Reklama

Przemysł na dalekim Przedmieściu Wrocławskim

04/03/2023 06:00

 W tym tygodniu pozwolę sobie powrócić do tematyki zarzuconego na pewien czas cyklu, w którym tropiliśmy istnienie zakładów przemysłowych sprzed wieku (i nieco młodszych) w różnych dzielnicach Kalisza. Teraz pora na tereny położone „powyżej” Rogatki Wrocławskiej, które najbardziej chyba ożywiły się po doprowadzeniu do Kalisza „kolei żelaznej”. Jej brak był czynnikiem, który hamował rozwój miasta a w szczególności kaliskiego przemysłu. Rok 1902 był więc poniekąd przełomowy, rok później powstało Towarzystwo Popierania Przemysłu i Handlu a budowa dworca ożywiła prace budowlane na terenach, których osią była wiodąca z miasta do dworca ulica Górnośląska – wcześniej zwana Drogą do Szczypiorny a potem – póki nie „wyemigrowała” na Podmiejską – Wrocławską lub Nowowrocławską. Zresztą wręcz formalnie – te tereny, należące do wsi Dobrzec Mały włączono przecież wtedy  w granice miasta. Na okoliczność powstania dworca po tamtej stronie miasta pan Kopf pobudował hotel International (stoi do dziś na skrzyżowaniu z Serbinowską obok hali „Pod zegarem”), wybrukowano dojazdową ulicę prowadzącą od szosy szczypiornickiej (Dworcową), a magistrat kaliski wprowadził nową taksę dla… dorożkarzy.

  No ale miało być o przemyśle, zatem ruszajmy – od rogatki w górę. Już na początku, kawałek za cmentarzem prawosławnym kafle i piece produkowała firma Auerbach i S-ka. To jakby waga ciężka – lekką reprezentowała funkcjonująca w pobliżu – z adresem Górnośląska 6, zatem powstała już po I wojnie – Fabryka Trykotów „Lady” p. Majorek. Dalej znów było „ciężko” bo – po tej samej stronie – znalazła się betoniarnia pana Dobrzynieckiego  a naprzeciwko – pana J. Sikorskiego. Z tyłu, na Młynarskiej (nr 7), druciany biznes prowadził  J. Szczepik, a jeszcze za nim, na Wąskiej – furkotały maszyny w Fabryce Koronek Klockowych Czarnej Madowicz Mojsiewicza. Wracamy na Młynarską, na jej rogu z Polną (adres: Polna 14) powstała w 1926 r.:  La Cotoniere – skręcalnia i maderyzacja przędzy bawełnianej, Spory kompleks złożony z hali, maszynowni (z silnikiem parowym i wysokim kominem), pomieszczeń administracyjnych oraz magazynów przetrwał do naszych czasów w niewiele zmienionej – poza maszynownią formie. W zakładzie przygotowywaniem bawełny do tkania i dziania mozoliło się w pierwszych latach jego funkcjonowania prawie trzysta osób. Dzisiaj do pomieszczeń po „La Cottoniere” „wkręciły się banki, zakłady usługowe i sklepy (nie wykluczam, że i z wyrobami bawełnianymi). 
A skoro już jesteśmy na Młynarskiej – jeszcze wyżej znajdowała się cegielnia A. Wajganda. Pewno odżyją wspomnienia starszych kaliszan – jeszcze pół wieku temu były tam powyrobiskowe górki i dołki  – nazywane „dołami Wajganda” nadające się do saneczkowych ślizgów. Później nierówności zniwelowano a na wyrównanym terenie powstało osiedle domków mieszkalno-usługowych. 

  Ale teraz musimy się nieco cofnąć i wrócić do Górnośląskiej. Na roku tej ulicy i Polnej (nr 18-20) istniała Fabryka Fortepianów Braci Aleksandra Oskara i Karola Ottona Fibiger – bratanków Gustawa Arnolda I o wdzięcznej nazwie „Apollo”. Użytkowała ona budynek, wzniesiony w roku 1911, który ocalał podczas pożaru Kalisza. Właściciele dość ostentacyjnie, również w ogłoszeniach prasowych, dystansowali się od –  bardziej jednak przecież znanej – fabryki wuja (a później kuzyna). A mieli swoje sukcesy – kilkudziesięciu zatrudnionych tworzyło instrumenty  uzyskujące medale na wystawach, m.in. w W-wie na pierwszej Wystawie Muzycznej, posiadali także przedstawicielstwa w całym kraju. Wieść niesie – a może to tylko chwyt marketingowy?, że struny do instrumentów produkowali z jelit zwierzęcych. Budynek po fabryce stoi nadal (dziś usługi?), na jego ścianie od strony podwórka bloku na narożniku Górnośląskiej bawiący się tam wraz z kolegami niżej podpisany widział jeszcze wytynkowany duży szyld tej fabryki. 

  Ciekawe rzeczy działy się w okolicy wieży ciśnień. Obecnie te tereny nijak nie kojarzą się z przemysłem a tymczasem przed wiekiem… Naprzeciwko latały wióry i  trociny w tartaku braci Znamirowskich, po wojnie pozostał pusty plac, na którym niczym na molnarowskim Placu Broni armie chłopaków z okolicznych bloków toczyły bitwy na grudki piachu i (o zgrozo) kamienie, potem wkroczył tam sznyt orbisowskiego hotelu „Prosna” a dzisiaj  szukamy cenowych okazji w dyskoncie. Z kolei za ulicą Legionów (wcześniej Buczka a jeszcze wcześniej Nowolipową) w siedzibie głównej naszej Miejskiej Biblioteki ratujemy statystyki związane z czytelnictwem kaliszan. Owa willa (pałacyk) była przed wojną własnością Alfreda Fiebigera, który w pobliżu domu (pańskie oko konia tuczy) miał swoją Parową Fabrykę Wyrobów z Granitu. Ale to nie wszystko – z tyłu w stronę torów przycupnęła Wytwórnia Wyrobów Drucianych J. Kardolińskiego natomiast położone nieco wyżej, w okolicy dzisiejszej ulicy Ostrowskiej, tereny były królestwem młynów. Mielił tam młyn „pszenny” Chaskiela Nowaka a także, młyn znanych z postawienia pierwszego w Kaliszu apartamentowca, braci Kowalskich. Widać młyny to był dochodowy interes. Nie dziwi więc, że w okolicy dworca i już za nim znalazły się (dokładniej: wiek temu znaleźlibyśmy) kolejne: młyn parowy Fiszera i Gottfryda  – koło pawilonów KSM, młyn parowy Kuniga – w bok od kolei a jeszcze dalej, działający od 1927 r., jeden z największych w Polsce, młyn – Towarzystwa Wielkiego Młyna Reich i Chmielnicki. No i tą listę, a mam świadomość, że nie jest ona pełna a może nawet wymaga korekt, zamyka wielki magazyn buraka cukrowego (dziś po modernizacji hala sportowa SP 18), do którego prowadziła nawet osobna bocznica kolejowa i – dla odmiany daleko na południe (ulica Piwonicka) – już nieco później zaczął funkcjonować Kombinat Budowlany. Uprzemysłowiły się też mocno, ale to już lata po II wojnie, okolice ulicy Wrocławskiej. I tak to, miły Czytelniku (i jeszcze bardziej miła Czytelniczko) kiedyś wyglądało…
     
PS
Okazało się, że po ostatniej mojej publikacji dotyczącej świątyni w Dobrzecu i wizyty tam ks. Karola Wojtyły skontaktował się ze mną czytelnik, który ten nader interesujący wątek uzupełnił. Otóż okazuje się, że przyszły papież z gościną u dobrzeckiego proboszcza, Andrzeja Bazińskiego, był kilkakrotnie. Wiązało się to z obchodzonymi w kaliskiej Bazylice, z udziałem m.in. księdza Wojtyły uroczystościami upamiętniającymi pomoc, jaką kaliska parafia – w postaci wysyłanych paczek żywnościowych – wysyłała polskim oficerom z jenieckiego obozu w Murnau. Prawdopodobnie Karol Wojtyła nocował nawet na dobrzeckiej plebanii gdzie koledzy wspominali trudne, okupacyjne czasy. Ksiądz Baziński, jak i Karol Wojtyła, studiowali wówczas przez trzy lata razem teologię – oczywiście w „trybie” konspiracyjnym – w krakowskim Metropolitalnym Seminarium Duchownym. 

Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do