Reklama

Równi i równiejsi w UE

31/01/2019 00:00
Według statystyk policyjnych w Polsce w 2005 r. odnotowano 14.338 bójek i pobić. W tej masie światu pokazuje się tylko jeden przypadek – atak na naczelnego rabina Polski Michaela Schudricha. Dla posłów europarlamentu to wystarczający pretekst, by w uchwalonej w czerwcu tego roku rezolucji, potępić nasz kraj (obok Niemiec, Francji i Belgii) za wzrost nastrojów antysemickich.
Sprawa wydaje się o tyle absurdalna, że jak głosi jeden z punktów rezolucji: „... w państwach członkowskich brakuje danych statystycznych na temat rasizmu, ksenofobii, antysemityzmu i homofobii...”. Czym więc kierowali się deputowani, piętnując wymienione kraje? Lokalnym wątkiem tej sprawy jest postawa Marka Siwca, eurodeputowanego reprezentującego Wielkopolskę, byłego ministra kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego, który wraz z ośmioma innymi przedstawicielami polskiej lewicy w PE głosował za przyjęciem rezolucji. O sprawie pisaliśmy w numerze 27 „ŻK” z 5 lipca br. w artykule „Narobili we własne gniazdo”. Pretekstem do podjęcia na nowo tematu była kaliska konferencja prasowa posła Siwca, na której m.in. próbował wyjaśnić powody decyzji swojej i swoich kolegów – eurodeputowanych. Równi i równiejsi w UE „Mimo, że Europa Zachodnia przeżywa w ostatnich latach prawdziwy nawrót fali antysemityzmu i rasizmu, europejscy politycy uważają, że antysemityzm jest problemem głównie w Polsce. Za potwierdzenie tej tezy, że nad Wisłą szaleje antysemityzm, uznano chuligański napad na rabina Schudricha” – pisze w tygodniku „Wprost” dr Maciej Korkuć, historyk Instytutu Pamięci Narodowej. Z taką opinią zgadza się dr Janusz Kochanowski, Rzecznik Praw Obywatelskich, który m.in. omawiając rezolucję na forum polskiego Senatu powiedział: „W Europie dochodzi do aktów antysemityzmu, takich jak profanacje cmentarzy, czy ataki na synagogi. W Polsce doszło do godnej ubolewania napaści na rabina Schudricha, trzeba jednak podkreślić, że incydent ten nie pozostaje w żadnej proporcji do wydarzeń w starych krajach Unii”. Na potwierdzenie przytacza liczby. Na 50 tys. skarg, jakie rocznie wpływają do biura rzecznika, jedynie dwie mogą być ewentualnie kwalifikowane jako przejawy nietolerancji, dyskryminacji, czy ksenofobii. Czym zatem kierowali się polscy deputowani, stawiając własny kraj pod pręgierzem światowej opinii publicznej? Z jakich źródeł czerpali informacje? Z pewnością nie z danych biura Rzecznika Praw Obywatelskich. „Należy wyrazić zdziwienie, że żaden z eurodeputowanych nie zechciał zasięgnąć informacji na ten temat w biurze rzecznika” – twierdzi dr Kochanowski na forum Senatu. No właśnie, czym kierowali się deputowani, piętnując m.in. Polskę, skoro, jak głosi jeden z punktów rezolucji, w państwach członkowskich brakuje danych na ten temat? Marek Siwiec zgadza się, że w Europie Zachodniej, zwłaszcza we Francji i Niemczech, przypadków wrogości wobec Żydów, Arabów i Murzynów notuje się zdecydowanie więcej. Dlaczego zatem w gronie napiętnowanych stawia Polskę?
– Jeżeli w obiegu legalnym znajdują się czasopisma, wydawnictwa, a czasami książki, które z punktu widzenia nawet obowiązującego u nas prawa kwalifikowałyby się do działania prokuratorskiego, a w tej sprawie nikt nic nie robi, czy to jest to, co powinno mnie posła, obywatela uczulać, czy nie? Ja uważam, że tak. I to się dzieje, nie tylko w jakichś przykościelnych stoiskach. Jeżeli w tzw. Polsce B w rozmowach z ludźmi, ciągle określenie „Żyd” traktowane jest jako pejoratywne. W Polsce w ciągu ostatnich 16 lat, po czasach komunistycznego zakłamania, tego straszliwego okaleczenia dwóch pokoleń ludzi, którzy nie wiedzieli, jaka jest istota stosunków polsko – żydowskich dokonaliśmy fenomenalnego wysiłku, aby odbudować wzajemne relacje i w stosunkach z państwem Izrael i w sprawie prawdy historycznej. I my powinniśmy być szczególnie uczuleni na to, co w tej sprawie się dzieje. U nas kryteria powinny być dziesięciokrotnie wyżej postawione, jak we Francji. Nie o to chodzi byśmy sobie w Polsce poprawili samopoczucie. Jesteśmy w roli nowego w klasie – wyjaśnia obrazowo Siwiec. – Wszyscy się znają, a tego jednego nie. Nowy musi mieć zawsze biały kołnierzyk, czyste pazury i odrobione lekcje, bo na niego się patrzy. Ciągle powinniśmy udowodnić, głównie wobec środowisk międzynarodowych, że jeśli nawet takie zjawiska mają miejsce, to spotykają się z odpowiednią reakcją i nie mają charakteru dominującego. We Francji został zamęczony młody Żyd – kontynuuje – podobno nie z powodów narodowościowych. Oczywiście była reakcja władz, śledztwo itd. Zadaję sobie takie pytanie, co by było, gdyby taki przypadek miał miejsce w Polsce. Już wyobrażam sobie, jaka byłaby reakcja światowej opinii publicznej. Patrzy się na nas ze względu na dojrzałość demokracji, historyczne grzeszki, w sposób szczególnie wyczulony. Głosowałem za tą rezolucją i mam teraz pełne dane, aby zainteresować się antysemityzmem w Portugalii, Hiszpanii, homofobią w Wielkiej Brytanii. Chcę, żeby wobec tych krajów stosowane były takie same kryteria, jak wobec Polski.
To dość zaskakujące stwierdzenie zważywszy, że jeszcze przed chwilą deputowany twierdził, że kryteria stosowane wobec Polski powinny być dziesięciokrotnie ostrzejsze niż w przypadku np. Francji.

Kto pomaga fałszować historię?
Marek Siwiec twierdzi, że głosując za rezolucją nie piętnował Polski, ale patologie, w związku z tym wizerunek naszego kraju na tym nie ucierpiał. Czy aby na pewno? Oto tytuł artykułu na stronach internetowych z czerwca br. już po przyjęciu rezolucji przez PE: „Naczelny rabin Polski broni rząd RP przed zarzutami New York Timesa”, z którego dowiadujemy się, że w obronie władz polskich, rzekomo tolerujących antysemityzm, wystąpił, nie kto inny, ale sam poszkodowany, czyli... rabin Schudrich. Adwokata polskiej sprawy znaleźliśmy również w osobie innego Żyda, byłego przewodniczącego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, Jerzego Kichlera, który ocenił, że w Polsce dostrzega coraz mniej antysemityzmu, natomiast sytuacja taka ma miejsce we Francji. „Na swojej osobie, na swoich dzieciach stwierdzam, że antysemityzmu, ksenofobii w Polsce jest zdecydowanie mniej” – czytamy. To cieszy. Czy jednak internetowa informacja jest w stanie choć w części zatrzeć negatywne wrażenie, jakie musiała wywrzeć publikacja w jednej z najpoczytniejszych gazet na świecie? Rezolucja nie wymienia Czech i „New York Times” nie miał pretekstu do oskarżania Czechów o wzrost nastrojów antysemickich, stąd tłumaczenie, że wizerunek Polski nic na tym nie stracił jest mało przekonujące. Akurat tego, że rezolucja jest niesprawiedliwa, krzywdząca i szkodliwa dla Polski, pewni byli niemal wszyscy. Eurodeputowany w piśmie do naszej redakcji mówi o ogólnokrajowej nagonce na niego i jego kolegów – eurodeputowanych, ale potwierdza tym jedynie, jak opinia publiczna w Polsce przyjęła rezolucję, a zwłaszcza postawę „dziewięciu”. Niektóre tytuły prasowe mówiły wręcz o zdradzie. Oczywiście problem nie sprowadza się do jednej rezolucji i jednej publikacji w amerykańskiej gazecie. „Na zachodzie podejmowane są usilne próby przedstawiania problemu antysemityzmu w Polsce jako zjawiska powszechnego. Z reguły także nie dostrzega się rzeczywistych źródeł rozpowszechnionych za granicą stereotypów” – twierdzi dr Korkuć na łamach „Wprost”. Stereotypy, czyli rzekomy genetyczny polski antysemityzm, polskie obozy koncentracyjne, Jedwabne, pogrom kielecki. Dla większości Polaków są stekiem bzdur, które urągają logice, dokumentom i prawdzie historycznej, ale są bardzo chętnie powielane przez zagraniczną prasę, zwłaszcza niemiecką i amerykańską. Np. po Jedwabnem doliczono się ok. 200 artykułów w prasie niemieckiej. Jak należy się domyślać, nie były nam przychylne. Wyjątkowo przykre jest to, że opluwany naród polski nie mógł, przynajmniej dotychczas, liczyć na wsparcie „oficjalnych czynników”. Pamiętamy wyjątkową nadgorliwość z jaką Aleksander Kwaśniewski pospieszył z przeprosinami za Jedwabne, nie czekając nawet na oficjalne zakończenie śledztwa IPN. Owszem, przepraszanie to wspaniały gest, ale w tym przypadku mógł jedynie utwierdzić światową opinię publiczną w przekonaniu, że był zasadny.
Skwapliwość, z jaką Niemcy podejmują temat polskiego antysemityzmu, wydaje się nawet zrozumiała – trudno żyć ciągle z piętnem ludobójców. Więc jeśli jest okazja pozbycia się choć części odpowiedzialności... Natomiast trudna do wyjaśnienia wydaje się antypolska krucjata, jaką od lat prowadzą niektóre amerykańskie media. Trudna, dopóki nie zapoznamy się z pracą „Jews in Poland” prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego – najwybitniejszego znawcy problematyki żydowskiej żyjącego na emigracji czy książką „Przedsiębiorstwo holocaust” Normana Finkelsteina, Amerykanina żydowskiego pochodzenia. Obaj są zgodni – kampania w światowych mediach przeciwko Polsce nie jest przypadkowa, czy nie wynika z nieznajomości historii. O oczernianie i upokarzanie Polski i Polaków na arenie międzynarodowej profesor Pogonowski oskarża „wpływowych amerykańskich Żydów”, którzy walczą o wyłudzenie gigantycznego odszkodowania za żydowskie mienie pozostawione w Polsce. Dla Normana Finkelsteina za owymi wpływowymi Żydami kryją się działacze Światowego Kongresu Żydów (WJC), który uzurpuje sobie prawo do reprezentowania diaspory żydowskiej, chcąc szantażem zmusić Polskę do wypłaty odszkodowania rzędu 65 mld dolarów! W tym celu robi się wszystko, aby upokorzyć Polskę. Jednym z przejawów tego typu akcji propagandowej były m.in. książki Grossa „Upiorna dekada” i „Sąsiedzi” oraz pojawiające się nader często publikacje w prasie światowej, m.in. we wspomnianym „New York Time`sie” i „Washington Post”. „Propaganda Grossa pomaga ekstremistycznym ugrupowaniom żydowskim w ich próbach wymuszania od rządu polskiego haraczu za zbrodnie dokonane w Polsce przez Niemców, Sowietów i kryminalistów” – ocenia prof. Jerzy Robert Nowak w „Naszej Witrynie”. Łatwiej przecież wymuszać haracz od winnych, niż współofiar. Zachętą do kontynuowania i eskalacji, zdaniem Normana Finkelsteina, jest powodzenie akcji w przypadku Szwajcarii i Niemiec, które już zapłaciły. Szwajcarzy – 1,5 mld dolarów, a Niemcy, od 1952 r. ponad 50 mld dolarów. WJC ma do swojej dyspozycji telewizję, radio, prasę, rzesze najlepszych prawników i wpływowych polityków. Przypuszczenie, że wpływy Światowego Kongresu Żydów sięgają Parlamentu Europejskiego może wydać się mocno przesadzone, niemniej jednak przyjmując rezolucję europejscy deputowani przyłączyli się do chóru oszczerców Polski.
Wojciech Wierzejski z LPR w komentarzu dla PAP tak spekuluje na ten temat: „Kraje, w których dochodzi do autentycznych przypadków antysemityzmu, gdzie jest nietolerancja wobec imigrantów, gdzie urządza się napady na Arabów i Murzynów, czyli Francja i Niemcy, chcą z siebie zrzucić odpowiedzialność i szukają kozła ofiarnego”.

Nie lubię ... Eskimosów
– Jak potraktuje się człowieka, który założy koszulkę z takim napisem? – pyta znajomy i zaraz wyjaśnia: – Jak nieszkodliwego wariata. A spróbuj paradować z napisem „Nie lubię Żydów”, natychmiast zostaniesz antysemitą. Wydawać mogłoby się, że cała międzynarodowa społeczność z jakichś szczególnych powodów nie lubi narodu wybranego. Tak jakby nie istniały animozje między np. Francuzami a Niemcami, Polakami a Rosjanami itd. Dochodzi do sytuacji, że aby nie być posądzonym o antysemityzm, słowo „Żyd” wypowiadamy ściszonym głosem, a publicysta gorączkowo szuka synonimów. Dowcipy o Żydach są przejawem antysemityzmu, natomiast cały świat rechocze, kiedy Amerykanie czy Niemcy opowiadają niewybredne dowcipy na temat Polaków. Pobicie Żyda skutkuje rezolucjami PE, natomiast brutalnym pobiciem Polaków przez niemiecką policję nie zajmuje się nikt. Przykład? 25 kwietnia 2006r. tygodnik „Wprost” pisze: „W miasteczku na płd. Niemiec pobito polskich turystów za to, że mówili po polsku w restauracji. Kelner zabronił Polakom mówić po polsku przy stole, po czym wezwano policję. Polacy poprosili, żeby pozwolono im dokończyć posiłek i później opuszczą lokal. Na to nie zgodziła się policja. Polacy nie chcieli opuścić lokalu i wtedy Niemcy razem z paroma kelnerami siłą, bijąc pałkami wyrzucili polskich turystów z restauracji”. Maj 2006 r. „Brutalne pobicie Polaka w hrabstwie Derry w Irlandii Płn.”, a kilka dni wcześniej irlandzka telewizja i BBC donosi o napadzie na siedmioosobową polską rodzinę. Takie przykłady można mnożyć.
Holocaust jest niewątpliwie czymś, co nie powinno się nigdy wydarzyć. Podobnie, jak wymordowanie dwóch milionów Ormian przez Turków w latach I wojny światowej. Czy ktoś jednak słyszał o antyormianiźmie? Czy eksterminacja południowoamerykańskich Indian, wyrzynanych (dosłownie) przez lewicowy „Świetlisty Szlak” nie zasługuje na szczególne zainteresowanie światowej opinii publicznej? Antysemityzm to, zdaniem posła Siwca, również wydawnictwa, książki i publikacje, które „kwalifikują się do postępowania prokuratorskiego”. Czy ma na myśli np. pracę ks. prof. Michała Poradowskiego pt. „Żródła rewolucji francuskiej”, w której autor ukazuje dominującą rolę Żydów w największych rewolucjach światowych: francuskiej i bolszewickiej? Czy może książki Jerzego Roberta Nowaka, Henryka Pająka, felietony Stanisława Michalkiewicza i wielu innych, którzy walczą o dobre imię naszego kraju, ale przede wszystkim o prawdę? Nie ma znaczenia, że Jedwabne według Grossa nie wytrzymuje konfrontacji z faktami, podobnie jak wypadki w Kielcach w 1946 r. Pomimo tego, że duża część materiałów dotycząca tej sprawy została zniszczona w latach 80. na polecenie gen. Czesława Kiszczaka, w mediach w relacjach z obchodzonej w lipcu 60. rocznicy, wskazywano niedwuznacznie na Polaków, jako sprawców, choć zdecydowanie więcej przesłanek przemawia za tezą, że mord był prowokacją NKWD i UB dla odwrócenia uwagi opinii publicznej od manipulacji przy referendum. Zapewne próby rzetelnego wyjaśnienia udziału Żydów w sowieckich deportacjach Polaków na Wschód w latach 40. to również antysemityzm kwalifikujący autorów do postępowania prokuratorskiego. Podobnie, jak każda próba polemiki z „obowiązującymi” tezami. Czyli: Polak wysysa antysemityzm z mlekiem matki, Hitler przed agresją we wrześniu 1939 r. przeprowadził na terenie Polski referendum w celu uzyskania aprobaty Polaków na zbudowanie Auschwitz, Polak jeśli osobiście nie zabijał każdego Żyda, to go natychmiast denuncjował, natomiast Żydów z narażeniem życia ratowali Schindler i jemu podobni. A 6 tysięcy polskich drzewek w ogrodzie Instytutu Yad Vashem to zapewne fatamorgana.
Piotr Piorun
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo zyciekalisza.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do