Reklama

Przychodzimy na świat z pamięcią doskonałą

31/01/2019 00:00

Rozmowa z Markiem Szurawskim, dziennikarzem, pisarzem, ekspertem w dziedzinie technik pamięciowych

„ŻK”: – Czy zdarza się panu zapominać?
Marek Szurawski: – Jasne, że tak (śmiech). Na potwierdzenie, że człowiek jest tylko człowiekiem, nie maszyną. Zdarza mi się zapominać  w sytuacji, kiedy zastosuję niewłaściwą metodę pamięciową. Prawie zawsze w grę wchodzi budowanie niewłaściwych skojarzeń, za mało szczegółów, za mało akcji. Choć zdarza się, i mówię to ze szczególną satysfakcją i w oparciu o doświadczenia z pracy dziennikarskiej, zapamiętuję i wyciągam z pamięci informacje, o których wcześniej nie myślałem, że będą ważne. Fragmenty artykułów, literatury. To są przypadki, o których literatura fachowa pisze, gdy zaczynają odblokowywać się pokłady pamięci znakomitej, którą każdy ma w sobie. Tak jesteśmy skonstruowani – przychodzimy na świat z pamięcią doskonałą i jako dzieci wykorzystujemy ją perfekcyjnie.

– Dlaczego nie zachowujemy tej umiejętności w późniejszych latach?
– Przyczyną są głównie błędy edukacyjne. Posługujemy się lewą półkulą mózgu, tylko słowa wchodzą w grę, natomiast kompletnie lekceważymy sprawę uczuć w procesie edukacji. A teoria mówi, że człowiek przede wszystkim zapamiętuje emocje, nie wspominając już o tak traumatycznych doświadczeniach jak katastrofy, które pamięta się w szczegółach i do końca życia.
To też przekłada się na dość specyficzny mechanizm zapamiętywania, żeby nowe informacje, nawet nudne i żmudne, np. układ okresowy pierwiastków, wzbogacać o świat własnych emocji, przełożyć na obrazy.
– Zilustrujmy to w takim razie przykładem.
– Proszę bardzo, (z pamięci) ołów – symbol Pb, liczba atomowa – 82, ciężar – 207,19. Tańczę w pubie z wielką butelką wina i dołącza do nas kawa Nesca, z której na naszych oczach wyrasta dąb. Taki obraz jest bardzo bogaty w emocje, żywy, przekonujący i o wiele łatwiejszy do zapamiętania niż ciąg nudnych, bardzo mało znaczących dla mojego umysłu informacji. A w tych obrazach kryje się ta zakodowana informacja, o której mówiłem przed chwilą. Trzeba oczywiście pewne rzeczy wiedzieć, żeby ją odkodować,  ale to już jest dosłownie dziełem chwili po opanowaniu pewnego kwantum wiedzy. Jednak wysiłek ten jest niewspółmiernie mały do efektów.
Ze szczególnym akcentem trzeba powiedzieć, że tutaj w grę wchodzi pewien element zabawy ze swoją wyobraźnią, ze swoim umysłem. Po prostu uczenie się może być odstresowujące, radosne. W literaturze fachowej często pojawia się  pojęcie „ekstazy edukacyjnej”. Być może przejaskrawione, ale w pewnej części oddaje istotę nauki tą metodą. Jest to zresztą stan charakterystyczny dla małych dzieci. Proszę spojrzeć na małe dziecko: ono chłonie świat całym sobą, radośnie. Ono wie, oczywiście wie podświadomie, że to jest jego przeznaczenie. To jest możliwie dla każdego z nas.

– Wspomniał pan o mapach myśli, ułatwiających zapamiętywanie. Ma pan jakąś radę dla studenta filozofii?
– Tony Bizan – twórca map myśli opowiedział mi kilka lat temu o pewnym doświadczeniu, które jest znane większości ludzi, a które zainspirowało go do stworzenia map myśli. Wpadł mianowicie na pomysł, żeby zmienić tradycyjny sposób notowania. Kiedy np. człowiek długo rozmawia przez telefon i ma coś do zanotowania albo właśnie jest na jakimś wykładzie, czyli w sytuacji, kiedy jego uwaga trochę dywaguje, to bezwiednie bazgrze, rysuje esy-floresy. Otóż dla Tony`ego jest to podświadome wołanie prawej półkuli mózgu: wykorzystaj mnie!
Korzyści ze stosowania map myśli jest dużo: po pierwsze przyspieszają rozumienie nowego tematu, przyspieszają zapamiętywanie i utrwalanie. Wręcz zachęcają mózg do twórczego uzupełniania nowej wiedzy, czyli znajdowania związków z obecnym doświadczeniem i wiedzą. Co poradzić? Nie ma cudownego środka, pstryknięcie palcami i... już wiem! Wprawy nabiera się przez ćwiczenie. Fachowcy mówią, że ważnych jest pierwszych sto map.
Cała zabawa jest bardzo prosta: na środku białej kartki notuje się temat wykładu i słysząc to, co mówi wykładowca, ujmuje w postaci jednowyrazowego kondensatu. Jeśli wykładowca mówi o Arystotelesie, np. jego dzieciństwie, to ja na swojej mapie rysuję pierwszą gałąź i tytułuję: dzieciństwo. Od tej gałęzi rysuję i notuję na mniejszych gałązkach pozostałe słowa-klucze. Np. gdzie się wychowywał, co czytał, gdzie się uczył etc.  To sprawia, że mam o wiele więcej czasu na słuchanie wykładu. Bo umysł jest tak skonstruowany, że z wyjątkiem paru sytuacji nie jest w stanie robić dwóch rzeczy jednocześnie. Albo słucham, albo piszę. A według Tony Bizana, notując w ten sposób, oszczędza się nawet 90 proc. czasu.
Jest to bardzo twórcze i rozwijające zajęcie, zwłaszcza dla studentów, których zadanie nie polega przecież na przyswajaniu encyklopedycznej wiedzy, ale pozwala tworzyć, pracować wyobraźnią.
Ja sam robię to od przynajmniej pięciu lat i teraz nie potrafię inaczej.

– Ile wyrazów potrafi pan zapamiętać?
– Nigdy tego nie robiłem, ale powiem bezczelnie – nieskończenie wiele. Jaki jest oficjalny rekord świata, nie wiem, ale w jednej konkurencji – zapamiętywaniu w czasie 15 minut – 500 słów. Interesująco natomiast wyglądają rekordy z przeszłości. Literatura fachowa podaje przykład żyjącego w XIX w. Korsykanina, który był w stanie zapamiętać 33 tys. słów – i ten wynik jest dla mnie rekordem świata. Historia dostarcza więcej przykładów. Np. Pliniusz Starszy zapamiętywał 2 tys. słów w oryginalnej kolejności po ich jednokrotnym usłyszeniu. Faktycznie może to być nieskończenie wiele, jeśli związek między poprzednim elementem a następnym będzie właściwy.

– Przeciętny człowiek czyta z prędkością ok. 200 słów na minutę. Tymczasem oficjalny rekord Polski to 33 tys. słów. Wydaje się to wręcz niewiarygodne.
– Mózg stać na jeszcze więcej. Rekord świata wynosi 80 tys. słów na minutę, a pojawiły się już informacje w mediach o szybkościach rzędu 200 tys. słów, co daje ok. pół sekundy na stronę i – co najciekawsze – odtwarza się te informacje z poziomów intuicyjnych. Rodzi się zatem pytanie, na co jeszcze stać człowieka, który dziś wykorzystuje mózg zaledwie w 1 proc.

– Już wiemy, że pierwszą barierą, jaką powinniśmy pokonać, jest subwokalizacja* – zły nawyk ze szkoły. Jak z nią walczyć?
– Zmieniać nawyk. Poprzez zwiększanie pola widzenia, przez zwalczanie regresji, czyli cofania się do wcześniej czytanego fragmentu tekstu. To nie jest nic niezwykłego. To naturalna cecha naszego mózgu, z którą przychodzimy na świat. Oko – mózg może czytać z prędkością pięciokrotnie większą niż przeciętna, czyli co najmniej 1000 słów.

– Katarzyna Rojkowska w książce „Jak nauczyć małe dziecko czytać” przekonuje, że powinniśmy zacząć wcześnie, już z bardzo małymi dziećmi. By po kilku latach oddać dziecko do publicznych szkół, które... uczą złych nawyków.
– To jest niestety wada naszego systemu. O ile jestem pełen podziwu dla programów przedszkolnych, które doskonale przygotowują dzieci do potrzeb dzisiejszego zdobywania wiedzy, o tyle szkoły, niestety, nie. Nie ma spójności. Rewolucja w sposobie kształcenia jest konieczna. Ale nie jest to wyłącznie nasz problem. Nawet Amerykanie przyznają się do klęski w realizacji swoich programów szkół wyższych, które w ogóle nie dostrzegają osób prawomózgowych. A chodzi o 35 proc. populacji, które rodzi się z taką predyspozycją. Jak się takie osoby wtłacza w system, który preferuje półkulę lewą, to będą niepowodzenia.

– Jak sprawdzić swoje predyspozycje?
– I z tym niestety jest problem, ponieważ nawet w poradniach psychologicznych brakuje takich testów. To, co mamy,  porozrzucane jest gdzieś po literaturze mniej lub bardziej popularnonaukowej, w Internecie. A od tego przecież należałoby zacząć. To są zagadnienia pierwszorzędnej wagi dla każdego człowieka, a zwłaszcza ucznia. Jakie przyjąć strategie uczenia się, która półkula, kanał sensoryczny, style myślenia, pobudzona inteligencja, biorytmy etc. Takie testy powinny być robione najpóźniej na poziomie gimnazjum.

– Co zatem zrobić, aby usprawnić system?
– Edukacja ruszy dopiero wtedy, kiedy nastąpi zmiana w programie przygotowania nauczycieli. A tych nie ma. Trudno tu liczyć jedynie na dobrą wolę pedagogów czy jednostkowe przypadki w dobrych modelowych szkołach. To powinno być w każdej.

– Zostaje pan ministrem edukacji. Od czego zaczyna nowy minister?
– Z całą pewnością walczyłbym o pieniądze na zrealizowanie innego programu  przygotowania nauczycieli, którzy wiedzieliby nie tylko czego uczyć, ale również jak. Świat gwałtownie się zmienia, a nasze programy edukacyjne za tymi zmianami nie nadążają. Za dużo jest np. algebry, a za mało rzeczy, które mogą stać się niezbędne za 20, 30 lat.

– Postęp w informatyce, telekomunikacji sprawia, że zalewa nas rzeka informacji i w tym natłoku czujemy się zagubieni. Ten proces z całą pewnością będzie się pogłębiał. Jak sobie z tym poradzić?
– Wyznaczać cele i wybierać te informacje, które służą realizacji tych celów. Posługiwać się wyobraźnią. Albin Tofner, pisarz futurysta w książce „Szok przyszłości” pisze, że aby zapanować nad zmianami, jakie nas czekają w przyszłości, musimy posługiwać się wyobraźnią i fantazją. Przewidywać zmiany i do nich się przygotowywać. Np. inwazji chorób z kosmosu. Nawet jeśli będzie to bujda na resorach, jest to fantastyczny motor postępu. To samo dotyczy przeniesienia życia w głębiny morskie czy w kosmos. „Wszystko rodzi się dwa razy, zawsze w wyobraźni” – mawiał Albert Einstein. Teoretycznie wszystko, co zrodzi się w ludzkiej wyobraźni, prędzej czy później zostanie zrealizowane.
Rozmawiał:
Piotr Piorun

* Subwokalizacja – bezgłośne wymawianie słów podczas czytania
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do