
To jeden z najbardziej rozpoznawalnych i ruchliwych fragmentów miasta. Zarys dzisiejszego skrzyżowania jest widoczny już na XVIII-wiecznym planie Kalisza. Różnicę słychać: ponieważ trakt przy cmentarnym wzgórzu prowadził do wsi Dobrzec, obecną ulicę Harcerską nazywano Dobrzecką
Zacznijmy od klasycystycznego budyneczku rogatki – pamiątki po czasach, gdy wjazdu do miasta pilnowało wojsko. W latach 1928 – 34 obiekt mieszczący miejską wagę był dzierżawiony przez niejakiego B. Weinberga. Z funkcjonowaniem wagi związana jest anegdota o siane sprzedawanym pułkowi z pobliskich koszar. Nieuczciwi dostawcy przed wjazdem wozu na wagę wynajmowali ponad stukilowego spryciarza o nazwisku Figas. Ten ukrywając się w stercie siana, zwiększał ciężar, a tym samym cenę płaconą przez wojsko. Niestety, w latach 20 XX w. rogatka lata świetności miała już za sobą. Ktoś pomysłowy jak Figas, ale mało czuły na estetykę, wpadł na „znakomity” pomysł wygospodarowania dodatkowego pomieszczenia. Uzyskano je poprzez zamurowanie doryckich kolumn. Budynkowi nie oszczędzono nawet zamalowania jednej ze ścian reklamą. Z obrazem zeszpeconego zabytku w pełni współgrały inne. „Ulica Dobrzecka posiada przed wylotem na ulicę Górnośląską garb, przez który wozy ciężarowe mają niekorzystną komunikację. Oprócz tego perspektywa na ulicę (…) i rogatkę, i odwrotnie, jest przez istniejący garb zatopiona”. Raport stwierdzał ponadto, że szerokość jezdni w stosunku do chodnika jest zbyt duża: „połowa nie jest wykorzystana, wozy jeżdżą po środku, a po boku gromadzą się tylko śmiecie”. Dalej było jeszcze gorzej. Mniej więcej na wysokości ulicy Widok miasto zamieniało się w prawdziwy „dziki zachód” z budynkami wśród piaszczystych traktów.
Szkoła z grzybem
Pierwszy zwiastun pozytywnych zmian wniosły w obraz siostry nazaretanki, które przystąpiły do odbudowy poreformackich kościoła i klasztoru. Dobre wrażenie kończyło się zaraz przy zbiegu z ul. Wrocławską (późniejszej Piłsudskiego, obecnie Śródmiejskiej). Aby omówić dzieje zabudowy, dziś zajmowanej przez szkołę sióstr nazaretanek, musimy się cofnąć aż do 1899 r., kiedy to biskup diecezji kujawsko-kaliskiej zrzekł się gruntów należących do likwidowanego właśnie zakonu reformatów kaliskich. W 1905 r. ich tereny podzielono i część leżącą przy obecnej ul. Harcerskiej odstąpiono miastu za symboliczną sumę 2000 rubli. Nowy właściciel pobudował tu piętrowy dom mieszczący areszt. Budynek istnieje do dziś, a można go rozpoznać po charakterystycznej ceglanej fasadzie. Już po I wojnie światowej areszt zamieniono na szkołę im. Adama Mickiewicza. O warunkach panujących w tej placówce zaświadczają rozpaczliwe pisma słane przez jej zdesperowanego kierownika W. Walczaka: „(…) niemożliwym jest zostawić sale szkolne na zimę bez szyb. Co zaś się tyczy podłogi, to nie załatwiwszy tego magistrat kiedyś odczuje ciężkie skutki, bo grzyb robi swoje i może zniszczyć nie tylko resztę podłóg, futryny, ale i mura (!). Z grzybem w murze niełatwo walczyć. Niepoprawiony także i palnik w korytarzu, i gaz ulatnia się nadal”.
W 1923 r. oprócz szkoły na terenie znajdował się skład węgla, a w narożniku od strony Wrocławskiej urosła parterowa zabudowa z pięcioma sklepikami. W świetle jednego z planów wynika, że budynki dochodziły do miejsca, gdzie dziś znajduje się wysepka z zegarem. Wątpliwe, aby te rudery dekorowały reprezentacyjny fragment miasta.
Magistrat broni zabytku
Porządkowanie rogatki zaczęło się od konfliktu z bogobojnymi siostrami. Sprowadzając się w 1918 r. do opuszczonego i spalonego kościoła, zakonnice uznały, że należy się im również teren zajmowany przez miasto. W 1923 r. zanosiło się nawet na proces sądowy, ale wobec przedstawionych przez magistrat dokumentów własności nazaretanki ustąpiły i z pomocą biskupa Władysława Krynickiego rozpoczęły starania o zakup placu z budynkami na cele szkolne. W 1927 r. umowę sfinalizowano pod warunkiem, że ewentualna nowa szkoła nie zasłoni zabytkowego kościoła. Dodatkowo ze sprzedaży wyłączono narożne budynki z trzema sklepikami. Obiekty te przeznaczono do wyburzenia, aby poszerzyć zwężającą się w tym miejscu ulicę Dobrzecką. Linia podziału miała biec dokładnie przez sklep z trumnami.
Zanim jednak doszło do rozbiórek, przedsiębiorcze siostry przedstawiły w 1931 r. własny pomysł urządzenia ulicy. Według projektu sporządzonego przez wynajętego przez zakonnice budowniczego Maksymiliana Hoffmana znaczną długość Dobrzeckiej i Piłsudskiego miał wypełnić szereg parterowych sklepików. Swój pomysł architekt zachwalał następującymi słowami: „Porównując stan faktyczny z projektowanym przeze mnie, trzeba bezwzględnie przyznać, że architektura na tem wiele skorzysta, nie mówiąc już o innych korzyściach (…) i że handlowo Kalisz na tem wiele zyska”. Opinii tej nie podzieliły władze miasta, które przedkładając sprawę do oceny konserwatorowi zabytków, zaznaczyły: „Zdaniem magistratu fasada projektowanych sklepów posiada formę kubizmu i nie harmonizuje z formami kościoła”. Sprawujący funkcję konserwatora województwa łódzkiego dr Kluss okazał się jeszcze surowszy: „(…) załączony projekt budynków oszpeciłby nie tylko zabytek, ale i cały narożnik ze względu na swoją wysoce nieestetyczną formę”. Prawdopodobnie sklepiki przy kościele zostały wyburzone w 1934 r. Ich miejsce zajął estetyczny mur.
Standard-Nobel i transformator
Dopełniając międzywojenny pejzaż, trzeba jeszcze napisać o dwóch obiektach. Około 1932 r., zaraz przy cmentarzu ewangelickim, powstał budynek transformatora. O jego istnieniu dowiadujemy się z pisma nakazującego elektrowni miejskiej uporządkowanie zaniedbanego terenu. Pozostałości kryją się we współczesnym obiekcie mieszczącym turecką restaurację (ocenę jego estetyki litościwie pominiemy). Dokumenty wspominają także o istnieniu na rogatce stacji benzynowej firmy Standard-Nobel, ale nie lokalizują dokładnie jej położenia. Ostatnie pismo dotyczące stacji pochodzi z lipca 1934 r.
Zegar Stiltera
13 kwietnia 1932 r. do prezydenta Kalisza Mieczysława Szarrasa wpłynęło niezwykłe pismo znanego zegarmistrza Rafała Stiltera: „Chcąc upamiętnić pięćdziesięcioletnią rocznicę mego zegarmistrzostwa, postanowiłem ofiarować miastu zegar uliczny o trzech tarczach, który ustawiony przy zbiegu ulic marsz. Piłsudzkiego (!) i Dobrzeckiej, mógłby dać cenne usługi publiczności w punkcie tak ruchliwym, jakim jest tak zwana „rogatka”. Wobec powyższego proszę Pana Prezydenta o ustawieniu w miejscu zaznaczonym na planie (…) kolumny na pomieszczenie zegara (…)”.Ofiarodawca zobowiązał siebie i swoją firmę do nakręcania i konserwacji, prosząc miasto jedynie o pokrywanie kosztów podświetlenia czasomierza. Rada miejska jednogłośnie przyjęła dar i mimo wiecznych problemów finansowych wyasygnowała pieniądze na zagospodarowanie terenu. W efekcie na rogatce stanęła charakterystyczna nowoczesna konstrukcja z oszczędną modernistyczną dekoracją. Projekt wieży, kryjącej czasomierz, jest dziełem Alberta Nestrypkego, prace budowlane wykonała firma inż. Józefa Prochaski. Sam mechanizm jest dużo wcześniejszy i powstał w 1912 r. na Wystawę Rzemieślniczą w Kaliszu.
Bezinteresowność Stiltera skłoniła do społecznego działania kolejne osoby. W 1937 r. kaliskie Stowarzyszenie Architektów RP (SARP), z przewodniczącym Albertem Nestrypke, zobowiązało się wykonać bezpłatnie projekt restauracji budynku rogatki. Z zachowanych dokumentów wynika, że wnętrze miały zdobić kominek i duża, prawdopodobnie malowana mapa miasta nad drzwiami. Nie wiadomo, czy plany udało się zrealizować, nie wiemy także, jakie było przeznaczenia remontowanego zabytku. Prawdopodobnie w tym czasie na budyneczku umieszczono, zniszczoną przez hitlerowców, tablicę poświęconą powstańcom śląskim. W listopadzie 1938 r. przedsiębiorstwo budowlane Józefa Kicala dostarczyło rachunki za już wykonane prace (2084 zł).
Adresatem ostatnich zachowanych pism w sprawie porządkowania terenu przy rogatce była gmina ewangelicka. Korespondencja dotyczy otynkowania muru cmentarza i wybudowania parkanu przy domu grabarza (obecnie w tym miejscu znajduje się pusty placyk). Do wybuchu wojny udało się przeprowadzić jedynie pierwsze z zamierzeń. Prace przy postawieniu ogrodzenia miejski wydział techniczny odroczył do 1 października 1939 r.
Anna Tabaka,
Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie