Reklama

Pszczółka Majka, czyli małe jest piękne

10/03/2010 13:29

Bajka pt. „Pszczółka Majka” zaprezentowana w minioną sobotę w kaliskim teatrze zasługuje na ocenę 3 x P. Jest Pogodna, Pomysłowa i Potrzebna. To samo daje się powiedzieć o jej autorkach, reżyserkach i odtwórczyniach wszystkich ról, Małgorzacie Kałędkiewicz i Izabeli Piątkowskiej

Cieszę się, gdy mogę napisać coś jednoznacznie pozytywnego o premierach, które dochodzą do skutku w Teatrze im. W. Bogusławskiego. Tak się składa, że ostatnio nie miałem ku temu zbyt wielu okazji, a jeżeli nawet, to dotyczyło to przedsięwzięć przygotowywanych przez samych aktorów, bez udziału profesjonalnych reżyserów, scenografów itd. Tak jest właśnie w przypadku „Majki”. Rzecz jasna mówimy tu o dziełku skromnym, adresowanym do przedszkolaków, a co najwyżej do uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej. Ale i takie są potrzebne, a o tym, że zrobić dobry spektakl dla dzieci nie jest rzeczą łatwą, przekonał się już niejeden reżyser. „Pszczółka Majka” inspirowana jest oczywiście znanym nam serialem animowanym pt. „Pszczółka Maja”. Obok Majki mamy więc Grubcia, czyli serialowego Gucia, bez trudu rozpoznajemy też inne postaci z tego sympatycznego filmiku. Obie panie uwijają się jak w ukropie, płynnie wcielając się w kolejne role. Służą im do tego pomysłowe kostiumy i lalki. I. Piątkowska i M. Kałędkiewicz miały swój wkład w ich wykonanie, a obu aktorkom pomogła w tym Marzena Muchyńska. Fabułka jest prościutka: Majka szuka Grubcia, który gdzieś się zapodział, w końcu go odnajduje, po czym razem podążają przez łąki i lasy, przeżywając po drodze różne przygody. Autorki nie zapomniały, że bajki mają nie tylko bawić, ale też uczyć. Przy okazji dzieci dowiadują się więc, czego nie powinno się robić w lesie i jakich zasad przestrzegać, aby uniknąć niebezpieczeństw. Najmłodsi są przy tym współuczestnikami spektaklu, mogą głośno wyrażać swoje zdanie, podpowiadać, ostrzegać, odpowiadać na pytania i samemu je zadawać. Reakcje tak młodej publiczności są przewidywalne, ale przecież nie w każdym przypadku i nie do końca. W tym dodatkowy walor tego niespełna 50-minutowego przedstawienia. Mocnym atutem jest też kilka wyrazistych ról. Trudno się było spodziewać, że wątły scenariusz z krótkimi, rzec można migawkowymi epizodami związanymi z niektórymi zwierzątkami, dostarczy okazji do tak silnego i trafnego ich zindywidualizowania. Nigdy bym nie pomyślał, że urocza istota, jaką jest M. Kałędkiewicz, tak przekonująco wypadnie w roli… szczura. I. Piątkowska w roli udręczonego żuczka zapada w pamięć na długo i jest postacią na skalę niemal tragiczną. Świetna jest też jako pajęczyca. Po chwili M. Kałędkiewicz przechodzi samą siebie w podwójnej a właściwie wielokrotnej roli ślimaczycy i jej ślimaczątek. Jest też rewelacyjnym mrówczym komendantem a zarazem jego mrówczymi podkomendnymi. Dzieciaki bawią się przy tym doskonale, a i dorosły widz ma wiele okazji do niewymuszonego uśmiechu i szczerego odruchu uznania. Brawo, drogie panie! Przywracacie mi wiarę w teatr, ten najmniejszy, ale i teatr w ogóle! (kord)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do