
22 czerwca br. to w życiu malutkiej Sandry Wolniak z podkaliskich Niedźwiad to najszczęśliwszy dzień w życiu. Miesiącami czekała na zakup leku ratującego jej życie. Na początku by zebrać pieniądze kupno leku i kolejne 5 miesięcy na jego podanie.
- To był dla nas rodziców szok kiedy dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka może umrzeć. Cierpi na straszną chorobę, która do tej pory zabijała dzieci takie jak ona! SMA typu 1 – koszmarny wyrok. Jednak postanowiliśmy walczyć o życie Sandry. Kolejny szok dla nas to informacja ile kosztuje lek i jego podanie. 9,5 mln zł może zwalić z nóg. Dla nas nieosiągalny. I wówczas przekonaliśmy się jak wielu jest ludzi, dla których los nieznanej przecież im dziewczynki jest tak ważny.
Powstała „Armia Sandry” ruszyła z licznymi imprezami, której celem było zbieranie pieniędzy na lek dla Sandry. Prowadzona była również zbiórka internetowa. To niesamowite. Wpłaty na konto córeczki rosły z każdym dniem i to co wydawało się niemożliwe stało się realne. Przed ostatnimi Świętami Bożego Narodzenia na koncie było 9, 5 mln zł. Można było sprowadzić lek i podać córce. Jednak pojawiły się przeszkody, które opóźniły to o kilka miesięcy – opowiada Rafał Wolniak, ojciec Sandry.
Wydawało się, że najtrudniejszym wyzwaniem będzie zebranie wymaganej kwoty pieniędzy. Tymczasem powtarzające się permanentnie stany zapalne u Sandry powodowały, że podanie leku było niemożliwe. Kolejne badania przeprowadzane w Szpitalu Uniwersyteckim w Lublinie, gdzie planowano podanie leku, ciągle to wykluczały. Dni, tygodnie a później już miesiące to kolejny okres nerwowego wyczekiwania kiedy w końcu to nastąpi.
Rodzice Sandry wynajęli w Lublinie mieszkanie by córka kilka razy w tygodniu mogła być badana. Tam też przez miesiące czekali na ten upragniony dzień. W końcu nadszedł. 22 czerwca br. Sandra mogła przyjąć lek. Radości rodziców, rodziny i setek tysięcy ludzi, którzy wpłacili na jej konto pieniądze nie było końca. Armia Sandry wręcz szaleje. A przed dziewczynką jeszcze długi okres intensywnej rehabilitacji.
(grz)
Na zdjęciu: Sandra po podaniu leku z mama i lekarką, która dokonała zabiegu - Szpital Uniwersytecki w Lublinie.