
– AK-owska działalność grupy spiskowców z Kalisza i ich rozstrzelanie w styczniu 1945 roku w Lesie Skarszewskim to doskonały materiał, wręcz gotowy scenariusz, na film fabularny lub serial, który byłby również znakomitą promocją naszego miasta – ocenia Edward Prus, były kaliski radny, społecznik, fundator pomnika Józefa Piłsudskiego i propagator „szczypiorniaka”
– O konspiracyjnej działalności grupy Alfreda Nowackiego w czasie ostatniej wojny – Polaka o niemieckich korzeniach, właściciela fabryki w Winiarach, usłyszałem pół wieku temu od swojego ojca, który był świadkiem i uczestnikiem tamtych wydarzeń. Ojciec był w tym czasie robotnikiem przymusowym w obozie pracy w Szczypiornie, w obiektach obecnej Agromy, które wtedy zaopatrywały oddziały niemieckie walczące na froncie wschodnim. Istniała tam komórka Armii Krajowej, do której należał mój ojciec, która działała w strukturach grupy, której szefował Alfred Nowacki. Jak wiadomo, choćby z książki Janusza Dybowskiego „Saga grodu nad Prosną”, Nowacki i inni konspiratorzy legitymujący się niemieckim pochodzeniem, podpisali volkslistę, ale nie mieli wyboru, co zresztą dano im do zrozumienia już na początku wojny. Ale pewnie dzięki temu uśpili czujność swoich pobratymców i mogli zaangażować się w działalność konspiracyjną. Trwało to w zasadzie przez cały okres okupacji, do marca 1944 roku, kiedy grupa została zdekonspirowana przez osobę podszywającą się pod uciekiniera z oflagu potrzebującą pomocy. Alfred Nowacki przyjął go do grupy, i to niestety był błąd. Konspiratorzy zostali aresztowani i torturowani, w listopadzie 1944 roku rozpoczął się ich proces w którym 56 spiskowców zostało skazanych na śmierć. Wyroki wykonano 19 stycznia 1945 roku w Lesie Skarszewskim, na cztery dni przed wejściem do miasta Sowietów – przypomina Edward Prus. – Ta niezwykle pasjonująca historia, obejmująca okres od września 1939 do stycznia 1945 roku znana jest kaliszanom ale pewnie mniej znana szerszej publiczności. Historia, której pikanterii dodaje fakt, że w działalność konspiracyjną zaangażowani byli kaliszanie o niemieckich korzeniach. To z pewnością dodatkowy walor tej historii opisującej osoby narodowości niemieckiej, które wybrały Polskę, nasz system wartości, przyzwoitość i honor, za co zapłaciły najwyższą cenę. Myślę, że to znakomity materiał na film lub serial, który mógłby konkurować z takim produkcjami jak „Czas honoru”, „Wojenne dziewczyny”, „1920 Wojna i miłość”, „Dom pod dwoma orłami” i innymi.
Pomysł na film który, w pewnym sensie, byłby ekranizacją „Sagi...” pojawił się w głowie pana Edwarda kilka lat temu. – Losy i tragiczny finał grupy Nowackiego i Fuldego mogłyby być częścią dłuższej historii obejmującej okres od wybuchu pierwszej wojny światowej, do zakończenia drugiej – pokazanej również przez pryzmat losów legionistów internowanych w Szczypiornie, którzy dwadzieścia lat później zaangażowali się działalność konspiracyjną w grupie Alfreda Nowackiego – zdradza swój pomysł na scenariusz produkcji Edward Prus, twórca muzeum legionistów i szczypiorniaka. – Warto upamiętnić te postaci a dotarcie do szerokiej publiczności, a przede wszystkim do młodego odbiorcy, dla którego te czasy są już bardzo odległą przeszłością, w formie filmu fabularnego czy serialu, wydaje mi się odpowiednie. Będzie to dla młodego pokolenia doskonała lekcja historii – podkreśla pan Edward.
Swoim pomysłem chciał się pochwalić już kilka lat temu na forum Rady Miasta Kalisza, ale niektórzy mu odradzali a jemu brakło stanowczości. Teraz uznał jednak, że nie może czekać. Temat z pewnością może, więcej – powinien zainteresować krajową kinematografię biorąc pod uwagę popularność takich produkcji jak wspomniany „Czas honoru”. – Co prawda nie rozmawiałem jeszcze z osobami decyzyjnymi – producentami, scenarzystami, itd. ale chciałbym aby w projekt zaangażowało jak najwięcej osób – władze miasta, okolicznych gmin a także lokalna społeczność i biznes, który mógłby partycypować w części kosztów ambitnego przedsięwzięcia. O swoim pomyśle poinformowałem władze miasta i na koniec kwietnia zaplanowaliśmy spotkanie w tej sprawie, w której wezmą także udział członkowie fundacji Ocalmy Dziedzictwo Narodowe. Byłoby fajnie, gdyby w przyszłorocznym budżecie miasto zabezpieczyło określoną kwotę na promocję tej idei – przyznaje pomysłodawca z nadzieją, że w projekt zaangażują się również lokalni parlamentarzyści.
– Chciałbym również, korzystając z okazji, podziękować twórcom filmu „Noce i dnie” – panu Jerzemu Antczakowi a zwłaszcza Jadwidze Barańskiej, za realizację produkcji o Kaliszu (Kalińcu) bo to stało się dzięki uporowi pani Jadwigi, o czym mówił reżyser a prywatnie mąż Jadwigi Barańskiej, podczas premiery filmu w kinie „Oaza” w 1976 roku. Po 50 latach moglibyśmy mieć drugą, dużą produkcję dotyczącą naszego miasta – ocenia pan Edward i dodaje. – Mam już swoich kandydatów, którzy mogliby zaangażować się w projekt od strony artystycznej. Gdybym miał na to wpływ, o napisanie scenariusza poprosiłbym panie – Ewę Wencel, autorkę scenariusza do „Czasu honoru” oraz Zuzannę Talar, córkę znakomitego aktora Henryka Talara, który mógłby zagrać jedną z ról w tej produkcji – przyznaje Edward Prus i apeluje do kaliszan o poparcie idei. – Zróbmy to razem, na pewno nam się uda! (pp)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Nie fundator, nie fundator!!! Ludzie zapłacili za ten pomnik - najpierw streczyl z BO pomnik, a ludzie nie chcieli, No to wzial jakaś zbiórkę i zamówił a później Kinastowski zapłacił naszymi pieniędzmi. Ten facet cały czas na coś zbiera - jak jie na reczna, to na pomnik, teraz będzie zbierał na film i pięknie się kręci…
Stefek, zjedź snickersa bo kozaczysz. Nie dałeś to nie rycz! Nie rozumiesz, to nie pisz!
Co za debil sam ze soba pisze ale dowcipny ha ha ha jak to fajnie sobie odpowiedziec
Dobrze się czujesz???
ten stefek to jakiś niedoinformowany ćwok
stefek pisze prawdę i to boli cwaniaków?
Caly czas sam ze soba rozmawia
Panie Edwardzie! Liczymy na Pana! Mało jest dzisiaj takich społeczników... a te niektóre komentarze, to wyssane z palca .. Czego tak Panu zazdrości Stefek? Pracy? Dołożył się? Pewnie nie...bo nigdy się nie dokłada.. ale pierwszy do brania