
Co zrobić, aby Kalisz był prężnie rozwijającym się miastem? Jak sprawić, żeby ulice były piękniejsze, rozwijał się przemysł i handel, a „ludziom żyło się dostatniej”? Problem, zaprzątający głowy współczesnych kaliszan, dotyczył również jego dziewiętnastowiecznych mieszkańców
Jesteśmy stosunkowo dość
biedni, na dorobku i dorobić się chcemy – pisał o Kaliszu 1875 r. warszawski publicysta, Jan Jeleński. Aby zrealizować marzenia, konieczne są, jego zdaniem, reformy obejmujące całokształt miejskiego życia: Aby dążność ta, będąca już dążnością całego postępowego ogółu, odniosła pożądany skutek (…) potrzeba by (…) rozlewając się wszędzie objęła każdy najodleglejszy zakątek, każdą dziedzinę bytu. Za główną przyczynę niepowodzeń kaliszan dziennikarz uważa brak współdziałania mieszkańców, wśród których, co podkreśla, nie brak jednostek wykształconych i przedsiębiorczych. Gdyby więc ci wszyscy ludzie nauki i inteligencji zamiast ex- re (z powodu - A.T., M.B.) drobnych nieraz osobistych kolizji, dzielić się na koterie i rozpadać na pojedyncze kółka, wzięli się solidarnie za ręce i wpatrzyli się w jeden cel wielki i wspólny (…) to pytamy się, czy w takim razie Kalisz nie odetchnąłby życiem nowszym, naturalniejszym (…).
Fizjognomia miasta
Choć miasto nie posiada znaczących „starożytnych gmachów” i nie imponuje okazałością budowli, wrażenia Jeleńskiego były jednoznacznie pozytywne: Miasteczko czyste, niezbyt może ruchliwe, ale zabudowane w całym tego słowa znaczeniu porządnie – oto sąd jaki każdy odwiedzający Kalisz [wyda]. (…) Równe rzędy schludnych, dwupiętrowych po większej części kamienic zdają się być najlepszą miasta ozdobą. Podobała się też aleja Józefiny, przypominająca oceniającemu aleję Belwederską w Warszawie. Jak inni autorzy, zwraca on uwagę na wszechobecność rzeki i jej odnóg: Wprawdzie (…) obok tego kanały przerzynające miasto nie przynoszą mu więcej może pożądanych korzyści praktycznych, nawet na stan sanitarny niekorzystnie wpływają, ale bądź co bądź Kaliszowi z niemi do twarzy. Za to prawdziwy zachwyt wzbudziła „perła ozdób i ozdóbek” miasta – park. Przybysz porównał publiczny ogród z najpopularniejszym miejscem spacerowym Warszawy – ogrodem Saskim. Konfrontacja wypada na korzyść Kalisza: Szanowny a karmiący nas nieustannym kurzem, prześwietny ogrodzie Saski. Staruszku skołatany nie wiekiem, ale loteriami fantowymi, teatrami letnimi i tym podobnym! Pójdź i przypatrz się swojemu młodszemu kaliskiemu koledze! Skromniejszy on wprawdzie, ale jest tem, czym być powinien, jest miejscem wypoczynku podczas skwarów lata i miejscem iście przyjemnej przechadzki. Nie musiał się też wstydzić najstarszy gród Polski w innych dziedzinach życia. Jako lepszy niż Warszawie oceniono stan bruków i oświetlenia. Na ulicach, dzięki prezydentowi Tytusowi Halpertowi, pojawiły się latarnie gazowe. Początkowo, w 1871 r., było ich 207, dwa lata później 235. Gaz był też doprowadzony do większości fabryk, wielu domów i sklepów. Piętą achillesową pozostawała sprawa dostarczenia wody. Czerpano ją ze studzien lub, co gorsza, z zatrutej przez fabrykę Repphanów Prosny. Niestety w sferze marzeń pozostawały wodociągi. Sprawa ta nie znajdowała jednak zrozumienia u wszystkich: dziwić się (…) należy dla czego [!] obywatele miejscy wezwani przez municypalność do wspólnej narady odmówili ze swej strony ostatecznej w sprawie tej akceptacji. Do sprawy tej wracano jeszcze wielokrotnie. W 1882 r. propozycję budowy tak potrzebnego Kaliszowi urządzenia zaproponował niejaki Meineke z Wrocławia. Niestety zgłosiła się za mała ilość chętnych i sprawę odłożono. Niestety niezwykle skutecznie. Wodociągów miasto doczekało się dopiero w okresie międzywojennym.
Ratusz
– czynnik miastotwórczy?
Wbrew stereotypowi wizerunku historyka jako człowieka oderwanego od współczesności jednym z największych orędowników rozwoju był dziejopis Adam Chodyński. Swoje poglądy regionalista uzewnętrznił na łamach „Kaliszanina” w artykule „Dlaczego Kalisz się nie rozprzestrzenia”. Zdaniem publicysty, prastary gród w II poł. XIX w. posiadał predyspozycje aby być prężnym ośrodkiem miejskim. Zauważa on, że miasto, położone przy arterii komunikacyjnej na Śląsk, już jest jednym z większych w Królestwie, a okolicę ma bogatą w surowce naturalne i przemysł. Konkluzja była jednak pesymistyczna: mimo znakomitych możliwości, Kalisz nie przekracza swoich dotychczasowych granic. Szukając wyjaśnienia historyk zauważa: nigdzie może nie istnieje taki wstręt do budowania jak w Kaliszu. Tu rzadkością jest nowo wystawiona kamienica, gdyż przemysłowcy wolą raczej przepłacać za już istniejące domy (…). Jedno niekorzystne zjawisko pociągało za sobą następne. Ceny mieszkań z komornym wyższym niż w Warszawie odstraszały od osiedlania się tutaj ludzi, którzy mogli się przyczynić do gospodarczej prosperity miasta. „Wstręt do budowania”, powiada Chodyński, trzyma nas w obręczy zaczarowanej, urzeczonej jakby jakąś anathemą (klątwą – A.T, M.B.), że nam jej przekroczyć nie wolno. W warunkach niemożności doprowadzenia do Kalisza linii kolejowej za główny czynnik miastotwórczy uważa Chodyński postawienie ratusza. Dlatego badacz polemizuje z pomysłem zaadaptowania na potrzeby magistratu dawnego Hotelu Polskiego (obecnie teren tzw. Złotego Rogu) i proponuje postawić magistracki gmach na linii obwodu miasta, czyli gdzieś na krawędzi tego. Za właściwe miejsce pod budowę uznaje Świńskie Targowisko (obecnie Nowy Rynek). Ratusz zbudowany w stronie miasta, poniekąd pustej stałby się (…) punktem przyciągania, mogącym najpewniej wywołać jego przyrost z tej strony. Przemysłowcy lub kapitaliści mający niewątpliwą rękojmią w tak ważnym punkcie ciążenia jak ratusz, nie ociągaliby się zapewne z przedsięwzięcia nowych budowli; stanęłyby więc tam niewątpliwie w krótkim czasie piękne domy, któryby były zawiązkami przyszłych ulic. W maju 1871 r. przystąpiono do brukowania pustego dotychczas placu, stał się on szybko centralnym targowiskiem miasta. Mimo rezygnacji z budowy siedziby magistratu, okolice zmieniły się w nową dzielnicę przemysłową – Piskorzewie.
Niezrealizowane projekty
Powolne zmiany i znaczna dbałość władz o powierzone im dobro publiczne, nie zadawalały mieszkańców. Pisano w 1885 r. Mimo (…) zewnętrznej okazałości Kalisza, w jaką przystroiły go lata ostatnie, dobrobyt ogólny pozostawia wiele do życzenia; czuć dotkliwą biedę wewnętrzną i nieznany dawniej upadek klas nawet najzamożniejszych. Do listy najważniejszych potrzeb grodu zaliczano budowę domu dla szkół elementarnych, ratusza i teatru miejskiego. Zwracano też uwagę na konieczność zamknięcia cmentarza katolickiego przy Rogatce i otworzenie nowego na Tyńcu. Kwestia magistratu stała się dominującym motywem marzeń kaliszan od lat 70. XIX w. Budowa rozbijała się o pieniądze i brak zgody co do miejsca położenia. Przeciw lokalizacji ratusza na Starym Rynku przemawiał fakt, że wznosiły się już tu kamienice i odwach. Szybko też wykluczono możliwość przebudowy Hotelu Polskiego. W 1876 r. pojawił się pomysł, aby na ten cel przerobić były korpus kadetów. Na przeszkodzie stanęły zbyt wysokie oczekiwania właściciela – stacjonującego tu wojska. Rok później wrócono do pomysłu Chodyńskiego tj. do zlokalizowania gmachu na placu Hajmana w Nowym Rynku. Natychmiast pojawiły się głosy przeciwne jakiejkolwiek budowie: Prawda że miasto stanie się właścicielem okazałego gmachu, ale ten na obecne czasy za mało nam przyniesie realnego pożytku (…) magistrat unieruchomi zbyt znaczny kapitał i dobrowolnie przez to pozbędzie się przez to funduszu niezbędnego na szkołę, dom roboczy, koszary, teatr i inne potrzeby późniejsze. Mimo sprzeciwu, władze uznały budowę za kluczową. Zarzuty odparł sam prezydent Franciszek Przedpełski. W chór głosów wspierających głowę miasta włączył się również historyk Cezary Biernacki, opowiadając się jednocześnie za tym, aby budynek stanął na swoim tradycyjnym miejscu. To zdanie przeważyło i już w grudniu 1879 r. magistrat rozpisał konkurs na reprezentacyjny gmach miasta. Mimo zaawansowanych planów z nieznanych przyczyn od realizacji budowy odstąpiono. Podobny los spotkał drugą najbardziej wyczekiwaną inwestycję miasta – teatr. I tu problemem stała się kwestia wyboru miejsca. Kaliszanie podzielili się na dwa obozy. Pierwszy – „esteci”, opowiadali się za tym, aby przybytek Melpomeny stanął w urokliwym miejscu przy moście parkowym. Ich przeciwnicy jako najwłaściwsze miejsce wskazywali Nowy Rynek, wówczas plac św. Mikołaja. Zwolennikiem ostatniego rozwiązania były, kierujące się względami praktycznymi, władze. Ich przeciwnicy podnieśli argument o szczupłości i niedopasowaniu miejsca: Wprawdzie plac by się przez to przyozdobił, ale straciłby na swoim obszarze (…), a teatrowi nie byłoby jakoś do twarzy wśród targowego otoczenia. Odpowiedź adwersarzy była krótka: Municypalność (…) i miejscowa władza administracyjna z estetycznych względów upiększania miasta z chęcią przychylą się do projektu (…) zbudowania teatru (…), jeśli korespondent, wskaże przedsiębiorcę, który zbudować teatr gotów będzie. Już wkrótce polemika okazała się całkowicie niepotrzebna. Projekt upadł. Na budynek ratusza miasto czekało do 1889 r. Kwestia teatru pomyślne zakończenie znalazła dopiero w 1900 r. Prawdziwej i szybkiej prosperity Kalisz doczekał się dopiero w 1902 r. wraz z doprowadzeniem do miasta kolei.
Anna Tabaka, Maciej Błachowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie