Reklama

Rajd z premią górską

24/06/2023 06:00

 Pogoda przyjazna jak nigdy – zaludniły się  więc nasze ścieżki rowerowe. Utarty obyczaj każe popędzić taką trasą w stronę Gołuchowa ale  najtłoczniej jest chyba po obu stronach Prosny – na ścieżkach w kierunku  kolejówki. Ścisk niczym na Marszałkowskiej panuje na trasie zarówno na prawym brzegu jak i na lewym. Przy czym i jedni i drudzy oczyma wyobraźni już widzą kładkę pod mostem kolejowym umożliwiającą urozmaicenie wycieczki możliwością powrotu z drugiej strony Prosny. Póki co jednak muszą wracać mniej więcej tą samą drogą albo – jeżeli są w formie umożliwiającej kontynuację jazdy jeszcze nieco dalej (drobiazg – kolejne 7-8 km nie licząc powrotu)  i w dodatku z ekstremalną końcówką – mogą pofatygować się na przykład do Chełmc. Pierwsi od kolejówki dotrą tam przez Winiary i Szałe, drudzy mogą próbować przez Piwonice, Lisa i Wolicę.  Cel takiego rajdu będzie zresztą – nawet bez map w smartfonowych googlach – klarowny choć cokolwiek męczący do osiągnięcia – dlatego wspomniałem o „ekstremalnej” końcówce. 

Wzgórze w Chełmcach stanowi dominantę okolic Kalisza – wznosi się ok. 60 m. wyżej (173 m. npm.) niż centrum Kalisza a dodając do tego nanizane na jego szczyt dwie smukłe wieże – kościoła i stacji przekaźnikowej – jasnym się stanie, że nie masz prawa, mimo potu zmęczenia zalewającego już oczy, zabłądzić. No to podjedźmy sobie (łatwo powiedzieć!) i odpoczywając i próbując wyregulować oddech – poczytajmy nieco o obu wspomnianych atrakcjach wsi.
Już w XI-XII w. istniała na wschodnim zboczu wzgórza chełmckiego osada – według podań znajdował się tutaj ośrodek kultu pogańskiego (z świątynią na samym wzgórzu) oraz gród warowny. Choć… informacją niepotwierdzoną, acz powszechnie utożsamianą z Chełmcami, jest przekaz o powstaniu w roku 1000 (?!) świątyni chrześcijańskiej pod Kaliszem, na wysokim wzgórzu obronnym. O tym, że był to jeden z najstarszych ośrodków kościelnych położonych w okolicach Kalisza świadczy też rękopis z XV w. podający pod datą 1144: Piotr ze Skrzynna wybudował bardzo wiele kościołów w Polsce, m.in. In Chełmce, ad sanctam Laurentinum In Kalisch, In Kothlow…. Ludzie (podania) mówią, że tych bardzo wiele (77?) kościołów ów Piotr  musiał ufundować jako pokutę za swoje grzechy (ależ nabroił) a świątynia w Kotłowie (z którą kościół w Chełmcach „widzi się”) w oryginalnej niemal postaci stoi do dziś. Przed 1295 r. erygowano chełmską parafię (uważaną tym samym za najstarszą w Kaliskiem) i w tym też roku Przemysł II wymienia Chełmce w przywileju nadanym Kaliszowi. Istnienie kościoła w tej miejscowości wymienia też zapis z 1330 r. O erygowaniu drewnianego kościoła (czyżby już kolejnego?) donosi inny dokument z 1426 r. Na miasto Kalisz nałożono powinność wypłacania na rzecz kościoła określonej sumy, gdyż prawdopodobnie właśnie dzięki posiadaniu Chełmc i Wolicy miasto mogło używać herbu. Pod koniec XVI w. Chełmce liczyły ponad 60 dymów i ok. 500 mieszkańców. Mniej więcej wtedy (1601 r.) budujący jezuicki kompleks kościelno-uczelniany arcybiskup Karnkowski ubił z Kaliszem interes – w zamian za doprowadzenie do kolegium jezuickiego wody ze źródeł miejskich ustąpił miastu dziesięciny z kilku wsi miejskich – m.in. z Chełmc. Nie wiadomo, czy miasto wyszło na tym najlepiej, w ciągu kolejnych dwóch wieków wieś „się kurczy” – w 1827 r. doliczono się tam tylko 37 dymów i 292 mieszkańców. Ale później, mimo dziesiątkujących mieszkańców klęsk głodu, było już lepiej – w 1865 r. we wsi „dymiło” już z 65 chałup.
Wprawdzie już na początku XVIII w. w kościele był czczony obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem (M. B. Chełmskiej) ale sama świątynia była w coraz gorszej kondycji. Wizytujący ją w 1730 r. napisali:  z wielkiego chóru tylko ściany stoją i te już pogniły. Dach zrujnowany przez wiatry. Nie było rady – trzeba było postawić nowy kościół. Opiekuńczy magistrat kaliski pobudował go czternaście lat później. Niestety – był to także obiekt drewniany i  gdy w maju 1881 r., podczas gwałtownej burzy uderzył w niego piorun, kościół stanął w płomieniach. Mimo natychmiastowej pomocy ze strony parafian i mieszkańców sąsiednich miejscowości, a także mimo podjętej z wielkim poświęceniem akcji ratowniczej, stara świątynia uległa doszczętnemu spaleniu z wyjątkiem części prezbiterium z ołtarzem głównym i obrazem Matki Bożej Chełmckiej.  

I wtedy zaczęto stawiać kolejny, tym razem już murowany, kościół. Zakres robót był jednak bez porównania większy niż w poprzednich przypadkach. By móc posadowić obszerną budowlę „ścięto” wierzchołek wzgórza (zwanego Wzgórzem Radości) o 5,5 m. W wywożonym materiale znalazły się również ludzkie szczątki ze znajdującego się tam przykościelnego cmentarza ale i m.in. misy, oszczepy, dzidy, topory, tarcze, ale i przedmioty codziennego użytku. Najciekawszym odkryciem podczas prowadzonych prac było jednak natrafienie na głęboką studnię z czasów pogańskich – o średnicy około 4,5 metra, wyłożoną kamieniem ciosanym, Ściany studni – sięgającej kilkunastu metrów w głąb i nie zasypanej do dziś – uzbrojone są w ostre haki wystające przed lico muru studni na około 60 cm. Przesklepiono jedynie jej otwór stropem, na którym usytuowano filar między nawami kościoła. Dalszą część fundamentów stawiano z kamiennych ciosów granitowych na solidnym, skalistym podłożu. Drzewo na budowę przydzielił bezpłatnie magistrat Kalisza, cegłę kupiono w kaliskich cegielniach oraz pozyskano z rozbiórki klasztoru ss. Cysterek z Ołoboku. Budulec wwoziły na wzgórze w znoju poczciwe siwki i kasztany okolicznych rolników.  Ale i tak miały szczęście – mogło być gorzej. Pierwotny projekt Józefa Chrzanowskiego, (który też nadzorował budowę) przewidywał obiekt większy i stawiany z cięższych materiałów. Wobec zarysowań w murach fasady kościoła ostatecznie wzniesiono wieżę niższą i o lżejszej konstrukcji od tej z pierwotnego projektu. Finalnie krzyż na wieży osadzono o około 9 metrów niżej od zamierzeń projektanta. Liczbę 1892, oznaczającą rok oddania w stanie surowym neogotyckiego kościoła, wyryto w murze tuż ponad wejściem głównym. Warto też spojrzeć na otwartą arkadowo dzwonnicę z ok. 1883 r. i cmentarz, na którym znajduje się kaplica św. Franciszki Rzymskiej z poł. XIX w. z zabytkowymi drzwiami pochodzącymi z klasztoru cysterek w Ołoboku.

Przypomnę jeszcze (bo już kiedyś o tym pisałem) wieżowy epizod z sierpnia 1914 r., Podpalony przez Prusaków Kalisz płonie, przez Chełmce przechodzą tłumy uciekinierów. I oto na czele pruskiego zwiadu do wsi dociera podporucznik Manfred von Richtofen  zwany „Czerwonym baronem” (bo latał czerwonym samolotem) – wkrótce jeden z najlepszych lotników I wojny. Chełmce (które we wspomnieniach Richtofen nazwał… Kiełcze) leżą na sporym wzniesieniu, z którego sporo można zobaczyć. Ale od Kalisza oddziela ją las – pełny widok na miasto i przegląd sytuacji w jego okolicy zakłócały drzewa. Richtofen wykorzystał więc leżącą jeszcze 40 m wyżej kościelną wieżę. Oprócz zadania wojskowej natury wykonał wtedy jeszcze średnio śmieszny dowcip – zamknął na dwa dni w kościelnej wieży księdza Józefa Łopatyńskiego (nazywając go popem – dla niego wszyscy księża z Królestwa byli popami), którego wcześniej do udostępnienia wieży zmusił.
Obecnie Chełmce to licząca ponad 1000 mieszkańców wieś. Nie byle jaka, skoro do dziś funkcjonują nazwy jej części: Centrum czyli Rogatka, Chełmce Dolne, Górne, Księże, Kwiatowe, Poduchowne, Dodatki-Żurawina i Zalesie. Ale ponieważ tak same Chełmce jak i pobliska Wolica stały się w ostatnich latach modnym miejscem osiedlania się uciekających z zanieczyszczonego i tłocznego Kalisza (co bogatszych) mieszczuchów liczba mieszkańców wzrasta a jej ścisłe związki z miastem ponownie stają się zadziwiająco aktualne. 

A do popatrzenia na nieodległe miasto, zamiast kościelnej wieży, doskonale nadaje się stojąca nieopodal świątyni, postawiona w latach 60. XX w. wieża telekomunikacyjna. Jej wysokość – 68 m (z antenami 74) a na szczyt prowadzi 365 stopni – tyle ile dni w roku. Długo traktowano ją jako obiekt strategiczny a nawet wojskowy – obowiązywał zakaz fotografowania a przywiezione zwykłe gaśnice odbierane były przez ludność jako „pershingi”. Podobno kilka dni po oddaniu stacji zabrakło jedynych dostępnych wówczas na rynku odbiorników Belweder i Dűrer. Później „pół Kalisza” odbierało telewizję „z Chełmc” (drugie pół – „na Śrem”). W 1975 r. dzięki przemiennikowi z wieży kaliszanie zaczęli oglądać program II TV.  Na górę można wjechać też mała windą – ponoć stosowano to jako nagrodę dla najlepszych uczniów z miejscowej szkoły (choć w czasie wiatru może to być niebezpieczne). Widać z niej, jak na dłoni Kalisz i całą okolicę – m.in. maszt w Mikstacie czy Błaszki. Obecnie „oblepiona” talerzami-antenami stacji telewizyjnych i telefonii komórkowej. 
Ponieważ dzisiejsza wycieczka miała – zgodnie z tytułem – charakter kolarskiego etapu z premią górską przeto na szczycie macie, Sz. Czytelnicy i rowerzyści, pełne prawo założyć na się fioletową koszulkę najlepszego „górala’ (przynajmniej w trykoty o takim kolorze ubierali górskich championów w Wyścigu Pokoju) i powoli ruszyć w drogę powrotną. I tu wiadomość jest jeszcze lepsza – większość tej trasy to będzie relaksujące „z górki.

Piotr Sobolewski

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do