Kradną, współpracują z mafią, mordują i romansują - kaliscy aktorzy coraz częściej obsadzani są w serialowych rolach
Rozmaitość historii
Jak wspomina Dariusz Sosiński (na zdj. 1), jego pierwszą większą serialową rolą była ta w „Pierwszej miłości”, gdzie zagrał instruktora, który uczył Marysię jeździć samochodem. – Kilka dni temu na antenie pojawiły się także cztery odcinki „Klanu” z moim udziałem, gdzie gram kolegę Michała z pracy – mówi Sosiński.
To jednak nie koniec jego serialowych występów. W „Fali zbrodni” został ... zamordowany, bowiem był księgowym człowieka powiązanego z mafią. Zagrał także w jednym odcinku „Oficera”, a w drugiej transzy tego serialu grał postać działającą w mafii paliwowej. Jak zdradza aktor, szykuje mu się kolejna, tym razem duża rola w jednym z seriali. W jakim - na razie nie zdradza.
Kilka serialowych epizodów ma na koncie Marek Sitarski, który wcielił się m.in. w (jak sam określa) „postać z półświatka” w polskim serialu sensacyjnym „Oficer”, przedstawiającym losy warszawskich policjantów ze specjalnej grupy pościgowej oraz niebezpiecznych przestępców.
To nie jedyna rola Sitarskiego, który zagrał ogrodnika „po przejściach”, w filmie „Entre” Jacka Bławuta. W „Drodze do raju” natomiast wcielił się w postać szwagra, który w celu obłupienia rodziny wraz z konkubiną przyjechał z Warszawy do rodzinnej wsi.
Przygodę z serialem pt. „Fala zbrodni” miał Wojciech Masacz. – Ta przygoda zdarzyła mi się rok temu. Po prostu dostałem telefon z wrocławskiej agencji, w której jestem zapisany, bowiem na podstawie zdjęć, które umieściłem w agencji, zostałem wybrany do roli.
Wojciech Masacz (na zdj.2) zagrał, co często się zdarza kaliskim aktorom, „czarny charakter”. – Była to interesująca rola. Grałem postać, która była prawą ręką Tatiany, rosyjskiej mafioso. Byłem facetem od mokrej roboty, od zabójstw, preparowania dowodów, itp. „Fala zbrodni” charakteryzuje się dosyć częstą zmianą osób, dlatego w kolejnej edycji tego serialu pojawili się nowi gangsterzy i ta postać jakoś zniknęła. Nie zostałem zabity, ani porwany... – wyjaśnia Masacz.
Kilka serialowych ról na swoim aktorskim koncie zgromadził już Michał Grzybowski. – W „Kryminalnych” zagrałem mafiosa, w serialu zatytułowanym „Na Wspólnej” byłem przyjacielem Cypriana, z agencji reklamowej. W „Królach przedmieścia” wcieliłem się w rolę Roberta, brata głównego bohatera. W „Egzaminie z życia” byłem jednym z klaunów w grupie cyrkowej, a w serialu „M jak Miłość” zagrałem pracownika kancelarii prawniczej – wymienia Michał Grzybowski, który bez zastanowienia stwierdza, że woli grać w teatrze niż w serialu.
Zdarza się, że kaliscy aktorzy „obstawiają” reklamy telewizyjne. Chyba najbardziej popularną była reklama „Ketopromu”, w której zagrał Lech Wierzbowski. Jak zdradza aktor, przez wiele lat grania na kaliskiej scenie nie był rozpoznawany. Reklama wszystko zmieniła. – To jest magia telewizji, w której wielokrotnie powtarzana była ta reklama i dlatego ludzie mnie zapamiętali. W Kaliszu odczułem to bardzo. Kiedy bezpośrednio po emisjach reklamy prowadziłem różne imprezy, czułem, że jestem obiektem zainteresowań przybyłych gości. To jest „Ketoprom” – pokazywano w moją stronę – dodaje z uśmiechem Lech Wierzbowski.
W telewizyjnych produkcjach brali udział także Piotr Bigora, Michał Wierzbicki czy Remigusz Jankowski, który zagrał w „Sforze”. Jednak chyba rekordzistką, jeżeli chodzi o występy w produkcjach telewizyjnych jest Agnieszka Dulęba-Kasza, która w serialu „ Egzamin z życia” w reżyserii Teresy Kotlarczyk, emitowanym przez TVP 2, wcieliła się w rolę niemiłej Majki, właścicielki gazety. Wielu widzów zna aktorkę z roli Patrycji w „Samym życiu”, którą odtwarza już piąty rok. – Są różne koleje losu tej postaci. Kradła, miała różne romanse. Należę do osób, które niespecjalnie przywiązują się do ról –mówi Agnieszka Dulęba-Kasza, która na swoim koncie ma także rolę aspirantki w „Miodowych latach”. Dulęba-Kasza zagrała także rolę pielęgniarki w „Superprodukcji”, występowała w „Pensjonacie pod różą”. Grała ponadto w emitowanej w TVP 1 „Plebanii”.
Mąż Janeczki
Kilka serialowych ról ma na swoim koncie również Igor Michalski (na zdj. 3), dyrektor naczelny i artystyczny Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, który chyba najbardziej znany jest jako „mąż Janeczki” z emitowanego w TVP 2 serialu pt. „M jak Miłość”.
Aktor zdradza, że wokół odtwarzanej przez niego postaci Stanisława Nowickiego zacznie dziać się więcej, bowiem już wkrótce z Londynu wróci córka Staszka. Rola w tym popularnym serialu to nie jedyna tego typu produkcja, w której uczestniczył Igor Michalski. – Bardzo dawno grałem w serialu zatytułowanym „Radio romans”. Byliśmy wtedy młodzi. Serial, który kręcony był w Gdańsku, wspominam bardzo ciepło. Nie zapomnę tej rodzinnej atmosfery, która panowała na planie. „Radio romans” był pierwszym serialem, do którego scenariusz napisała scenarzystka m.in. „M jak Miłość” Ilona Łepkowska – przyznaje Michalski, który zagrał także epizodyczną rolę lekarza psychiatry w serialu „Złotopolscy”.
Jak zgodnie przyznają aktorzy, większość seriali kręconych jest w Warszawie. – Poniedziałki w teatrze mamy wolne, wtedy granie w serialach nie koliduje z naszą codzienną pracą. To ciekawe doświadczenie. Dostaje się scenariusz, a rolę „robi się” na planie. To nie tak jak kiedyś, gdy jeszcze 20 lat temu można było zrobić tylko dwa duble, bo taśmy było za mało. Teraz wszystko kręcone jest z dwóch bądź większej ilości kamer – mówi Dariusz Sosiński.
Przypadkowość ról
W jaki sposób aktorzy trafiają do seriali? – Jesteśmy pozapisywani w różnych agencjach aktorskich, tam producenci szukają aktorów, dopasowują ich typem, charakterem do planowanej postaci. Organizowane są także kastingi. Zdarza się, że dzwonią producenci i pytają nas czy mamy czas, by zagrać – mówi Dariusz Sosiński.
Aktorom, na co dzień grającym w teatrze, nie zawsze łatwo przychodzi pogodzenie grania na scenie z dodatkową pracą w serialu. Nie ukrywają jednak, że to ostatnie bardziej się opłaca. – Pod względem finansowym o wiele bardziej opłaca się grać w serialach. Szczerze powiedziawszy, trzy dni grania w serialach to bardzo dobry miesiąc w teatrze – mówi jeden z aktorów.
– Nie mam czasu na seriale. Zresztą, nigdy nie starałem się o to, by w nich grać. Nie było to moim priorytetem. Te role trafiały do mnie zupełnie przypadkowo – przyznaje Igor Michalski.
Nie zawsze wejście w ekipę serialową od pierwszych dni jest łatwe. – Przez pierwsze dni na planie było trochę nieswojo. Nie znałem ani ekipy filmowej, ani aktorów, z którymi później grałem, ale po dwóch, trzech dniach troszeczkę się nawet zaprzyjaźniliśmy. W tych samych odcinkach „Fali zbrodni”, w których występowałem, grali m.in. Daniel Olbrychski, Jan Wieczorkowski, Mirosław Baka, Agnieszka Dygant – mówi Wojciech Masacz.
Dwa światy
Występowanie na deskach teatru znacznie różni się od grania w serialu. – Granie w serialu, a w teatrze to dwie różne sprawy. W teatrze jest bardziej komfortowo, bo aktor ma więcej czasu, żeby przygotować rolę. Właściwie można tu mówić o stworzeniu jakiejś postaci czy roli. W serialu natomiast wszystko dzieje się bardzo szybko. Aktor otrzymuje kilka dni wcześniej scenariusz, reżyser właściwie w 15 minut mówi, jak dana scena ma wyglądać. Często jest tak, że sceny w serialu nie występują po sobie chronologicznie. Moja postać najpierw coś robi, a dopiero później kręcę scenę, która tłumaczy to postępowanie – mówi Wojciech Masacz.
Dariusz Sosiński zdradza, że serial „Klan” kręcony jest czterema ekipami, które nagrywają bardzo szybko poszczególne odcinki. Np. aktorzy nakręcają sceny w sobotę, a odcinki już w piątek ukazują się na antenie.
W teatrze dużo czasu poświęcić trzeba na skupienie nad rolą, poza tym pracuje się w grupie. – Próby trwają długo. W przypadku przygotowywanego obecnie „Ferdydurke” konieczne jest przygotowanie wokalne, zgranie ekipy. W przygotowaniu sztuki brak jednej osoby burzy cały plan i pomysł. Reżyser jest wówczas w trudniej sytuacji. W teatrze gra się „na żywo”. Rola jest wiele razy powtarzana na próbach, w filmie wystarczy, że jedna scena się uda. Czasami to improwizacja – dodaje Igor Michalski.
Czy oglądając siebie na ekranie chciałoby się jeszcze coś zmienić, dopracować w odtwarzanej roli? – Wówczas myśli się w kategoriach sentymentalnych. Sceny były, minęły, jak w życiu. Chodzi o to, by człowiek się zaakceptował – dodaje dyrektor kaliskiego teatru.
Komentarze opinie