, że jakieś dziecko podało mu kromkę chleba podczas pracy. Nie miało to nic wspólnego z wychowaniem kogokolwiek przez pracę. Zachowały się akty zgonów 39 więźniów, którzy zmarli w obozie. Jednak takie dokumenty sporządzano tylko na wniosek kierownictwa obozu. Wśród przyczyn śmierci wymienia się niewydolność krążenia, atak serca, zatrucie krwi, zapalenie opłucnej i otrzewnej, zwapnienie żył, zapalenie ucha środkowego. Dotyczy to osób młodych lub co najwyżej w średnim wieku, więc jest tym bardziej dziwne. Nierzetelność zapisów w księgach zgonów Ostrowa jest dla mnie oczywista – podkreśla S. Abramowicz.
Tylko w jednym przypadku ustalono jednoznacznie, co prawda dopiero po latach, że przyczyną zgonu było zabójstwo dokonane przez załogę obozu. To przypadek 26-letniego Józefa Śniega, oskarżonego o kradzież drobnych przedmiotów z baraku esesmanów. Według różnych relacji miało to być masło, skarpety lub papierosy. Funkcjonariusze bili go kijami i batami na placu apelowym, po czym zawlekli do umywalni i nadal katowali. Śmierć nastąpiła 28 listopada 1942 r., a w karcie zgonu jako jej przyczynę wpisano udar serca. To jednak zaledwie skrawek prawdy o ostrowskim obozie. Z zeznań świadków wynika np. że pewnego razu w dole z fekaliami zginął więzień nieustalonej tożsamości. Wcześniej prawdopodobnie był bity przez strażników. Innym razem ktoś spostrzegł, że twarz Józefa Jesionka, zmarłego rzekomo z powodu choroby i wywożonego na cmentarz, jest zmasakrowana. Zygmunt Witasik, kolejny więzień, zmarły rzekomo z przyczyn naturalnych, miał na ciele ranę wielkości bochenka chleba. Według zeznań żony, zmarł nazajutrz po ciężkim pobiciu.
Na cmentarzu katolickim przy ul. Limanowskiego w Ostrowie były 193 pochówki opatrzone napisem „więzień”. Świadczą o tym księgi cmentarne. Dane ostrowskiego urzędu stanu cywilnego mogą natomiast świadczyć o tym, że obóz przy ul. Kościuszki pochłonął 367 ofiar, przy czym ustalono nazwisko tylko jednej z nich. To sporo jak na półtora roku funkcjonowania obozu i kilka tysięcy więźniów, którzy się przez ten obóz przewinęli. Praca rzadko czyniła tam kogokolwiek wolnym, częściej przyprawiała o cierpienie, choroby i śmierć.
– Nie udało się ustalić, kiedy i z jakiego powodu obóz w Ostrowie przestał funkcjonować. Po zakończeniu działań wojennych ocalała przynajmniej część obozowej infrastruktury, wykorzystywana potem na cele magazynowe. Być może obóz funkcjonował do wiosny 1944 r. Powodem jego likwidacji mogła być epidemia tyfusu wśród więźniów, która zagrażała sąsiednim koszarom wojskowym. Więźniów wywieziono prawdopodobnie do Łodzi lub na roboty do Rzeszy – kończy swoją relację S. Abramowicz.

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do