Reklama

Prezydent śle telegramy

15/04/2011 11:52

W okresie międzywojennym Kalisz został odbudowany – łatwo napisać. Większe wrażenie robią liczby: z 250 posesji pod bombami sierpnia 1914 r. zniknęło 426 budynków. Jaka determinacja była potrzebna, żeby pod kupą gruzów zobaczyć dobrze zaprojektowane miasto?

Kaliszanie działali bardzo
    szybko. Już w listopadzie 1914 r. z inicjatywy mecenasa Kazimierza Rymarkiewicza ukonstytuował się w Warszawie komitet odbudowy Kalisza. Postawił on sobie za cel stworzenie wzoru miasta „z uwzględnieniem nowoczesnych technicznych i kulturalnych wymogów, przy jednoczesnym usunięciu dotychczasowych wad”. W grudniu 1915 r. ogłoszono konkurs na plan regulacyjny. Jego wyniki, o czym pisaliśmy dwa tygodnie temu, były znane już za kilka miesięcy. Plan odbudowy śródmieścia został ostatecznie zatwierdzony w 1917 r. W roku odzyskania niepodległości rozpisano kolejny konkurs architektoniczny – tym razem tematem stał się kaliski ratusz i fasady przyrynkowych kamienic (historii budowy ratusza w marcu poświęciliśmy dwa odcinki). Na pewno mobilizująco działały poczynania władz niemieckich, które projekty dla zrujnowanego grodu zamówiły w Berlinie. Jak można przeczytać w sprawozdaniu przygotowanym przez polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, starano się „jak najprędzej odbudować Kalisz, aby usunąć ślady zniszczenia, (…) ponieważ niektórzy z tego zniszczenia [chcieli] ukuć broń przeciwko Niemcom”. Patriotyczne uniesienie na szczęście nie podziałało oślepiająco – zrujnowane miasto podnoszono z głową, wbrew piętrzącym się trudnościom i pustkom w kasie miejskiej.

Komplikacje
Tak więc, u progu niepodległości kaliszanie z satysfakcją mogli powiedzieć, że od zbombardowania miasta nie zmarnowali żadnego roku. Przyszłość była trudniejsza – rozpoczął się etap związany z organizacją prac i pozyskaniem pieniędzy na realizację ambitnych planów. Ton zachowanej korespondencji nie pozostawia złudzeń: „(…) z chwilą wyjścia okupanta Zarząd naszego miasta przystąpił do odbudowy spalonych domów, lecz przy prowadzeniu tych robót napotyka się na nieprzezwyciężone przeszkody (…)” – napisze Jan Michalski, prezydent Kalisza w najcięższych latach 1919 - 1921.
O pozyskanie materiałów i pieniędzy oraz właściwy rozgłos starano się w różny sposób. W marcu 1919 r. kaliska sprawa trafiła pod obrady polskiego sejmu. Miesiąc później grupa posłów przyjechała do zburzonego miasta, w czerwcu nasza delegacja została przyjęta w Warszawie przez marszałka Józefa Piłsudskiego oraz ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Stanisława Wojciechowskiego. W tym czasie nad Prosną w trakcie odbudowy stało 81 domów, 35 z nich wznoszono dzięki bezzwrotnym pożyczkom udzielonym jeszcze przez Niemców. W mieście, jak dobrze widać na starych zdjęciach, uruchomiono tory kolejki, pożyczonej od wojska. Wagoniki służyły do wywożenia gruzów ze śródmieścia. Do pracy, dzięki pieniądzom uzyskanych z Ministerstwa Robót Publicznych, zatrudniano bezrobotnych. W kulminacyjnym momencie ruiny usuwało grubo ponad 3 tys. osób. Przyjęty system wypłacanie dniówek szybko obnażył swoje wady. Kaliszanie nieefektywne, ale za to drogie odgruzowanie nazwali „fabryką kurzu”. Po tych doświadczeniach zaczęto płacić za konkretną pracę. „Zarząd miasta w celu przeciwdziałania spekulacji, zdecydował nie wypłacać z góry gotówki, tylko w miarę postępu robót (…)”. Stan ich zaawansowania sprawdzano co tydzień i w zależności od efektów wydawano materiały oraz gotówkę na zakup potrzebnych towarów i robociznę. Uruchomiono sześć miejscowych cegielni. Z góry zakupiono od nich roczną produkcję – ponad 10 mln sztuk cegieł. Jednocześnie z inicjatywy prezydenta Michalskiego zaczęły działać spółki robotniczo-budowlane, które znacznie ożywiły lokalny rynek pracy. „(…) z chwilą rozpoczęcia robót przy odbudowie spalonych domów, stale i proporcjonalnie do prowadzonych robót, zmniejsza się ilość bezrobotnych i w ten sposób dla Ministerstwa Skarbu z punktu czysto handlowego jest nawet wygodniejsza operacja wydawać pożyczki na odbudowę Kalisza, które są zwrotne i gwarantowane nie tylko hipotekami odbudowujących się domów, ale i całym majątkiem miejskim, aniżeli wydawać bezzwrotne zapomogi dla bezrobotnych, nie mówiąc już o moralnym podkładzie tych zapomóg” – pisał prezydent. Szukając pomocy, przez pewien czas w mieście rozpatrywano nawet założenie spółki z kapitałem amerykańskim, finansowanej przez Polonię.  

Telegramy i prezydenci
Jakie ilości materiałów może potrzebować odbudowujące się miasto? 20 marca 1920 r. Ministerstwo Przemysłu i Handlu proszono o żelazo okrągłe, żelazo płaskie, szkło, cynkową i żelazną  blachę oraz dźwigary różnej wysokości – wszystko mierzone liczbą zamawianych wagonów. Toteż pieniędzy brakowało co chwilę. Tylko od 27 lutego do 24 marca 1920 r. wyasygnowano milion marek przekazanych przez ministerstwo, ale mimo dołożenia własnych środków nad miastem nadal wisiała groźba przerwania robót. W zbiorach kaliskiego muzeum zachowały się kapitalne telegramy najlepiej oddające dramatyzm wydarzeń. Dziesiątego stycznia 1921 r. dwaj kaliscy posłowie, Kazimierz Mystkowski oraz Radziszewski odebrali w sejmie przesyłki treści: DLA BRAKU ŚRODKÓW ZMUSZENI JESTEŚMY ODBUDOWĘ WSTRZYMAĆ PROSIMY POSŁA INTERWENIOWAĆ MIRP [prosimy posła o interwencję w Ministerstwie Robót Publicznych] [i] ZAKOMUNIKOWAĆ NAM NA JAKIE ŚRODKI MOŻEMY [w] BIEŻĄCYM ROKU LICZYĆ ORAZ KIEDY OTRZYMAMY PIERWSZĄ RATĘ = MICHALSKI PREZYDENT. Telegram, na którym data nadania jest dzisiaj nieczytelna, brzmi: WYDALIŚMY WSZYSTKIE PIENIĄDZE NA ODBUDOWĘ ZADŁUŻYLIŚMY SIĘ W PRYWATNYM BANKU NA PÓŁ MILIJONA [marek] PROSIMY PANA ODNOŚNIE PRZYSŁANIA ŚRODKÓW STOP WSTRZYMANIE ROBÓT [w] OBECNYM CZASIE NIEDOPUSZCZALNE MAGISTRAT MICHALSKI.
Sprawować prezydenturę w tamtym czasie było nie lada wyzwaniem. Krzywa napięcia skakała do najwyższych rejestrów. Brak środków oznaczał wstrzymanie robót, co z kolei wywoływało falę społecznej irytacji i w konsekwencji strajki. W tle toczyła się wojna z Rosją Radziecką o wschodnie granice. Kaliszanie brali w niej udział. Występując o kolejne transze pieniędzy, przypominano: „Przy tej sposobności Magistrat pozwala sobie zaznaczyć, że Kalisz pomimo zniszczeń przy każdej sposobności wykazał godny naśladowania patriotyzm bądź to przy oddaniu ochotników, bądź to w postaci uiszczenia daniny na rzecz wojska, przy subskrybowaniu pożyczki (…)”. W końcu musiała nadejść zmiana. Demonstracje niezadowolenia w maju 1921 r. przyczyniły się do ustąpienia prezydenta Michalskiego z pełnionego stanowiska. Przez trzy kolejne lata samorząd poprowadził Kazimierz Koszutski. W 1924 r. na całą dekadę urząd przejął Mieczysław Szarras, jeden z najlepiej wspominanych włodarzy miasta nad Prosną. W tym samym roku w wyniku refom premiera Władysława Grabskiego zaczął działać Bank Gospodarstwa Krajowego, który przejął finansowanie odbudowy. Po dziesięciu latach od właściwego rozpoczęcia prac, w 1929 r., stary, ale nowo powstały ze zgliszcz Kalisz doczekał się swojego triumfu na Państwowej Wystawie Krajowej w Poznaniu.

Kaliszowi cześć
Jakkolwiek oceniać czasy II Rzeczypospolitej, jej dorobek nad Prosną jest imponujący. Architektura śródmieścia z najważniejszymi, charakterystycznymi dla Kalisza gmachami użyteczności publicznej, jak ratusz (z klombem przed jego fasadą) i teatr, powstała w tamtym szalonym okresie. Obok średniowiecznej siatki ulic, starych świątyń i pereł klasycystycznej rozbudowy międzywojnie odciska najsilniejszy ślad w krajobrazie miasta. Być może dzisiaj bylibyśmy bardziej świadomi i bardziej dumni z tego dziedzictwa, gdyby nie peerel, który z oczywistych względów politycznych odcinał się od „Polski sanacyjnej”. Prezydent Michalski zdążył jeszcze oddać do użytku budynki dwóch szkół powszechnych przy ulicach 3 Maja, nieco późniejsza jest popularna „repphanówka” przy Polnej. Elektrociepłownia w Piwonicach, nowa rzeźnia, stadion z torem kolarskim, młodzieżowa przystań wioślarska w parku, początki budowy nowoczesnych szpitali przy ul. Toruńskiej i przeciwgruźliczego w Wolicy – to wszystko inicjatywy z dumnego okresu odbudowy.
„Miasto Kalisz zaczyna się rozwijać w iście amerykańskim tempie” – dowodził prezydent Szarras, przemawiając w Warszawie do absolwentów szkół kaliskich. W Polsce na dzieło kaliszan patrzono z szacunkiem: „Największą osobliwością miasta jest skrzętna i pełna werwy odbudowa go” – w listopadzie 1928 r. oceniała wydawana w Poznaniu „Ajencja wschodnia”. Jeden z wpisów do Księgi Jubileuszowej Kaliskiego Towarzystwa Wioślarskiego (1894 -1919) rozpoczyna się od wezwania: „Kaliszowi, cześć i chwała! Cześć jego pracy zbożnej i chwała jego męczeństwu!”.
Historia zmagań kaliszan o ich miasto dowodzi, że Polacy potrafią sobie radzić z przeciwnościami losu w „godzinie trwogi”. Gorzej z bohaterstwem dnia codziennego zwanego czasem patriotyzmem. Czy wtedy potrafimy kochać swoje miasto bez spoglądania na partykularne interesy?

Anna Tabaka, Maciej Błachowicz

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do